Jaki kraj, taki Bond. Jaki PR, taka ofensywa - eksperci o reakcji PiS na doniesienia GW

dodano: 
05.12.2012
komentarzy: 
0

Po tym, jak w Gazecie Wyborczej ukazała się już trzecia część wywiadu z byłym agentem CBA, którego wypowiedzi bezpośrednio uderzają w służby, ruszyła ofensywa PiSu. Czy nie spóźniona? Dlaczego mało skuteczna? Czego Kamiński i Karczmarek nie wiedzą o zarządzaniu sytuacją kryzysową?

W rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet Mariusz Kamiński tłumaczył się z ostatnich doniesień Gazety Wyborczej. Wyraził ubolewanie, że nikt z gazety nie próbował się z nim skontaktować, a anonimowe źródło, którym zasłaniają się dziennikarze, jest jego zdaniem niewiarygodne. „Ten funkcjonariusz został dyscyplinarnie zwolniony z CBA, ma w tej chwili sprawę w prokuraturze za pobicie policjanta i leczy się psychiatrycznie” – powiedział. Dodał, że „to starszy człowiek”, „były podwładny Wojtaniuka”, który „zajmował się logistyką, nie brał udziału w żadnych działaniach operacyjnych”. Na pytanie o zdjęcia z agentem Tomkiem, okrzykniętym przez media „polskim Bondem”, stwierdził, że pochodzą one z prywatnych imienin, poza tym „agent Tomek przy walizce pieniędzy był zaskoczony, że ktoś go fotografuje”. Sam Kaczmarek odgrażał się z kolei w RMF FM: „Mam zdjęcia z imprez szefa CBA Pawła Wojtunika. Będzie wiedział, o czym mówię”. Pojawił się też w TVP w programie Piotra Kraśko i piętnował „niekompetencję” dziennikarzy. PRoto.pl zapytało ekspertów, jak oceniają taką strategię wychodzenia z kryzysu.

Olgierd Annusewicz, politolog i konsultant, podkreśla, że reakcja PiS jest przede wszystkim spóźniona, a strategia zaatakowania i zdyskredytowania źródła jest jego zdaniem niewystarczająca. „»Festiwal« trwa już od trzech dni. PiS powinien zadziałać już pierwszego, by zapobiec 2 i 3 części publikacji. To kluczowy błąd kryzysowy” – komentuje. Uważa, że każda stacja TV byłaby zainteresowana skonfrontowaniem doniesień GW z Kaczmarkiem czy Kamińskim, a jeśli nawet nie – oni sami powinni wyjść z inicjatywą i np. zorganizować konferencję prasową. Same publikacje nie zrobiły na specjaliście wrażenia. „Nie było w nich nic bulwersującego, jeżeli chodzi o mechanikę pracy przykrywkowców, ale część informacji wymagała natychmiastowego ustosunkowania się – jak choćby te o Weronice Marczuk i Millerze czy te o »ustawianiu się« na Kwaśniewskiego” – tłumaczy. Poza tym źle się stało, że Kamiński nie wytłumaczył się z głównego zarzutu stawianego służbom – że były narzędziem do walki politycznej, a nie z korupcją. Co do zdjęć z półnagim agentem Tomkiem, Annusewicz ma jednoznaczny stosunek. Twierdzi, ze „dorabianie do nich legendy jest po prostu niewiarygodne” i takie wyjaśnienia „nie trzymają się kupy”. „Od CBA oczekiwałbym, by przy liczeniu operacyjnych pieniędzy korzystała raczej z liczarki. Jest bardziej dokładna” – żartuje.

Zgadza się z nim Wojciech Szalkiewicz, specjalista od marketingu politycznego, który również kontrę PiS-u ocenia jako „słabą”. Uważa, że kryzys należało zdusić w zarodku, a dezawuacja źródła – jako klasyczny atak ad personam – to „tłumaczenie dość pokrętne”. Choć – jak dodaje – „agentem jest się przez całe życie” i „tajne służby muszą być tajne – im mniej przecieków, tym lepiej”.  „Ponadto sama postać jest kontrowersyjna. Nie byłoby szumu, gdyby sprawa dotyczyła jakiegokolwiek innego agenta. A tak – wychowani jesteśmy na Jamsie Bondzie i to on kształtuje pożądany obraz agenta w naszych głowach. Tymczasem tu rzeczywistość skrzeczy” – mówi o Kaczmarku. Dodaje, że zdjęcia nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego, szczególnie, że agent Tomek jest teraz posłem. (es)

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin