Już sama dyskusja wokół kampanii społecznej, choćby negatywna, pomaga nagłośnić poruszany problem. Brief prezentuje przegląd kampanii, które spotkały się z falą krytyki, a mimo to przyniosły efekty.
Nieraz mocno krytykowane, kontrowersyjne akcje okazują się efektywne i trafiają do odbiorców. Zdarza się też, że zamiast skłaniać do refleksji powodują odrzucenie przekazu – zauważa Dominika Bulska.
Jako przykład akcji złej, przynoszącej jednak dobre efekty, autorka przytacza kampanię na rzecz bezpieczeństwa drogowego zrealizowaną przez Departament Środowiska Irlandii Północnej. Film, przedstawiający bawiących się w parku uczniów, którzy w pewnym momencie zostają zmiażdżeni przez zbyt szybko jadący samochód, skrytykowano m.in. za brak autentyczności, zbędny patos i okrucieństwo. Mimo to spot w ciągu tygodnia zebrał na YouTube’ie ponad 1,5 mln wyświetleń i przyciągnął uwagę społeczeństwa.
W „No Pressure” autorstwa brytyjskiej organizacji ekologicznej 10:10, dzieci, pracownicy biurowi i piłkarze są namawiani, by zaangażować się w redukcję dwutlenku węgla. Kto się nie zgodzi, zostaje wysadzony w powietrze. Brutalny film wywołał bardzo negatywne reakcje – Sony wycofało poparcie dla organizacji, spot usunięto, a dyrektor wydał oświadczenie z przeprosinami. Brytyjski humor nie został doceniony.
Bardzo negatywnie odebrano też akcję „I wish I had breast cancer”, której celem było zwiększenie świadomości społecznej na temat raka trzustki. Przekaz krytykowano przede wszystkim za sugerowanie, że niektóre rodzaje raka są mniej poważne od innych. Choć kampanię uznano za obraźliwą i deprymującą, badania pokazały, że dotarła do 27 proc. mieszkańców Wielkiej Brytanii i u 43 proc. z nich zwiększyła wiedzę na temat objawów raka trzustki.
„Smutny autobus” polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, któremu zarzucano okrucieństwo i brak skuteczności również przyniósł efekty – 26 proc. rodziców po jego obejrzeniu odwiedziło promowany portal, a 60 proc. zadeklarowało, że skorzysta z niego w przyszłości – czytamy.
Plakaty kampanii „Lift your skirt, save your live” prezentowały lokalne celebrytki, przyjmujące pozę Marylin Monroe z filmu „Słomiany wdowiec”. Akcję krytykowano za podobieństwo do reklam ubrań, zbyt prowokacyjny wydźwięk i niedostosowanie do panujących w Azji norm społecznych. Dzięki wywołanej w mediach dyskusji cel osiągnięto – wzbudzono uwagę społeczeństwa. (mb)