PR-owcy na usługach polityków

dodano: 
16.04.2012
komentarzy: 
1

Czy PR-owiec może promować polityków, których poglądów nie popiera? „Każdy ma kredyt, leasing, rodzinę. Za duże pieniądze podjąłbym się rewitalizacji marki Młodzież Wszechpolska” - odpowiada w Gazecie Wyborczej były doradca Donalda Tuska.

Renata Grochal i Wojciech Szacki w tekście „Kto nie piaruje, ten ginie” podkreślają, że dziś żaden polityk nie może obejść się bez PR-owego doradcy. „Sprawa ACTA pokazała, że próbowaliśmy po­rozumieć się z młodymi z poziomu geriatrii. To z góry skazane na porażkę. O wyniku następnych wyborów będą decydować ludzie w wieku 40 lat i musimy znaleźć z nimi wspólny język” – mówi je­den z PR-owców Tuska, Szymon Milczanowski, który niegdyś pracował w biurze prasowym Leszka Balcerowicza i Sławomira Skrzypka. Teraz doradza ministrowi Rostowskiemu. Twierdzi, że PR-owiec powinien pozostawać w cieniu. Polityków, z którymi pracuje, nazywa „pro­duktami”. Jego credo to nie zmieniać „produktu”, bo to się nie opłaca. Dlatego nie próbował odwo­dzić Rostowskiego od ostrych wystąpień w Sejmie albo ujawnienia swojego konserwatyzmu w spra­wach światopoglądowych, np. tego, że jest za zakazem in vitro, co zaskoczyło większość PO – czytamy w dzienniku.

„Niektórym się wydaje, że dobry PR jest wte­dy, gdy powiedzą politykowi: załóż niebieską ko­szulę, to dobrze wypadniesz w telewizji. Ale to śle­pa uliczka, bo PR-owiec nie powinien zmieniać osoby, z którą pracuje. Takie kłamstwo zawsze wyj­dzie” - przestrzega Milczanowski. Przyznaje, że jego podopieczni obrażają się, gdy musi im zwrócić uwagę typu: „Obetnij paznokcie, umyj włosy, użyj nitki dentystycznej”. Według Piotra Mościckiego o sukce­sie w PR decydują dwie sprawy. „Po pierwsze - musisz mieć wielką bazę kontaktów i dobre relacje z me­diami. Po drugie - intuicja. Jeśli jej zabraknie, wszyst­ko na nic” – mówi. Na dowód podaje przykład z ostatnich wyborów do Sejmu, kiedy to Grzegorz Napieralski poszedł z córka­mi do księgami, by kupić wyprawkę do szkoły i po­kazać, jak jest drogo. „W teorii świetny pomysł, ty­le że dziewczynki na widok kamer i dziennikarzy prawie się popłakały. Wyszło fatalnie. Zabrakło in­tuicji” - zaznacza Mościcki. Zapytany o PR-owy majstersztyk, podaje kampanię prezydencką Jarosława Kaczyńskiego. To, że Polacy uwierzyli w jego „dobrotliwość” uważa za „cud nad Wisłą”. Największą klapą z kolei była jego zdaniem komunikacja rządu w sprawie ACTA. Za dobry PR chwali ministra Sławomira Nowaka.  Inny rozmówca gazety zdradza: „Dobry PR jest nie wtedy, gdy się powie, że 2+2=4. Dobry jest wtedy, gdy się powie 2+2, a odbiorca sam wykona dodawanie. Jego wynik uzna za myśl wła­sną i będzie do niej przywiązany. Chodzi o stwo­rzenie sieci takich ludzi. Dobry PR to zapobieganie pożarom, nie ich gaszenie”. (es)

Źródło:

Gazeta Wyborcza, Kto nie piaruje, ten ginie, Renata Grochal, Wojciech Szacki, str. 28, 14.04.2012
komentarzy:
1

Komentarze

(1)
Dodaj komentarz
16.04.2012
15:09:57
PRowiec
(16.04.2012 15:09:57)
A czemu nikt nie pyta adwokata czy zawsze bierze tylko te sprawy, gdzie wie, że klient jest niewinny... lub zgadza sie z tym co ten klient zrobił
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin