Kibiców przyjeżdżających na Euro do Polski nie będą interesowały cenne zabytki. Jak tłumaczy na łamach Gazety Wyborczej geograf kultury Mariusz Czepczyński, „te tysiące osób nie przyjadą tu po to, żeby odbyć przyspieszony kurs historii Polski czy geografii. Oni przyjadą się bawić”.
Według Czepczyńskiego nie należy idealizować Euro. Zagraniczni goście, którzy przybędą na tę imprezę, będą robić sobie zdjęcia na tle stadionów, a nie zabytków. Zwrócą oni również uwagę na charakterystyczne budynki, takiej jak np. warszawski Pałac Kultury czy sopocki Krzywy Domek. Jak tłumaczy geograf, podając przykład Gdańska, co innego chcą zwiedzać emeryci z Niemiec, a co innego młodzi turyści. Dla pierwszych, uprawiających „turystykę sentymentalną”, atrakcją będzie zwiedzanie Bazyliki Mariackiej czy Ratusza, dla drugich ciekawsze będzie odwiedzenie terenów postyczniowych czy zobaczenie pustych półek sklepowych na wystawie „Droga do wolności”.
Rozmówca Gazety Wyborczej tłumaczy, że kibicom wyda się atrakcyjne to, co jest atrakcyjne w estetyce mediów społecznościowych. Na zdjęciach opublikowanych na Facebooku dobrze będzie się prezentował nowy gdański stadion. Natomiast ciężko zrobić komórką dobre zdjęcie „Sądu Ostatecznego” Hansa Memlinga – obrazu wystawionego w gdańskim Muzeum Narodowym. (ks)


