Są winni wpadki z drukiem błędnych map na Euro 2012. Odpowiedzialne jest… Biuro Promocji Miasta. Ukaranych będzie dwóch urzędników, ale jego szefowa, Katarzyna Ratajczyk, nie poniesie żadnych konsekwencji – podaje Życiewarszawy.pl
Urzędnicy zostali ustnie upomniani i nie dostali nagrody kwartalnej – czytamy w dzienniku. Mapki błędnie wskazywały punkty, w których były rozstawione rzeźby 16 syrenek z flagami państw uczestników mistrzostw. Syrenka z placu Trzech Krzyży została przeniesiona na Stare Miasto, plac Zamkowy znalazł się na Powiślu, a pomnik Kopernika powędrował na rondo Dmowskiego – to tylko niektóre z kompromitujących miasto błędów. Nie ujrzałyby one światła dziennego, gdyby nie jeden pechowy egzemplarz, który trafił w ręce posła PiS, Jarosława Krajewskiego. Reszta – według informacji z warszawskiego Ratusza – została wycofana i trafiła na przemiał. I wtedy się zaczęło – pojawiły się pytania o koszty i urzędnicy mieli kłopot. W końcu stwierdzili, że winę ponosi drukarnia i to ona naprawi szkodę, oczywiście bezkosztowo. Szybko jednak wyszło na jaw, że felernych ulotek było więcej, a dokładnie 350 tys. Do tego kosztowały w sumie 30 tys. zł., a za druk nowych (już tylko 50 tys. sztuk) – podaje Życiewarszawy.pl – ratusz zapłacił 6,8 tys. zł. Gdy okazało się, że nowe ulotki są droższe od poprzednich, władze miasta „pierwszy raz od sześciu lat przyznały, że winę ponosi Biuro promocji”. Ale nie Katarzyna Ratajczyk. „Z tego wnioskuję, że dyrektor Katarzyna Ratajczyk, która powinna bezpośrednio odpowiadać za to, co się w jej biurze dzieje, otrzymała nagrodę mimo ewidentnej gafy” – komentuje radny Krajeński. Jego zdaniem to dowodzi, jaki system premiowania urzędników obowiązuje w Ratuszu. (es)