Śmierć reputacji

dodano: 
15.01.2014
komentarzy: 
4

W czasach, gdy informacje są jak sztorm w skali 10 Beaufourta – wdzierają się wszędzie, zalewają i zagłuszają niesionymi potężną siłą falami, zadziwia ich krótkotrwałość. Jesteśmy zatapiani terabajtami informacji. Media tradycyjne, elektroniczne, komunikatory, smartfony i telefony to niezliczone narzędzia, którym poświęcamy codziennie coraz więcej czasu, a one nieustannie dostarczają nam bezkresny ocean informacji. Różnych, wszelakich. Problemem staje się zapamiętanie i właściwa interpretacja tych stłoczonych, agresywnie nagromadzonych wiadomości. I stąd już tylko jeden krok do stwierdzenia, że obecna pamięć społeczna, ale także pamięć indywidualna jest bardzo krótka, wybiórcza i rozmazana. Co to oznacza dla procesu komunikacji? Ni mniej ni więcej, tylko tyle i aż tyle, że nastąpiła śmierć reputacji. W tym momencie wielu speców od wizerunku zakrzyknie, że to kłamstwo, ale fakty są inne. Otóż weźmy kilka przykładów: ze świata polityki, dwa znamienne to Jerzy Buzek, który kończył kadencję Prezesa Rady Ministrów notując najniższe poparcie z możliwych, rozpadła się i zniknęła partia, która desygnowała go na ten urząd… Społeczeństwo oceniało ówczesnego premiera fatalnie. A co się stało kilka lat później? Otóż Jerzy Buzek został europosłem i zdobył najlepszy wynik wyborczy, przekraczając liczbę 400 tys. głosów, a następnie został Przewodniczącym Parlamentu Europejskiego…

Kolejnym przykładem jest Leszek Miller, polityk, którego skazano już na niebyt, przypięto wiele dyskredytujących „łatek”, a tymczasem po kilku latach został on ponownie szefem partii politycznej, zdobył zaufanie społeczne i dostał się do Parlamentu, a w ostatnio możemy przeczytać, że jest realnym pretendentem do najważniejszych funkcji państwowych w kolejnym rozdaniu wyborczym.

O możliwej koalicji z partią Leszka Millera pozytywnie wypowiadał się obecny premier… A zdaje się, że Leszek Miller  wciąż nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Mało przykładów? To zobaczmy, co się wydarzyło po globalnym kryzysie finansowym z lat 2007 – 2009. Czy instytucje finansowe, które go wywołały poniosły jakieś wyjątkowe konsekwencje? Poza oczywiście upadłym bankiem inwestycyjnym Lehman Brothers – upadłym nie dlatego, że stracił reputację tylko jakąkolwiek zdolność finansową – pozostali przedstawiciele rynku finansowego „napompowani” publicznym bailoute’m wymknęli się niemal nienaruszeni. Nie ujawniło się powszechne oburzenie i masowe wycofywanie się klientów ze współpracy z tymi instytucjami.

Co więcej, nawet ujawnienie wewnętrznej korespondencji jednego z banków inwestycyjnych, – w której to menedżerowie zachęcają się do „strzyżenia” swoich klientów także nie spowodowało drastycznego spadku zainteresowania usługami tej instytucji…

Świadczy to o tym, że reputacja nie ma znaczenia w średniej i dłuższej perspektywie. Dominująca w ocenie odbiorców jest świadomość potencjalnych i realnych korzyści, które mogą otrzymać wybierając dany produkt, instytucję czy polityka. Liczy się kalkulacja bieżących zysków.

Takie podejście zmienia zasady komunikacji, która obecnie nie wymaga długotrwałej strategii reputacyjnej w stylu: „jesteśmy honorowi i nigdy nie wkładamy kija w mrowisko…”. Właściwa strategia powinna brzmieć: „nawet, jeśli wkładamy kij w mrowisko…, to po to, aby dostarczyć naszym akcjonariuszom/klientom atrakcyjnych zysków – bo tego przecież od nas oczekują”.

Marcin Bęben, zarządzający mbba – komunikacja w biznesie. Od ponad 15 lat w branży PR. Pracował przy kampaniach z zakresu PR, CSR i marketingu. Wykładowca akademicki.

komentarzy:
4

Komentarze

(4)
Dodaj komentarz
15.01.2014
19:59:43
tera/bajt
(15.01.2014 19:59:43)
Kwiatek: "a one nieustannie dostarczają nam bezkresny ocean informacji".
15.01.2014
15:46:23
Lara
(15.01.2014 15:46:23)
O ile dobrze rozumiem, autor twierdzi, że jutro nikt już nie będzie pamiętał o jego artykule. Trudno się nie zgodzić.
15.01.2014
14:18:25
AT
(15.01.2014 14:18:25)
Czlowieczek sie chyba sfrustrowal pracą w pijarze...
15.01.2014
10:25:27
?
(15.01.2014 10:25:27)
ktoś tu bardzo chciał włożyć kij w mrowisko... to smutne, że ktoś, kto podobno zajmuje się PR, nie wierzy w wizerunek i reputację. Tych kilka przykładów na poparcie wątpliwej tezy... więcej można znaleźć na udowodnienie, ze jednak to reputacja decyduje o wyborze danego produktu czy usługi, szczególnie w biznesie, gdzie myśli się strategicznie, długofalowo, niekoniecznie w kontekście doraźnych, krótkotrwałych korzyści. Co do tzw. "strategii reputacyjnej" - „jesteśmy honorowi i nigdy nie wkładamy kija w mrowisko…” ktoś tu chyba myli pojęcia, co ma honor do wkładania kija w mrowisko?
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin