Na początku stycznia Renault zwolnił trzech swoich dyrektorów, zarzucając im szpiegostwo gospodarcze. Tymczasem śledztwo dotyczące tej sprawy zamieniło się w farsę – czytamy na stronie bbc.co.uk.
Sprawa Renault przypomina klasyczny skandal, powiązany z mediami, przemysłem, służbami specjalnymi, politykami oraz… dezinformacją. Sprawa dotyczyła trzech osób: Michela Balthazarda – dyrektora ds. nowych technologii, jego zastępcy Bertrand Rochette oraz Matthieu Tenenbauma – zastępcy dyrektora działu pojazdów elektrycznych. Cała trójka została oskarżona o sprzedawanie informacji dotyczących programu budowy samochodów elektrycznych, wartego 4 miliardy euro.
Renault przeprowadziło wewnętrzne śledztwo. Ponieważ rząd Francji jest jednym z właścicieli koncernu, sprawą zajęła się też francuska agencja wywiadowcza DCRI. Odkryła ona, że zarzuty dotyczące zwolnionych dyrektorów były oparte na donosie jednego anonimowego informatora, a konta, na które miały rzekomo wpływać pieniądze za przekazane tajemnice, nie istnieją. Całkowicie realne były natomiast pieniądze, które Renault przekazało anonimowemu informatorowi – 250 tys. euro.
W efekcie Renault zrehabilitowało swoich byłych pracowników, a w areszcie znalazł się… dyrektor ds. bezpieczeństwa Renault, którego oskarżono o oszustwo. Członkowie zarządu Renault zostali za to uznani za lekkomyślnych paranoików z szefem koncernu Carlosem Ghosnem na czele. „Oczywiście, że jesteśmy pewni. Gdybyśmy nie byli pewni, nie znajdowalibyśmy się w punkcie, w którym znajdujemy się teraz” – zapewnił on w jednym z wywiadów dotyczących przemysłowego szpiegostwa zapewniając, że „nie jesteśmy amatorami” i „nie wymyśliliśmy tej sprawy”. (ks)


