Promująca stolicę Wielkopolski kampania „Poznań da pracę”, której billboardy wprawiały w osłupienie mieszkańców wielu miast, w praktyce przyniosła… dwa nowe etaty – informuje Dziennik Gazeta Prawna.
Klara Klinger przypomina, że pieniądze na kampanię wyłożył urząd miasta. „Okazuje się jednak, że za 700 tys. zł miała reklamować siłę gospodarczą miasta i zachęcić inwestorów, a nie ułatwić znalezienie zajęcia” – pisze dziennikarka. W sumie na stronie, do której odsyłali autorzy reklam, zamieszczono około 200 ofert, przede wszystkim dla branży informatycznej. „Szkoda tylko, że praca znalazła się na drugim, jeśli nie na trzecim planie” – komentuje Klinger. „Na zamieszczone ogłoszenia odpowiedziało wielu kandydatów. Agencje rekrutacyjne informują, że otrzymały blisko pół tysiąca CV” – przyznaje Lucyna Giese z biura promocji miasta. Były aplikacje z Kalisza, Warszawy, Zielonej Góry, Szczecina, Gdańska, Łodzi, Sosnowca czy Bełchatowa.
Najczęściej stronę odwiedzali jednak sami poznaniacy. Problem w tym, że wysyłający swoje zgłoszenia nie mieli pojęcia, że chodzi o promocję miasta, a nie zakrojoną na szeroką skalę rekrutację. „Kampania ma przede wszystkim charakter wizerunkowy, ponieważ Poznań to miasto, w którym bezrobocie utrzymuje się na najniższym poziomie w Polsce” – tłumaczy Giese. A Klinger podkreśla, że Poznań to nie wyjątek – wiele miast sięga po niestandardowe chwyty, by wypromować swój wizerunek. Ostatnio modne są seriale. Toruń stał się jednym z bohaterów serialu „Lekarze”, za co miasto zgodziło się zapłacić 350 tys. zł – czytamy w gazecie. Bohaterka regularnie uprawia jogging, dzięki czemu reżyserzy mogą pokazać „piękne toruńskie widoki”. Nie wspominając o Sandomierzu w „Ojcu Mateuszu” czy Bydgoszczy – w „Barwach szczęścia”. Coraz chętniej miasta sięgają też po social media – z raportu „Social Media raport 2012” wynika, że na Facebooku jest ich już 903. (es)


