„Jarosław Kaczyński jest bardzo subordynowanym aktorem” – mówi reżyser Jerzy Orłowski. Jego zdaniem zeszłoroczny, łagodny wizerunek prezesa Prawa i Sprawiedliwości był uzasadniony żałobą. Dlatego okazał się wiarygodny. Czy taki zabieg sprawdzi się i w tym roku? Orłowski ma wątpliwości, ponieważ dziś Kaczyński nie ma powodów do zmiany.
Dla współautora kampanii wyborczej prezesa PiS w 2010 roku, polityk to aktor. Nie ważne, jaki jest w rzeczywistości – powinien wypaść na tyle przekonująco, aby ludzie mu uwierzyli. W wywiadzie dla Gazety Wyborczej Orłowski przyznaje, że nie zagłębia się w psychologię bohatera spotu reklamowego. Choć jego zdaniem wizerunek polityka w kampanii nie może diametralnie różnić się od tego, który prezentuje przez cały rok w serwisach informacyjnych.
Orłowski zaprzecza opinii, zgodnie z którą w kampanii wyborczej 2010 Kaczyński tylko udawał łagodnego. Według niego był wiarygodny, jako polityk „skupiony, wyciszony”. W wywiadzie dla Gazecie Wyborczej reżyser wspomina, że zaproponował wówczas „powolne wejście w kampanię wyborczą, pokazanie Jarosława Kaczyńskiego jako myśliciela, męża stanu, człowieka skupionego nad losem Polski”.
Jak twierdzi Orłowski – nie mogło być inaczej. Prezes PiS nie mógł wejść w kampanię w sposób dynamiczny czy wręcz agresywny, ponieważ był w żałobie. Jego wizerunek nie zostałby wówczas odebrany jako wiarygodny. Z kolei zapytany o tegoroczną kampanię, reżyser odpowiedział: „Rok temu po katastrofie smoleńskiej Jarosław Kaczyński był wiarygodny, bo jego zmiana była wiarygodna, był powód. Dziś, kiedy nie ma motywu zmiany, z tą wiarygodnością jest duży problem.” (aw)


