Wbrew temu, co powszechnie się mówi, rząd Donalda Tuska wcale nie stosuje „porządnego PR-u”– przekonuje w tygodniku Polityka dr Wojciech Jabłoński, naukowiec zajmujący się wizerunkiem politycznym. Co więcej, zdaniem Jabłońskiego ostatnio politycy zbyt często używają określenia „public relations” nie tłumacząc o co im chodzi.
PR na polskiej scenie politycznej zaczął „żyć fałszywym życiem” i w przekonaniu naszych polityków stał się „sposobem na wszystko”, twierdzi specjalista. Każda zagrywka – czy to rządu czy opozycji – nazywana jest przez stronę przeciwną PR-em. Mina prezydenta, przekazy dnia, złe samopoczucie – temu wszystkiemu przyczepia się etykietę PR-u, zwłaszcza „czarnego PR-u”, opisuje Jabłoński. A na dodatek, wygląda na to, kontynuuje autor, że naszym politykom wydaje się, że efekt działań PR-owskich można uzyskać w czasie „półgodzinnego wydania telewizyjnych wiadomości”.
Jednak „porządny PR”, odbiega od praktyki stosowanej na polskiej scenie politycznej, przekonuje Jabłoński. Opisuje on zasady, na których opiera się komunikacja społeczna. Sugeruje przy tym politykom, że PR jest przekazem pozytywnym, „wbrew przekonaniu, że przede wszystkim trzeba szkodzić przeciwnikowi”. (ał)