Rzecznikowanie w moro to prawdziwa szkoła życia

dodano: 
07.12.2012
komentarzy: 
0

„Oficerem prasowym – rzecznikiem jest się 25 (sic!) godzin na dobę. Niewątpliwie zajęcie to przeznaczone jest dla entuzjastów. Ciągłość oraz terminowość informowania opinii publicznej są wyznacznikami skuteczności oraz efektywności prowadzonych działań” – twierdzi Tomasz Szulejko, rzecznik prasowy Dowództwa Wojsk Lądowych.

Największą trudnością związaną z rzecznikiem jest brak odpowiednio wykwalifikowanego i doświadczonego personelu, dlatego „NATO prowadzi kursy nie tylko w swojej szkole w Obermmergau, lecz także w wielu krajach członkowskich” – twierdzi podpułkownik Dariusz Kacperczyk. Także „utrzymanie wiarygodności oficjalnych kanałów informacyjnych” jest problemem dla armii państw członkowskich. „Przyznać jednak trzeba, że w ostatnich dziesięciu latach wojskowe służby prasowe diametralnie się zmieniły” – czytamy w Polska Zbrojna. Jak? Nie tylko zwiększyła się liczba rzeczników (w 2006 r. w Siłach Zbrojnych RP było 12 rzeczników na etacie, obecnie – 67), ale także ich przygotowanie – wielu z nich ma kierunkowe wykształcenie. Poza tym potrzebne są takie cechy, jak: umiejętność łatwego i zrozumiałego wypowiadania się, znajomość języka angielskiego oraz umiejętności interpersonalne. Przyszli rzecznicy są doszkalani - z prawa prasowego, pisania informacji rasowych, mają warsztaty radiowe i operatorskie, ćwiczą się w pokonywaniu sytuacji kryzysowych, przechodzą kursy fotograficzne oraz uczą się jak wykorzystać psychologię w public relations.

Minimum na stanowisku oficera prasowego to umiejętność nawiązywania kontaktów. „Po pierwsze, wciąż trzeba szukać tematów, pisać informacje prasowe i artykuły do czasopism, przygotowywać materiały zdjęciowe czy filmowe. Po drugie, to nie jest praca od godziny do godziny” – czytamy w gazecie. Podpułkownik Kacperczyk dostrzega jeszcze jeden niezbędny element – ten zawód trzeba po prostu lubić, bo „bez tego nie da się odpisywać na maile w soboty i niedziele lub wyjaśniać wojskowych zawiłości przez telefon w czasie komunii dziecka albo o godzinie 22”.

Pracy nie ułatwia też brak rozbudowanych biur prasowych, często za wizerunek „danej jednostki odpowiada jedna osoba” – informuje gazeta. Jednak to na misjach rzecznicy przechodzą prawdziwą szkołę życia – czasem niełatwe kontakty z sojusznikami oraz dramatyczne sytuacje. „Praca w specyficznych warunkach, wizyty zagranicznych gości, kontakty z dziennikarzami z całego świata, ale też obecność tych akredytowanych na terenie bazy to prawdziwa szkoła życia, sto razy lepsza niż jakiekolwiek szkolenie medialne” – opisuje major Plażuk na łamach Polski Zbrojnej.

Oprócz sytuacji trudnych (informowanie, że ktoś został ranny lub zginął) oficerowie prasowi mierzą się z kwestiami „technicznymi”, np. z brakiem tłumacza. O ile w Iraku polskim rzecznikom pomagali ludzie, którzy śledzili lokalne i państwowe media, to w Afganistanie brakuje etatowych tłumaczy.

Wykorzystanie mediów społecznościowych w komunikacji to już standard – teraz także w wojsku. „Możemy reagować natychmiast. Media społecznościowe stoją na równi z prasą, telewizją i radiem” – opowiada major Plażuk. Na Facebooku można odnaleźć profil Wojska Lądowego, Sił Powietrznych, Marynarki Wojennej, Żandarmerii Wojskowej, Wojsk Specjalnych. (kg)

Źródło:

Polska Zbrojna, Na medialnym froncie, 1.12.2012
komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin