Lobbyści nie cieszą się zaufaniem społecznym. Zazwyczaj kojarzą się z głośnymi aferami. „W Polsce wszystkim wszystko kojarzy się jak nie z seksem, to z lobbingiem. Obecnie jego definicja została rozszerzona na wszelkie działania zmierzające do wywarcia wpływu. Słyszałem nawet, że żona lobbowała u męża w sprawie konkretnego modelu pralki” – twierdzi Damian Zaczek, redaktor naczelny portalu decydent.pl.
Zakres obowiązków lobbysty nie jest jasno określony. Według Witolda Michałka, współwłaściciela firmy konsultingowej Unilob, praca ta skupia się głównie wokół zbierania, selekcjonowania i porządkowania informacji. „Większość zleceń dotyczy sytuacji, gdy już mleko się rozlało. Zleceniodawca budzi się nagle z ręką w nocniku i szuka wyjścia z sytuacji. Zostaje wtedy tylko zminimalizowanie strat, choć zdarzają się przypadki beznadziejne – dodaje Michałek. Ponadto specjaliści często zajmują się właśnie naprawianiem strat. Lobbysta jest potrzebny „różnym grupom społecznym. Ludzie mają konkretne potrzeby i chcą je wyartykułować. My jesteśmy od tego, żeby zrozumiale przekazać je decydentom” – twierdzi Krzysztof Budnik, współwłaściciel kancelarii prawnej Budnik Posnow & Partnerzy.
Jednak za najlepiej rozpoznawalnych lobbystów można uznać Kazimierza Marcinkiewicza, Lwa Rywina czy Marka Dochnala. Każdy z nich „zasłynął” w mediach, niekoniecznie z dobrą prasą. Jednak trudno będzie przebić aferę z 2006 roku w USA, w której Jack Abramoff został nazwany superlobbystą. Wyciągał miliony od Indian, którzy prowadzili kasyna. Część zdobytych pieniędzy przeznaczał na zdobycie politycznych wpływów, resztę sobie przywłaszczał. (kg)