Newsweek przekonuje, że promocja miasta przypomina promocję…czekolady: „żeby się sprzedało musi być smaczne, mieć znaną markę i ładne opakowanie”. Jak wynika z artykułu, dziś ze znaczenia działań promocyjnych zdają sobie sprawę prawie wszystkie polskie miasta i miasteczka.
„Miasto to produkt. Taki sam jak proszek do prania i pasta do zębów. Żeby je sprzedać trzeba tego samego: pieniędzy, ludzi, pomysłów”, przekonuje dziennikarz Dariusz Wilczak. Opisuje on przykłady promocji miast polskich z ostatnich kilku lat. Autor zauważa, promocja miast jest kosztowna, a budżety przeznaczane na ten cel rosną z roku na rok. Dla przykładu ubiegłoroczny budżet promocyjny Szczecina „to tylko dwa razy mniej niż roczny budżet prowadzonej kampanii amerykańskiej Filadelfii”.
Jednak ciekawy pomysł na reklamę miasta, nie zawsze musi się wiązać z dużymi wydatkami. Świadczy o tym inicjatywa Świnoujścia, które dzięki pomysłowi emisji lokalnej waluty zwanej „wyspiarzem”, „bez wielkich nakładów (…) przyciągnęło w ubiegłym roku uwagę nie tylko turystów, ale i ogólnopolskich mediów”, pisze Wilczak.
Pomysłowa i skuteczna promocja miast nie tylko sprawia, że „stajemy się znani i rozpoznawalni, a nawet podziwiani”, co podkreśla prezydent Gdańska. Dla władz miasta może też być przepustką do następnej kadencji, bo „szefowie miast, które jako pierwsze zadbały o promocję własnej marki, w cuglach wygrywają kolejne wybory samorządowe”, podkreśla autor. (ał)
