Rzadko odmawiam

dodano: 
12.12.2008
komentarzy: 
4

Tygodnik Przekrój zamieszcza wywiad z brytyjskim PR-owcem Timothy Bellem, o którym zrobiło się głośno w polskich mediach po tym, jak rozpoczął on współpracę z prezydentem Białorusi. Podczas rozmowy Bell uchyla rąbka tajemnicy na temat tego oraz kilku innych słynnych klientów.

Bell przyznaje, że rzadko odmawia klientom proszącym go o doradztwo wizerunkowe. „Jestem biznesmenem, który zajmuje się komunikacją. Pracuję dla konkurujących ze sobą banków, towarzystw ubezpieczeniowych, państw, które się lubią albo nie”. Dotychczas nie odmówił między innymi chilijskiemu prezydentowi Augusto Pinochetowi, rosyjskiemu milionerowi Borysowi Bierezowskiemu, a także „żelaznej damie” Margaret Thatcher i jej synowi, oskarżonemu o zamach stanu w Gwinei Równikowej. Najbardziej dumny jest jednak, jak sam twierdzi, ze współpracy z prezydentem RPA Frederikiem de Klerkiem, któremu pomagał przekonać białych mieszkańców kraju do zniesienia apartheidu.

Bell nie widzi dwuznaczności w pomaganiu tak odmiennym klientom, nie chce też mówić, ani o szczegółach współpracy z Łukaszenką, ani tym bardziej oceniać jego polityki. „Co pani rozumie przez słowo >>dyktator<<”, pyta retorycznie.(ał)

 Zapraszamy do dodawania opinii na temat pracy dla konkurujących ze sobą klientów i portfolio lorda Bella.

Źródło:

Przekrój, Adwokat diabłów, rozmawiała Kamilla Staszak, 11.12.08, s. 36
komentarzy:
4

Komentarze

(4)
Dodaj komentarz
10.04.2015
23:58:02
Pytek
(10.04.2015 23:58:02)
Co teraz robi Timothy Bell? Już Łukaszence nie pomaga?
13.12.2008
15:51:10
Spin doktor diabła
(13.12.2008 15:51:10)
W The Guardian znalazłam komentarz Lionela Beehnera &#8222;Dlaczego potrzebujemy Białorusi&#8221;. Autor twierdził, że był w tym kraju, ulice są tam czyste i chodzą po nich zadowoleni ludzie. Przekonywał, że warto, aby kraje UE rozmawiały z Łukaszenką. Kilka lat temu Bell doradzał Arabii Saudyjskiej w sytuacji kryzysowej dotyczącej odkrycia przyjmowania przez członków saudyjskiej rodziny królewskiej łapówek w zamian za kontrakty na zakup brytyjskiej broni. Pod wpływem kierowanej przez Bella kampanii w mediach ukazały się liczne artykuły, wypowiedzi biznesmenów i polityków tłumaczących potrzebę szybkiego zakończenia sprawy, gdyż w przeciwnym razie może to mieć negatywny wpływ na lukratywne interesy Wielkiej Brytanii z tym krajem. Śledztwo w grudniu 2006 roku wstrzymał Tony Blaira, jako powód podając dobro państwowe. Czy jednak w globalnej rzeczywistości XXI wieku, gdzie wszystko jest powiązane, można funkcjonować w świecie demokratycznym, korzystać z jego dobrodziejstw, a z drugiej strony bez negatywnych skutków wspierać wyrafinowanymi metodami to, co powinno zniknąć- dyktatorów, korupcję, szemrane interesy? A swoje działania tłumaczyć niezaprzeczalnym prawem wolnego świata do przedstawienia swojego punktu widzenia. Za takie postępowanie i odsuwanie odpowiedzialności za konsekwencje, przyjdzie lordowi Bellowi oraz wielu innym ludziom żyjącym w demokratycznych krajach płacić wysoką cenę.
13.12.2008
12:20:42
realPR
(13.12.2008 12:20:42)
bardzo dobrze - profesjonalizm. nie garbaty mesjanizm.
12.12.2008
13:30:01
Maria
(12.12.2008 13:30:01)
Pecunia non olet..... to naprawdę przykre! To działania i wypowiedzi takich ludzi jak lord Bell powodują, iż tzw. opinia publiczna postrzega public relations jako brudne, nieetyczne i niemoralne działania, a piarowców jako ludzi do wynajęcia przez każdego. Myślę, że nie miałby kłopotów ze zdefiniowaniem słowa dyktator, gdyby żył w kraju rządzonym przez dyktatora...
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin