.

Sex w promocji to za mało. Potrzeba sex-appealu

dodano: 
14.06.2011
komentarzy: 
0

Zdawałoby się, że promowanie marki bielizny erotycznej jest prostym zajęciem, bo sex jest magnesem przyciągającym uwagę. Sex nie wystarczy – taka marka musi mieć prawdziwy sex-appeal.

Autor podaje przykład Agent Provocateur,  producenta ekskluzywnej bielizny erotycznej. Jak czytamy, już sam start marki był „PR-owo aktywny”. Założycielem firmy jest Joe Corre – syn brytyjskiej projektantki mody i nieżyjącego już managera grupy Sex Pistols. „Ten fakt nadawał marce niepowtarzalne newsvalue. Genialne dziecko. Urodzone, aby świntuszyć” – pisze Pleban. Corre wpadł na prosty i genialny pomysł. Spozycjonował on swoje produkty jako te „do zdejmowania”, a nie „do noszenia”.

Właściciel Agent Provocateur udowodnił również, że sexshop może być  elementem świata wielkiej mody. Do promocji swojej marki zaangażował piosenkarkę Kylie Minogue, modelkę Kate Moss oraz Josephine de la Baume – zarówno piosenkarkę i modelkę. Minogue w reklamie występuje (na początku) w takim samym stroju co dziewczyny z obsługi w sklepach Agent Provocateur. Dzięki temu wizyta w sklepie tego producenta ma być niepowtarzalnym przeżyciem. Salony AP przyciągają także nietypowymi akcjami, klienci mogą w nich trafić na artystę malującego akt.

Ciekawy jest także sposób przedstawienia gwiazd w filmach promocyjnych. Minogue szaleje na maszynie do rodeo, Moss opowiada w ciemnym pokoju o swoich intrygujących snach, a filmik z de la Baume stylizowany jest na amatorskie nagranie kamerą sąsiada-podglądacza. Jak pisze Mariusz Pleban, podglądanie stało się kanonem na stronie AP. Modelki prezentują kolekcję tej matki na filmikach własnoręcznie nagranych w pokoju hotelowym. (ks)

Źródło:

Blog Multi Communications, Mariusz Pleban, 14.06.2011
komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin