ZUS postanowił zawalczyć o lepszy wizerunek i zatrudnił wirtualnego doradcę, Monikę. Ta jednak, jak donosi Superstacja, nie jest zbyt kompetentna.
Na trudne pytania związane ze składkami, Monika często odpowiada: „Chyba cię nie zrozumiałam. Czasami mam problemy ze zrozumieniem ludzi”. Gdy interesuje nas, gdzie podziały się nasze pieniądze, jeszcze do niedawna odpowiadała, że niestety nie ma pojęcia. Dziś jest lepiej – informują dziennikarze Superstacji. Monika dumnie oświadcza: „Jeśli mówisz o składkach na ubezpieczenie społeczne, to są one zapisane na Twoim indywidualnym koncie emerytalnym ZUS. A gdy stwierdzimy, że nie chcemy być okradani przez Zakład, zostaniemy uspokojeni „złotą myślą” o tym, że trzeba zaakceptować rzeczywistość: „Czasem nic nie można zrobić, trzeba się pogodzić z tym, jak jest”. Kiedy zwątpimy i napiszemy, że życie nie ma sensu, Monika nas zrozumie i krótko przytaknie: „Ok., nie”.
Takie rozwiązanie publicysta Tomasz Jastrun ocenia pozytywne. „ZUS zawsze nas przerażał, Wszystko, co się robi, by się wydawało, że jest trochę cieplej, milej, że ktoś jednak chce nam pomóc, to jest bardzo wzruszające” – mówi. Projekt kosztował 18 mln zł. Większość opłaciła UE, część kosztów pokryto z budżetu państwa. Dla Moniki Poniatowskiej, specjalisty ds. marketingu i PR w tym wypadku koszty zdecydowanie przerosły efekt. Awatar lepiej radzi sobie z pytaniami natury filozoficzno-egzystencjalnej, niż z tymi, które dotyczą emerytur. (es)


