Kiedy korzystamy z serwisów społecznościowych, często wpadamy w euforię. Jak informuje Wprost, to za sprawą dopaminy, którą nasz organizm produkuje wtedy w większej ilości. „A gdzie jest większe zapotrzebowanie na takie właśnie odczucia, jeśli nie na wakacjach?” – pyta Katarzyna Nowicka, autorka artykułu.
Tygodnik powołuje się ma badania amerykańskich badaczy z Uniwersytetu Harvarda, którzy analizują, że korzystanie z portali społecznościowych często wywołuje w naszym mózgu takie same reakcje jak np. dobre jedzenie.
Zdaniem Michała Pozdały, SWPS, to właśnie Facebook czy Twitter stał się także najprostszym narzędziem, dzięki któremu możemy się chwalić przed innymi, a sformułowanie „niech inni zobaczą, jak mamy fajnie” jest, w jego opinii, kluczem do zrozumienia tego fenomenu. Także pozostali eksperci w rozmowie z Wprost zwracają uwagę, że w sieci łatwiej pokazać się w lepszym świetle. Najlepszym momentem są w tym przypadku wakacje. „Wtedy zazwyczaj funkcjonujemy w trochę innym życiowym kontekście niż przez cały rok. Trudno się dziwić np., pani, która na co dzień ciężko pracuje w sklepie i uzbiera na egzotyczny urlop, że wrzuca kilkanaście zdjęć z kolorowym drinkiem na plaży. Ludzie po prostu lubią się bawić i w ten sposób podbudować swój wizerunek” – tłumaczy Pozdał. Zwłaszcza, że jest to proste, bo coraz więcej osób korzysta z sieci. Tygodnik informuje także, że w Polsce z FB korzysta 12 mln użytkowników, a na całym świecie – ponad miliard. Dane z ubiegłego roku pokazują, że internauci przeglądają portal 10-15 razy dziennie.
„Coraz częściej mówi się jednak, że od serwisów społecznościowych można się uzależnić” – kontynuuje autorka i pyta, w którym momencie tracimy nad tym kontrolę. „Kiedy nie przeżywamy w pełni danej chwili, nie potrafimy się cieszyć wyłącznie nią, ale cały czas analizujemy, czy dzięki temu, co się dzieje, możemy poprawić nasz wizerunek w serwisie społecznościowym. Ciągle się zastanawiamy, jak bieżący moment przełożyć na kreowanie własnej osoby. I to się cały czas powtarza. Tak. Wtedy zdecydowanie ta lampka powinna się nam zapalić” – podsumowuje Pozdał. (mw)