Wyborcy w USA są rozczarowani prezydenturą Baracka Obamy. Entuzjazmu nie wzbudzają także kandydatury Partii Republikańskiej. Wobec słabych nastrojów społecznych o zwycięstwie w wyborach może zadecydować niewielka różnica głosów. Dlatego sztaby kandydatów tak zaciekle walczą o każdego wyborcę. O tym, jak w Stanach Zjednoczonych przekonuje się do głosowania czytamy w Uważam Rze Inaczej Pisane.
Najpowszechniejszym sposobem jest obdzwanianie znajomych i sąsiadów. Tę formę agitacji świetnie wykorzystał sztab Obamy w trakcie kampanii w 2008 roku. Stworzono wtedy listę subskrybcyjną zawierająca milion numerów, na które wysyłano kilka wiadomości miesięcznie. W zamian właściciele tych numerów uzyskali gratyfikację w postaci informacji o nominowaniu na wiceprezydenta Joe Bidena – przesłaną zanim o sprawie dowiedziały się media.
Równie ważnym elementem jest prowadzenie działań bezpośrednio w terenie, chodząc od drzwi do drzwi. W ten sposób przekonuje się niezdecydowanych – do podtrzymywania zapału przekonanych wykorzystuje się telefony i SMS-y. Republikanie twierdzą, że w listopadowych wyborach będą mieli swojego człowieka w każdym okręgu wyborczym. Do zadań takich osób należy agitacja, pomoc przy rejestracji wyborców i ułatwianie oddania głosu we wcześniejszym terminie. Nieodzowne jest także zdobycie poparcia miejscowych autorytetów – społeczników i pastorów.
Kolejny kanał komunikowania z wyborcami to internet. To narzędzie skutecznie wykorzystał sztab Obamy w ostatnich wyborach, pozyskując od 3 mln darczyńców 500 mln dolarów na kampanię oraz budując całą kampanię wokół działań w internecie. Dzięki serwisom takim jak Twitter sztaby mogą się także zorientować, co na temat ich działań sądzą wyborcy i dziennikarze. Szef sztabu jednego z kandydatów Partii Demokratycznej z 2008 roku stwierdził, że internet przyczynił się do „śmierci klasycznych spin doktorów”, naginających przekaz w studiach telewizyjnych. Teraz można to robić w sieci, bez udziału dziennikarzy i na bieżąco.
W tym roku sztab obecnego prezydenta chce iść dalej. Jak czytamy, zespół Obamy pracuje nad integracją wszystkich danych o swoich zwolennikach. „A jest co integrować: baza co najmniej 13 mln e-maili, 25 mln fanów z Facebooka, 12 mln z Twittera, YouTube, ponad milion darczyńców” – pisze autor artykułu. (ks)


