Zarządzanie komunikacją kryzysową w social mediach, cz. I

dodano: 
05.05.2014
komentarzy: 
1

Jak wyjść obronną ręką z trudności w sytuacji, gdy rozwścieczeni klienci publikują kolejne wpisy na fanpage’u? Jak przekuć kryzys na sukces? Najkrócej mówiąc: przewidywać nieprzewidywalne.

W mediach społecznościowych chodzi o rozmowę. A ta zakłada słuchanie. Szczególnie ważne jest to w sytuacjach kryzysowych. By sprawnie i skutecznie zarządzać informacją w social media warto komunikować się w oparciu o formułę „8BEZ”:

1. bez-zwłocznie (tak szybko, jak się da, ale jednak w sposób przygotowany, merytorycznie i konkretnie).

2. bez-pośrednio (wykorzystując przestrzeń i mechanizmy bezpośredniej komunikacji z wszystkimi grupami otoczenia, w miarę możliwości komunikując się bezpośrednio, bez „okładania” się argumentami na publicznym profilu).

3. bez cenzury (nigdy nie wolno kasować komentarzy internautów i nie wolno krytykować chęci otoczenia do komunikacji).

4. bez kłamstwa (o „krótkich nóżkach” kłamstwa powstały już całe tomy ksiąg – kłamstwo niszczy raz na zawsze relacje z drugim człowiekiem, a także zostanie prędzej czy później upublicznione, pozostawiając po zaufaniu i wiarygodności tylko zgliszcza).

5. bez dominacji (na partnerskich zasadach, z pełnym szacunkiem dla interlokutora, bez obrzucania go epitetami nawet na „offie”).

6. bez narzekania (pozytywnie podchodząc do samego kryzysu jako do szansy na pokazanie profesjonalizmu firmy nawet w kryzysie, ale i pozytywnie do otoczenia mającego prawo do profesjonalnej i rzetelnej informacji).

7. bez gwiazdorstwa (profesjonalizm w crisis management to praca zespołowa, w sztabie kryzysowym, zachowując pełen szacunek i dobre relacje w zespole, ale także z pracownikami, bez których wsparcia nie uda się rozwiązać trudności).

8. bez fuszerki (ważne są przygotowane wcześniej procedury, przećwiczone scenariusze, księga kryzysowa, social media policy).

Bez „8BEZ”, komunikacja firmy będzie bez-nadziejna, bez-owocna, bez przyszłości, bez-celowa, bez-ładna, bez wyjścia, bez-produktywna i bez-sensowna.

1. Bez zbędnego opóźnienia

Po 40 minutach od wydarzenia na fanpage’u firmy internauci często publikują już miażdżącą dla firmy krytykę. Po godzinie może już istnieć antyfanpage firmy z wieloma wpisami. Po trzech godzinach od wybuchu kryzysu zdania internautów są wyrobione i spolaryzowane, a telewizyjne kanały informacyjne zaczynają się interesować kryzysem, gdyż potrzebny jest im nieustanny nowy content. Temat zaczyna żyć swoim życiem. „Bez-zwłocznie” oznacza jednak komunikację przemyślaną, opracowaną i przygotowaną, ale nie na tyle szybką, by popełnić błędy.

Zawsze warto od razu reagować na zgłaszane usterki w usłudze lub wady w produkcie. Wielu internautów traktuje bowiem fanpage lub profil w przestrzeni mediów społecznościowych jako przestrzeń serwisową, na której zgłasza problemy z produktem lub usługą.

Aby sprawnie zarządzać kryzysami w mediach społecznościowych trzeba mieć zawczasu przygotowane scenariusze kryzysowe wraz ze schematami postępowania w konkretnych przypadkach, napisane wzory oświadczenia prasowego w komputerze, trzeba znać procedury postępowania w takich przypadkach, mieć profesjonalną bazę danych dziennikarzy, wraz z mapą ekspertów, aby w bezpośredni sposób dotrzeć do nich i zaprezentować własne stanowisko w sprawie.

Pracownicy powinni być zawczasu przeszkoleni jak postępować w sytuacji trudnej, kto ma uprawnienia i delegację do zabierania głosu w mediach i podejmowania decyzji, jakie obowiązują w firmie procedury itp. W sytuacji stresującej, gdy kolejne informacje dotyczące kryzysu spływają do firmy gwałtownie, a komplikacje utrudniają podejmowanie decyzji, nie ma już czasu na naukę. Trzeba działać, podejmować decyzje i robić to skutecznie.

Firma powinna więc być dobrze do kryzysu przygotowana, by zarządzanie kryzysowe (crisis management) i problemowe (issue management) było elementem zarządzania firmą, by kształtowała ona swoją komunikację w sposób proaktywny, by każdy pracownik wiedział obudzony o 3 w nocy co ma zrobić, gdy zdarzy się wypadek.

Maksymalny czas na pierwszą reakcję w mediach społecznościowych to jedna godzina. Wystarczy, że będzie to nawet krótka wiadomość czy zapowiedź reakcji w terminie późniejszym (z informacją o przygotowywanych komunikatach), albo choć proste zapewnienie, że firma sytuację monitoruje i będzie ją rozwiązywać. Taka zapowiedź jest zdecydowanie lepsza, niż milczenie. Każda chwila pozostawienia kryzysu bez jakiejkolwiek odpowiedzi powoduje generowanie większej liczby negatywnych postów, które decydują o wizerunku instytucji w internecie, ale także świadczą o profesjonalizmie (lub jego braku) w zarządzaniu kryzysem. Szczególny nacisk na monitorowanie Sieci i szybką odpowiedź należy położyć w czasie weekendów oraz wieczorami. To czas największej aktywności internautów. Wówczas użytkownicy mają czas tworzyć content w Sieci, a także generować dla firmy sytuacje trudne. Kryzysy wybuchają w social media przeważnie „po godzinach”.

2. Bez pośredników

Komunikacja bezpośrednia jest najbardziej skutecznym i ważnym z punktu widzenia komunikacji kryzysowej stylem budowania relacji. Użytkownik mediów społecznościowych chce być traktowany indywidualnie i wyjątkowo. Oczekuje, iż komunikat będzie dla niego sprofilowany, a jego roszczenia – szczególnie w sytuacji trudnej – zrealizowane, przynajmniej w większej części.

Dlatego, gdy zgłosi się klient, który złamie sobie ząb na czekoladzie orzechowej (tak jak w przypadku sytuacji z czekoladą Milka) warto po zgłoszeniu reklamacji do niego zadzwonić z działu obsługi klienta, wysłać paczkę słodyczy z przeprosinami i propozycję zapłaty za wizytę u dentysty, szacując ryzyko, że straty z powodu rozdmuchania tego w mediach społecznościowych mogą być daleko większe, niż koszt paczki ze słodyczami i wizyty stomatologicznej. By jednak szybko i sprawnie zadziałać, by móc się zaangażować – trzeba mieć przygotowane wcześniej scenariusze kryzysowe, że taka sytuacja może się wydarzyć.

Media społecznościowe dają możliwość wchodzenia w bezpośrednią interakcję z pojedynczymi osobami, otrzymywania od nich cennej odpowiedzi zwrotnej (feedback) na temat produktu, usług, postrzegania firmy na rynku, jej wizerunku. I na takie słuchanie opinii o produkcie lub usłudze, a więc o problemach, a nie pochwałach, profesjonalista powinien się nastawić. Lepiej zadawać sobie pytanie w kontekście kryzysu nie „czy”, ale „kiedy” nastąpi.

Możliwość wysłuchania oczekiwań internauty, który często chce przede wszystkim usunięcia szkodliwego produktu, naprawy sprzętu czy poprawienia jakości usług, to szansa na wychwycenie niedoskonałości produktu, naprawienie braków w oferowanej palecie usług czy zdiagnozowanie ogniska zapalnego i redukcję sytuacji potencjalnie trudnych także dla innych klientów. Kryzys może być więc szansą na ulepszenie produktu lub usługi. Idealna sytuacja to taka, w której początkowo niezadowolony internauta samodzielnie kasuje post, bądź informuje innych internautów o pozytywnym rozwiązaniu sytuacji. Trzeba umieć tego klienta najpierw wysłuchać. Dopiero potem do niego mówić, pisać, komunikować swoje propozycje.

Dr hab. Monika Przybysz, Instytut Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa UKSW w Warszawie

Ciąg dalszy już jutro!

komentarzy:
1

Komentarze

(1)
Dodaj komentarz
05.05.2014
22:48:56
dr hab. Waldema...
(05.05.2014 22:48:56)
"...W mediach społecznościowych chodzi o rozmowę. A ta zakłada słuchanie...", Na tyle zainteresował mnie wstęp, że postanowiłem kilka przemyśleń skomentować. Dialog jest konieczny, ale czasami w kryzysie trudno stosować reguły demokratyczne. Demokracja może powodować chaos, tam gdzie ludzie szukają jasnych rozwiązań. Po spełnieniu oczekiwań czasami zamiast podziękowania można zostać poddanym jeszcze większej krytyce i doczekać się jeszcze większych żądań. Nie żebym się nie zgadzał z większością tez zawartych w materiale, ale są one przedstawione w dużym uproszczeniu i zbyt jednoznacznie wskazują poprawny kierunek działania. Oczekiwania i emocje są jednymi z ważniejszych czynników decydujących o przebiegu sytuacji kryzysowej. Jednak prawidłowa reakcja na sytuację kryzysową w rzeczywistości zależy za każdym razem od wielu dodatkowych czynników i celu jaki zamierzamy na końcu osiągnąć. Sytuacja może pojawić się szybko, zapłonąć dużym płomieniem, a potem szybko zgasnąć. Może - nie musi. Typ sytuacji kryzysowej, rodzaj produktu/usługi, kategoria dotkniętych sytuacją interesariuszy firmy itd. Można by długo o tym dyskutować. Z uporem będę podkreślał, że czasy rozbudowanych manuali kryzysowych powoli przemijają, choć w dużych korporacjach nie da się od nich uciec. Jest to jednak swoisty kompromis. Dominująca teoria Benoit lub jej rozwinięcie przez Coombsa (sytuacyjna teoria zarządzania kryzysem) dały podwaliny czy raczej wspierają ideę planowania kryzysowego. Obecnie liberalizacja anglojęzycznych czasopism naukowych pozwala jednak na dotarcie do teorii spoza głównego nurtu kryzysowego pr. Dochodzi więc element różnic międzykulturowych, a w internecie może być to szczególnie ważne. Manuale kuszą wykorzystaniem szablonów, które mogą nie pomóc w konkretnej sytuacji. Nie kwestionuję ich przydatności jako bazy wyjściowej, ale bliżej mi do rozwijanej koncepcji racjonalnej improwizacji. Odwołuje się ona do szablonów, ale modyfikowanych w początkowej fazie kryzysu w zależności od potrzeb. Nie podważam przy tym sensu istnienia standardów, ale wskazuję, że przy tej dynamice zmian w komunikowaniu i technologiach ich aktualizacja musiałaby być bardzo częsta a jak pokazuje praktyka tak nie jest i raczej nie będzie. Czysty rachunek ekonomiczny i kwestia efektywności. Tak od 2005 roku badania np. w USA wskazują, że wysyp manuali następuje po większych kryzysach a potem ich ilość spada. Sukcesywnie za to wzrasta ilość symulacji i szkoleń. Rozwój umiejętności szybkiego reagowania i oceny zagrożeń to inwestycja w kompetencje i chyba obecnie w tym kierunku będziemy zmierzać. Przykłady LPP czy NC+ pokazują jednocześnie, że cele i strategie komunikowania mogą być różne a kwestia "power" - czy to w rozumieniu dominacji ekonomicznej czy politycznej zawsze pozostanie w rękach jakiejś grupy interesów. Zawsze jeszcze pozostaje "dominacja społeczna". Jak pokazuje kryzys mBanku jest to tylko kwestia organizacji i determinacji. Najważniejszy jest jednak zdrowy rozsądek i nie popadanie w skrajności. Pozostawianie łamiących prawo wpisów internautów może być równie groźne i negatywnie oceniane przez innych jak ich bezmyślne usuwanie. Choć wydaje się, że netykieta to zapomniane słowo, część jeszcze pamięta co ono oznacza i doceni "zabanowanie hejterów". Jak zwykle jednak o selekcji powinien decydować kontekst sytuacyjny.
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin