Solski: czarny PR nie wpływa na prowadzenie biznesu, ale na wizerunek branży

dodano: 
11.01.2013
komentarzy: 
0

Czarny PR  nie ma wpływu na prowadzenie biznesu, ale negatywnie rzutuje na wizerunek branży –  uważa Ryszard Solski, prezes Solski Burson-Marsteller. Sama nazwa może określić te działania jak chcemy, ale dla innych to i tak czarny PR – podsumowuje Solski.

Czarny PR na pewno istnieje w polityce, samoistnie uprawiają go także media, czy to ze względów politycznych, czy biznesowych. W jakimś stopniu istnieje także w biznesie, choć muszę powiedzieć, że w swojej prawie 20-letniej karierze w PR tylko raz czy dwa spotkałem się z propozycją działań wprost wymierzonych w konkurencję i może raz czy dwa klienci mówili mi o czarnym PR wymierzonym w nich czy w ich produkty. Może jednak moja optyka jest skrzywiona, bo pracowałem i nadal pracuję przede wszystkim z globalnymi korporacjami i dużymi polskimi formami, a w tym świecie takie działania raczej nie uchodzą (choć teza, że się nie zdarzają byłaby pewnym nadużyciem). Osobiście sądzę, że na najbardziej dojrzałych rynkach czarny PR jest marginesem (nie potrafię go sobie np. wyobrazić w Skandynawii), ale już w naszej strefie geograficznej – znacznie bardziej popularną praktyką.

Nie sądzę, aby popularność tego określenia miała większy wpływ na prowadzenie biznesu PR. W każdym razie nigdy nie spotkałem się z sytuacją, w której potencjalny klient nie chciałby prowadzić działań PR tylko - czy głównie - z tego powodu. Pewnie takie sytuacje są możliwe, mogą dotyczyć klientów nie mających większego doświadczenia biznesowego. Jednak sądzę,  że znacznie bardziej negatywny wpływ ma ona na ogólne postrzeganie zawodu i branży PR w Polsce. I niestety niewiele na to możemy poradzić.

To nie narzędzia, lecz zawartość decyduje o charakterze tych działań. Można używać różnych narzędzi, ale jeśli będą one służyły do rozpowszechniania nieprawdziwych treści, to będą to po prostu działania nieetyczne. Oczywiście, możemy dla dobrego samopoczucia określać je jako działania „komunikacyjne”, „informacyjne” czy jak tam chcemy, ale inni i tak będą o nich mówili, że to „czarny PR”. Reasumując: jako PR-owcy możemy się zżymać na to określenie, ale dopóki będzie zapotrzebowanie na tego typu działalność, dopóty będą chętni do jej uprawiania. Gdyby, jak w Skandynawii, nie było na to społecznego przyzwolenia, to ten rynek szybko by się wykruszył i o czarnym PR mało kto by mówił. Ale na to przyjdzie nam chyba poczekać.

Ryszard Solski, prezes Solski Burson-Marsteller.

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin