Rzeszów na stronie prezydencji promowała... łechtaczka

dodano: 
01.07.2011

Autor:

Edyta Skubisz
komentarzy: 
2

Śląsk to miasto, Rzeszów wyróżnia pomnik w kształcie łechtaczki, Łódź liczy sobie 123 studentów, nie zgadza się także liczba jej mieszkańców, a w Bydgoszczy nie ma co zwiedzać  - oto kilka zabiegów promocyjnych polskiego MSZ na czas prezydencji. Wszystko na godziny przed jej oficjalnym startem.

Polska prezydencja nie ma szczęścia do promocji. Była sprawa bączka, co do którego wahano się, czy jest dziełem kreatywności polskich projektantów, czy może zrodził się najpierw w latach 50. w głowie plastyczki Marii Veltuzen. Potem było logo, które podzieliło Polaków i węgierskie wino promowane przez ministra Sikorskiego, które przelało czarę goryczy. Teraz obiekcje zgłaszają kolejno miasta, do których odwiedzenia zaprasza oficjalna strona internetowa polskiej prezydencji. Pierwsza nierzetelne informacje na stronie firmowanej przez MSZ oprotestowała Bydgoszcz. Teraz kolej na Rzeszów. Według autorów portalu stolicę Podkarpacia promuje „kontrowersyjny pomnik w kształcie łechtaczki”.

„Rzeczywiście taka opinia jest dość powszechna, uważam jednak, że Rzeszów zasługuje na to, by kojarzyć się z czymś innym, niż łechtaczka” - powiedział PRoto.pl Maciej Chłodnicki, rzecznik prasowy prezydenta Rzeszowa. Dodał on także, że sprawa jest poważna: „Skoro sam rząd twierdzi, że prezydencja jest doskonałym narzędziem do promocji Polski, to tym bardziej powinna się w ten sposób przysłużyć polskim miastom. Przewodnik dotyczący Rzeszowa bynajmniej nie spełnia takiej roli, powiedziałbym, że nas wręcz ośmiesza”. Okazuje się, że żadna z osób odpowiedzialnych za przygotowanie materiałów promocyjnych na stronie polskiej prezydencji nie kontaktowała się w tej sprawie z odpowiednimi urzędami. „Zawartość poszczególnych sekcji była opracowywana w oparciu o informacje pochodzące z różnych ogólnodostępnych źródeł, w tym stron internetowych miast.  Rekomendacje atrakcji, restauracji, imprez etc. były indywidualnym wyborem lokalnych autorytetów, twórców związanych z miastem etc.” - komentuje Konrad Niklewicz, rzecznik prezydencji w Radzie EU. Na stronie internetowej Rzeszowa próżno jednak szukać porównań pomnika do genitaliów żeńskich.

Pomnik jak łechtaczka

Po tym jak Bydgoszcz zgłosiła poprawki, ze strony zdjęto polskie tłumaczenie. Miasto miało kilka uwag – zdjęcia wstawione na stronę przedstawiały podupadające kamienice pomalowane sprayem, były też błędy merytoryczne. Jak stwierdziła Marta Stachowiak, doradca prezydenta, zgłoszono m.in. poprawkę co do informacji, jakoby Bydgoszcz ukończyła 10-letnią budowę teatru: „Autorzy mieli najwidoczniej na myśli operę bydgoską”.  Stachowiak zdradza również, jaką otrzymała odpowiedź w tej sprawie - wytknięte błędy merytoryczne poprawiono, zaś jeśli chodzi o sposób przedstawienia miasta – „w zamyśle autorów strona nie miała być wyczerpującym kompendium wiedzy”. Oficjalnie Niklewicz  tłumaczył wówczas, że „błędy merytoryczne wynikały ze złej jakości tłumaczenia na język polski”. Skąd w takim razie wziął się pomysł na tekst w stylu: „The controversial, clitoris-shaped monument to Soviet soldiers erected at one of main intersections in the 1970s has become an icon of the new Rzeszów”( „Kontrowersyjny pomnik na cześć żołnierzy radzieckich, kojarzący się z łechtaczką, został wzniesiony na jednym z głównych skrzyżowań w 1970 r. stając się ikoną nowego Rzeszowa”)?

Okazuje się, że intencją twórców strony - Fundacji Nowej Kultury Bęc Zmiana - było, jak przyznaje Niklewicz „zaprezentowanie polskich miast w interesującej, nieszablonowej formie”. Rzeszowski Pomnik Czynu Rewolucyjnego zdaniem rzecznika prezydencji, „jest tylko jednym z wielu punktów miasta przedstawionych w tekście i został wymieniony właśnie dlatego, że budzi kontrowersje i zaciekawienie wielu osób”. Po naszych pytaniach rzeszowski magistrat, podobnie jak wcześniej Bydgoszcz, oficjalnie zareagował. W efekcie interwencji informacje, które początkowo stanowiły atut i miały według Niklewicza „wyróżniać się na tle innych, często schematycznych opracowań” swoją kontrowersyjnością - zniknęły. Na pytanie, skąd wynika nagła zmiana stanowiska, rzecznik prezydencji nie chciał udzielić nam żadnej odpowiedzi, prócz tego, że odpowiedzialność za treści zamieszczone na stronie ponoszą ich autorzy. „Konkretne nazwiska związane z promocją polskiej kultury, stąd niektóre opinie mają prawo mieć charakter autorskich” - zakończył. Jednak czy ktoś je sprawdza, by uniknąć podobnych niefortunnych wpadek - tego już nie wiadomo. Podobnie jak tego, kiedy na stronę powrócą polskie tłumaczenia. Wiemy za to, że także Białystok nie jest zadowolony. Beata Kołakowska z biura prasowego tamtejszego urzędu miejskiego powiedziała:Rzeczywiście po analizie całego tekstu widzimy tam kilka niedociągnięć, w związku z czym w najbliższym czasie prześlemy autorom strony nasze poprawki”.

Poproszę bilet do Śląska

„Nasz stosunek do samej idei prezydencji jest pozytywny, ale jeżeli chodzi o projekt - miało być ładnie, a wyszło jak zwykle” – ocenia szef działu promocji Katowic, Waldemar Bojarun. Miasta nie wymieniono z nazwy. Zamiast tego widnieje jako dodatek w zakładce „Silesia”, która z kolei zlokalizowana jest właśnie w rubryce poświęconej miastom. Według Bojaruna to błąd merytoryczny, który często zdarza się w różnego rodzaju rankingach. „Czasem wygodnie jest podać dane ogólne dotyczące regionu zamiast te szczegółowe - same Katowice np. mają 3 proc. bezrobocia, ale w całym regionie odsetek ludzi bez pracy jest proporcjonalnie większy. W przypadku, gdy opisuje się potencjał miast, powinniśmy być wymienieni z nazwy” - nie kryje rozżalenia Bojarun.

Uważa on także, że jeśli już zdecydowano się na taki układ, w zakładce powinno być wymienione wszystkie 14 miast wchodzących w skład aglomeracji. Tymczasem, zamiast tego czytelnik znajdzie kilka zdań o Gliwicach, wzmiankę o parku w Chorzowie, krótką notkę o Bytomiu i Zabrzu. Poza tym informacje o mieście są w jego ocenie podane w sposób chaotyczny i wybiórczy. Bojarun zwraca uwagę na jeszcze jedno – „Ktoś, kto zainspirowany stroną polskiej prezydencji zechce odwiedzić Silesię, nie dostanie w kasie na dworcu biletu na podróż do takiego miasta, nie znajdzie go nawet na mapie”. Niestety także w tej kwestii rzecznik polskiej prezydencji milczy.

123 studentów Łodzi

O tym, że strona mogłaby być lepsza, przekonany jest także rzecznik prasowy prezydenta Łodzi, Marcin Masłowski. Według informacji na niej zamieszczonych miasto liczyło sobie do wczoraj 123 studentów. Najwyraźniej ktoś przeoczył trzy zera, ale to i tak tylko jeden z błędów, bo nie zgadza się także liczba mieszkańców. Masłowski twierdzi, że informacje nie są zaprezentowane najgorzej – rys historyczny jest dobry, ale ma żal, że oferta kulturalna jest tak uboga: Muzeum Sztuki i dwie knajpy. „Z samych knajp mamy co najmniej dziesięć legendarnych” - mówi. Z powodzeniem można dodać do tego 14 teatrów, pokaźną liczbę galerii, muzeów i innych instytucji, nie wspominając o festiwalach i wydarzeniach kulturalnych. Dobrze, że znalazła się notka o łódzkiej filmówce. Szkoda jednak, że do końca nie wiadomo, skąd mierzona jest odległość do portu lotniczego podana na stronie (6 km), bo jak zastrzega Masłowski - miasto, jako nieliczne w Polsce, ma lotnisko w obrębie swoich granic. Rzecznik prezydencji zarzeka się, że strona jest wolna od błędów merytorycznych. Kiedy próbowaliśmy mu je wymienić szybko kończy rozmowę i rozłącza się. Potem zaś wytknięte pomyłki zostają szybko poprawione na stronie.

Pies pogrzebany

Mimo poprawek wprowadzanych na ostatnią chwilę, w przeddzień rozpoczęcia prezydencji, ciągle nietrudno wyobrazić sobie rozczarowanie turysty niemiecko- czy francuskojęzycznego. Wybór takich opcji strona polskiej prezydencji  prezentuje. Na tym nasza międzynarodowa otwartość się kończy - wszystkie opisy są dostępne tylko w języku angielskim. Co ciekawe, przygotowany specjalnie dla oficjeli i dyplomatów dokument Who is Who polskiej prezydencji zawiera informacje w czterech językach.

Jak twierdzi Adam Mikołajczyk z Best Place – Europejskiego Instytutu Marketingu Miejsc, być może błędy, które pojawiły się na stronie „nie dyskwalifikują totalnie danego miasta w oczach zagranicznego turysty”, jednak sam ma kilka innych zastrzeżeń. Jedno z nich dotyczy klipu promocyjnego, który pojawił się w internecie w przeddzień polskiej prezydencji i „jest miażdżony przez krytyczne opinie laików, ale i osób zajmujących się marketingiem”. „Do mnie klip ten też nie przemawia, jest zbyt zawoalowany, trzeba się wielu rzeczy domyślać” – ocenia Mikołajczyk. Dodaje, że pojawiają się też inne „kwiatki”, co jego zdaniem świadczy o tym, że elementy promocji nie zostały dobrze przemyślane i przygotowane. Mało tego - wcale go to nie dziwi, bo od kilku lat śledzi inicjatywy polskich ministerstw oraz innych agend i wynik jest ten sam – standardowo działania są przeprowadzane „w sposób karygodny”, „informacje zamieszczane są na własną rękę”, a „koncepcje są przygotowywane przez zwykłych urzędników, a nie speców od promocji w sieci na przykład i w tym jest pies pogrzebany”. Dbałość o szczegóły i konsultacje z urzędami są tym bardziej zasadne, że jak podkreśla Mikołajczyk, miasta (np. Poznań) często mają ściśle określoną strategię promocji, w związku z czym niedopracowane działania MSZ mogą działać na ich niekorzyść.

Edyta Skubisz

komentarzy:
2

Komentarze

(2)
Dodaj komentarz
04.07.2011
12:05:49
Macka
(04.07.2011 12:05:49)
Ze lechtaczka- wcale mi nie przeszkadza. Skoro to Bec ZMIANA niech zmieniaja. Troche dystansu i poczucia humoru! Jesli jednak tworzyc cos alternatywnego, to nie w taki sposob. Nie moge uwierzyc, ze na oficjalnej stronie znajduja sie takie uchybienia!! Zastanawiam sie tez, kto pisze takie glupoty i jeszcze bardziej, kto je zatrwierdza do publikacji?! Ze tak powiem alternatywnie: zal.
01.07.2011
14:20:28
Gosia
(01.07.2011 14:20:28)
Może ja podeśle zdjęcie łechtaczki bo ktoś tutaj ma braki z biologii. Ten pomnik to nieoficjalnie "Wielka Ci..a", a nie żadna łechtaczka. Sprawa druga-czym pan Maciej Chłodnicki pochwaliłby się w Rzeszowie? Kolejką gondolową, aquaparkiem, kilometrami ścieżek rowerowych na środku których stoją latarnie, a może nowoczesna komunikacją miejską? Niedługo pewnie zaczną budować metro...A i jeszcze dorzuce sprawe z halą Waltera, którą miasto mogło wykupić za grosze ale tutaj trzeba troche inicjatywy, a to nie leży w naturze pracowników ratusza. Będzie kolejne Forum Innowacji, kolejna wielka kampania, a skończy się na nowych kwiatkach na rondzie.
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin