„Z panem rzecznikiem to się w ogóle nie współpracuje” – tak o Pawle Grasiu mówi w Tok FM Eliza Olczyk z Rzeczpospolitej. Według niej Graś jest niedostępny telefonicznie dla nikogo, a czasami niektórym dziennikarzom odpisuje na SMS-y. Sama Olczyk pisze do rzecznika SMS-y z prośbą o komentarz, ale jak mówi, głównie po to, żeby być w porządku wobec samej siebie.
„Niektórym dziennikarzom odpowiada na Twitterze, ale ja akurat nie mam tam konta – zauważa Olczyk w portalu Tok FM. A Aleksandra Pawlicka z Newsweeka dodaje, że „ostatnio zaczął odpisywać na SMS-y”. Niezbyt dobre doświadczenia ma także Andrzej Stankiewicz z Wprost: „Naskarżył na mnie do naczelnego na Twitterze. Gdy zapytałem, czemu nie odezwał się do mnie, odpisał: bo pana nie ma na Twitterze”.
Zdaniem dziennikarki Rzeczpospolitej złote czasy rządowego PR-u minęły wraz z poprzednią kadencją. Ofensywa medialna polegająca na serii konferencji prasowych ministrów sprawdza się, zdaniem Olczyk, fatalnie. „Wychodzą ci ministrowie, opowiadają rzeczy, o których już dawno mówili i których wdrożenie się im po prostu nie udało, a przedstawiają to jako zapowiedzi na dalsze 3 lata. Ta strategia wyjścia z impasu medialnego jest po prostu fatalna, a tam, gdzie rzeczywiście można się pochwalić, rząd zaspał całkowicie” – podsumowuje. Pawlicka twierdzi nawet, że Graś to „jeden z najtrudniej dostępnych rzeczników, jakich pamięta”. I również nie szczędzi mu słów krytyki: „Jest właściwie nieistniejący i nieużyteczny dla dziennikarzy. Choć w ostatnim czasie muszę przyznać, że odpowiada na SMS-y. To jedyne ożywienie, jakie nastąpiło między mną, jako dziennikarzem jednego z czołowych tygodników, a rzecznikiem rządu” – opowiada. Mimo to, politykę rządu ocenia dobrze: „o pięciu latach rządów, jednak ciągle się broni. Po pierwszych dwóch latach skończyły się codzienne wystąpienia i chwalenie się. Z drugiej strony potrafią tak sterować wydarzeniami, tak rzucać różne wydarzenia, że to co jest niewygodne, dostaje szybko dosyć pożywki innego wydarzenia. Nie mówię, że wszystko jest sterowane, bo tak się nie da, ale jest to sprawnie robione”.
Stankiewicz z Wprost twittowanie ministra ocenia jako „irytujące”. „On zupełnie na poważnie twittuje z ludźmi, którzy się ukrywają pod pseudonimami, nie chcą ujawniać imienia i nazwiska, a kiedy trzeba odpowiedzieć na jakieś pytanie, to kontakt z nim jest niebywałym problemem” – mówi Tok FM. I ma na to swoją teorię: „Donald Tusk w towarzystwie Grasia się dobrze czuje i jak premier ma jakiś problem, to Graś jest od tego, żeby mu poprawić humor”. Zgadza się z nim Paweł Wroński z Gazety Wyborczej, który Grasia nazywa „pierwszym frontmenem premiera”. Co dziennikarz myśli o strategii komunikacji rządu? „To jest rząd o bardzo nieskoordynowanym PR-rze, o niektórych świetnych pomysłach i momentach, w których przestrzeń dyskursu oddaje walkowerem” – komentuje Wroński. (es)