Francuska interwencja, znana jako Operacja Serwal, rozpoczęła się w połowie stycznia. W jej wyniku walczący o własne państwo islamscy partyzanci zostali wyparci na pustynną północ Mali.
Jak zaznaczył sekretarz generalny RSF Christophe Deloire, francuskie władze, wspierane przez Malijczyków osiągnęły podczas interwencji cel, zdefiniowany jako „brak obrazów z frontu”.
Jego zdaniem dziennikarze byli trzymani z dala od strefy działań i nie mieli możliwości bezpośredniego obserwowana wydarzeń i zbierania informacji.
Zdaniem Deloire’a RSF rozumie chęć zapewnienia przez francuską armię bezpieczeństwa dziennikarzom. Jednak francuskie Ministerstwo Obrony powinno „sprostać wymaganiom, jakie niosą demokratyczne wartości i zapewnić mediom bezpośredni dostęp do wydarzeń”.
Jak czytamy na stronie RSF, frustrację zarówno lokalnych jak i francuskich dziennikarzy, budziła ich zależność od informacji przekazywanych przez służby prasowe resortów obrony i spraw zagranicznych. W tydzień od rozpoczęcia operacji kilku dziennikarzom umożliwiono podróż w rejon operacji w asyście francuskich żołnierzy. Dopuszczono do niej jedynie dziennikarzy z francuskich państwowych mediów. Po tej wyprawie media znów nie mogły działać swobodnie. W zamian wojskowi umożliwili dziennikarzom wstęp do miast odbitych z rąk rebeliantów, ale tylko w konwojach z żołnierzami. (ks)


