P.J. Crowley, rzecznik Departamentu Stanu, odchodzi pod naciskiem Białego Domu. Podał się do dymisji po serii wypowiedzi na temat traktowania Bradley’a Manninga – szeregowca aresztowanego pod zarzutem przekazania tajnych informacji portalowi WikiLeaks. Rzecznik krytykował… kolegów z innego departamentu.
Zapytany o domniemane torturowanie żołnierza, Crowley powiedział w zeszłym tygodniu, że działania Departament Obrony „są śmieszne, bezproduktywne i głupie”. Choć, jak przyznał, Manning zasłużył na więzienie. April Ryan, korespondentka Białego Domu dla American Urban Radio powiedziała w sobotę, że Crowley’owi „nie podoba się, jak traktuje się więźniów, ponieważ jego ojciec był jeńcem wojennym”.
Administracja prezydenta Obamy była bardzo niezadowolona z wypowiedzi rzecznika i już od jakiegoś czasu nalegała na jego odejście. Z nieoficjalnych informacji amerykańskich mediów wynika, że Crowley’a zastąpi człowiek, który z polecenia Białego Domu miał zostać jego prawą ręką – Mike Hammer. (iw)


