Naczelny Rz: niewiarygodna presja rzecznika MSZ. Rzecznik: to tylko krytyka

dodano: 
26.10.2012
komentarzy: 
0

„Karygodne” i „skandaliczne”, „kneblowanie ust wolnym mediom” – lawina takich opinii wypłynęła po informacji na temat kolejnej wpadki MSZ. Rzecznik ministerstwa, Marcin Bosacki, naciskał na dziennikarzy Rzeczpospolitej, by nie ujawniali, że resort wysyłał PIT-y białoruskim opozycjonistom, co mogło ich narazić na represje ze strony władz.

Jak zdradza na Twitterze autor kontrowersyjnego tekstu, Cezary Gmyz, Bosacki pytał go telefonicznie: „Czy ma Pan świadomość, że zadzwonię do pańskich przełożonych i zrobię wszystko by ten tekst się nie ukazał?”.  Mimo, że przedstawiciele MSZ rzeczywiście „wydzwaniali całą noc”, tekst i tak się ukazał – 18 października. Tydzień po publikacji naczelny Rzeczpospolitej, Tomasz Wróblewski, w radiowej Trójce oskarżył MSZ o wywieranie nacisków. „Gdyby to był jeden telefon, propozycja wyjaśnienia, stanowiska... Ale wydzwanianie do redaktora prowadzącego, potem do kierownika działu zagranicznego, a potem do kolejnych redaktorów i namowy do powstrzymania publikacji - to co innego” – tłumaczył później w Gazecie Wyborczej. Na komentarze nie trzeba było długo czekać.

Bosacki jednak zarzuty odpiera. „Nacisków nie było” – stwierdził – „Była nieudana, niestety, próba przekonania redakcji. W imię interesu państwa i ludzi na Białorusi. Powtórzyłbym ją dziś”. Co więcej, w oficjalnym oświadczeniu dodał, że „cała sprawa nie świadczy o »niewiarygodnej presji« MSZ na redakcję »Rz«, a raczej o nieprzyzwyczajeniu redakcji, że praca dziennikarzy, zwłaszcza gdy jest nieodpowiedzialna, może być oceniana i krytykowana”.  Te słowa na dobre rozsierdziły środowisko dziennikarskie. „Ja bym jednak prosił Marcina Bosackiego, żeby się na swojej robocie łaskawie skupił, a nie uczył dziennikarzy, jak mają pracować” – skomentował Łukasz Warzecha z dziennika Fakt. Według niego źródłem problemów nie jest to, że Rzeczpospolita chciała napisać o blamażu MSZ. „Źródłem problemów jest blamaż MSZ” – krytykował na antenie TOK FM. Inni chętnie przypominają o niedawnym skandalu w związku z opozycjonistą Alesiem Bialackim, którego spotkały represje ze względu na podobną wpadkę polskiej prokuratury w sierpniu zeszłego roku. Rykoszetem dostało się też samemu Radosławowi Sikorskiemu. „Rykoszetem dostało się także Radosławowi Sikorskiemu. „Sikorski się kajał, zapewniał, że ten błąd się więcej nie powtórzy, a znowu jest to samo. Powtarza te same błędy, tak jakby nie był w stanie wyciągnąć wniosków organizacyjnych, instytucjonalnych, dyscyplinarnych wobec swoich urzędników. Co może świadczyć, że ma w swojej instytucji gigantyczny chaos, nad którym nie panuje” – zarzuca mu Warzecha. Według Cezarego Łazarewicza z Newsweeka to kompletna kompromitacja. Oczekuje oświadczenia z cyklu: „Przepraszamy, to więcej się nie powtórzy”.

Tymczasem teraz, gdy Bosacki tłumaczy, że „żaden z uczestników od lutego, gdy PiT-y wysłano, nie spotkał się z jakimikolwiek nieprzyjemnościami ze strony władz białoruskich”, dziennikarze Rzeczpospolitej dorzucają oliwy do ognia i sugerują, że polski ambasador miał naciskać na białoruską opozycję, by ta nie wyciągała sprawy Bialackiego na światło dzienne. I te ustalenia MSZ nazywa kłamstwem. Podobnie jak to, że Bosacki komukolwiek groził. Tymczasem Wróblewski komentuje: „Jeżeli ujawniamy ewidentną niedoróbkę i niechlujstwo urzędników MSZ, to wbrew twierdzeniom rzecznika Bosackiego nie jest to działanie na szkodę państwa, tylko na korzyść, żeby pozbyli się fatalnie funkcjonujących urzędników”. (es)

Źródło:

gazeta.pl, Naczelny „Rz” o naciskach z MSZ: To była niewiarygodna presja... Rzecznik MSZ: Praca dziennikarzy może być krytykowana, Michał Gostkiewicz, 25.10.2012/ gazeta.pl, „Niech rzecznik MSZ nie uczy nas zawodu”, asia, 25.10.2012
komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin