niedziela, 14 grudnia, 2025
Strona głównaAktualnościNaczelny Rz: niewiarygodna presja rzecznika MSZ. Rzecznik: to tylko krytyka

Naczelny Rz: niewiarygodna presja rzecznika MSZ. Rzecznik: to tylko krytyka

„Karygodne” i „skandaliczne”, „kneblowanie ust wolnym mediom” – lawina takich opinii wypłynęła po informacji na temat kolejnej wpadki MSZ. Rzecznik ministerstwa, Marcin Bosacki, naciskał na dziennikarzy Rzeczpospolitej, by nie ujawniali, że resort wysyłał PIT-y białoruskim opozycjonistom, co mogło ich narazić na represje ze strony władz.

Jak zdradza na Twitterze autor kontrowersyjnego tekstu, Cezary Gmyz, Bosacki pytał go telefonicznie: „Czy ma Pan świadomość, że zadzwonię do pańskich przełożonych i zrobię wszystko by ten tekst się nie ukazał?”.  Mimo, że przedstawiciele MSZ rzeczywiście „wydzwaniali całą noc”, tekst i tak się ukazał – 18 października. Tydzień po publikacji naczelny Rzeczpospolitej, Tomasz Wróblewski, w radiowej Trójce oskarżył MSZ o wywieranie nacisków. „Gdyby to był jeden telefon, propozycja wyjaśnienia, stanowiska… Ale wydzwanianie do redaktora prowadzącego, potem do kierownika działu zagranicznego, a potem do kolejnych redaktorów i namowy do powstrzymania publikacji – to co innego” – tłumaczył później w Gazecie Wyborczej. Na komentarze nie trzeba było długo czekać.

Bosacki jednak zarzuty odpiera. „Nacisków nie było” – stwierdził – „Była nieudana, niestety, próba przekonania redakcji. W imię interesu państwa i ludzi na Białorusi. Powtórzyłbym ją dziś”. Co więcej, w oficjalnym oświadczeniu dodał, że „cała sprawa nie świadczy o »niewiarygodnej presji« MSZ na redakcję »Rz«, a raczej o nieprzyzwyczajeniu redakcji, że praca dziennikarzy, zwłaszcza gdy jest nieodpowiedzialna, może być oceniana i krytykowana”.  Te słowa na dobre rozsierdziły środowisko dziennikarskie. „Ja bym jednak prosił Marcina Bosackiego, żeby się na swojej robocie łaskawie skupił, a nie uczył dziennikarzy, jak mają pracować” – skomentował Łukasz Warzecha z dziennika Fakt. Według niego źródłem problemów nie jest to, że Rzeczpospolita chciała napisać o blamażu MSZ. „Źródłem problemów jest blamaż MSZ” – krytykował na antenie TOK FM. Inni chętnie przypominają o niedawnym skandalu w związku z opozycjonistą Alesiem Bialackim, którego spotkały represje ze względu na podobną wpadkę polskiej prokuratury w sierpniu zeszłego roku. Rykoszetem dostało się też samemu Radosławowi Sikorskiemu. „Rykoszetem dostało się także Radosławowi Sikorskiemu. „Sikorski się kajał, zapewniał, że ten błąd się więcej nie powtórzy, a znowu jest to samo. Powtarza te same błędy, tak jakby nie był w stanie wyciągnąć wniosków organizacyjnych, instytucjonalnych, dyscyplinarnych wobec swoich urzędników. Co może świadczyć, że ma w swojej instytucji gigantyczny chaos, nad którym nie panuje” – zarzuca mu Warzecha. Według Cezarego Łazarewicza z Newsweeka to kompletna kompromitacja. Oczekuje oświadczenia z cyklu: „Przepraszamy, to więcej się nie powtórzy”.

Tymczasem teraz, gdy Bosacki tłumaczy, że „żaden z uczestników od lutego, gdy PiT-y wysłano, nie spotkał się z jakimikolwiek nieprzyjemnościami ze strony władz białoruskich”, dziennikarze Rzeczpospolitej dorzucają oliwy do ognia i sugerują, że polski ambasador miał naciskać na białoruską opozycję, by ta nie wyciągała sprawy Bialackiego na światło dzienne. I te ustalenia MSZ nazywa kłamstwem. Podobnie jak to, że Bosacki komukolwiek groził. Tymczasem Wróblewski komentuje: „Jeżeli ujawniamy ewidentną niedoróbkę i niechlujstwo urzędników MSZ, to wbrew twierdzeniom rzecznika Bosackiego nie jest to działanie na szkodę państwa, tylko na korzyść, żeby pozbyli się fatalnie funkcjonujących urzędników”. (es)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj