Na antenie radiowej Trójki mogliśmy wysłuchać materiału o relacjach pomiędzy koncernami a dziennikarzami, którzy szkodzą ich opinii. W programie przytoczono przykład Ralpha Nadera, który naraził się koncernowi samochodowemu serią niekorzystnych publikacji na temat bezpieczeństwa jego samochodów. Koncern chcąc sprawdzić, czy jego artykuły nie były inspirowane przez konkurencję, wynajął agencję detektywistyczną, która śledziła dziennikarza i „uprzykrzała” mu życie.
Jak twierdził Sylwester Latkowski, reżyser filmów dokumentalnych i reportaży, takie działania zdarzają się również w Polsce. Negatywnie wypowiedział się na temat koncernów: „Oni mają prawników i dziennikarze wiedzą, że można zabić człowieka, jego czas i nerwy, sądami i aktami oskarżenia (…) Jeśli będzie miał pan 10 aktów oskarżenia, to przy jedenastym się pan zastanowi, czy pisać o danej sprawie, bo nie będzie pan nic robił tylko chodził po sądach”.
Andrzej Kublik zauważył, że firmy mogą stosować bardziej finezyjne metody: „Jak się chce kogoś zdyskredytować, to rozpuszcza się o nim niekorzystne plotki, pogłoski i jeśli jest dużo takich plotek to trudno uznać, że to jakieś działanie spontaniczne (…), a można zrobić komuś krzywdę”. Iwona Janicka z agencji public relations GCI powiedziała, że w Polsce nigdy nie spotkała się z takimi praktykami, a w swojej codziennej pracy skupia się na merytorycznej argumentacji. Wiesław Godzic, medioznawca, tak skomentował relacje pomiędzy koncernami a dziennikarzami: „Mamy do czynienia ze stanem walki (…) ja bym tego ani nie bagatelizował, ani nie przeceniał”.


