Akcje kibiców, zrozpaczeni ludzie i happeningi Ruchu Palikota – nie wszędzie Donald Tusk jest przyjaźnie przyjmowany w trakcie przedwyborczej podróży po kraju. Jak czytamy w serwisie wybory.gazeta.pl, ryzyko uczestnictwa w niereżyserowanych spotkaniach może się Tuskowi opłacić. „Poparcie dla Palikota rośnie nie dlatego, że jest w mediach, tylko dlatego, że jeździ po kraju. Premier doskonale o tym wie i dlatego się na to zdecydował” – tłumaczy socjolog Magdalena Środa.
„Niech pan mi pomoże. Niech się pan umówi się ze mną na spotkanie! Nie mam do kogo iść!” – apelowała zrozpaczona kobieta w trakcie spotkania z Tuskiem w Kutnie. W Koninie ktoś przerwał konferencję premiera i przez megafon proponował rozmowę o głodowych emeryturach. Natomiast w Piastowie Donalda Tuska przywitał transparent „Dość kłamstw”. Spotkanie z poznańskimi kupcami przeniesiono, bo sztabowcy z PO bali się planowanej akcji kibiców Lecha Poznań.
Według specjalistów wyprawy Tuska i towarzyszące im emocje nie zaszkodzą liderowi PO. „Skoro podjęto taką decyzję, to na podstawie jakichś badań. Premier byłby samobójcą, gdyby decydował się na coś, co przyniesie mu stratę popularności” – przyznaje Magdalena Środa. „Myślę, że ludzie docenią odwagę i determinację premiera Tuska i jego otwartość na spotkania z ludźmi na niereżyserowanych spotkaniach” – twierdzi natomiast socjolog Mirosława Grabowska. Dodaje również, że spotkania są okazją do wyrobienia osobistej opinii o Tusku. On sam deklaruje, że „nic nie zastąpi prawdziwej, szczerej rozmowy”. (ks)
