Błędna kampania informacyjna władz Malborka na temat prywatyzacji Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej

dodano: 
15.11.2006

Autor:

Marcin Pszczółkowski
komentarzy: 
4

Bój informacyjny

Największa prywatyzacja w tej kadencji władz miasta Malborka, czyli sprzedaż udziałów Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, nadal stoi pod znakiem zapytania. Sprawa sprzedaży znajduje się w prokuraturze, a opinia publiczna jest przeciwna prywatyzacji. Co poszło nie tak?
Można odpowiedzieć, że wszystko. Przede wszystkim zabrakło dobrej polityki informacyjnej o zaletach prywatyzacji ze strony magistratu.
Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej to na rynku malborskim monopolista w dostarczaniu ciepła do naszych domów. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy Malborka z niepokojem wsłuchiwali się w przekazy informacyjne o prywatyzacji PEC.

A przekaz był bardzo niepokojący

Trzeba prywatyzować, bo firma nie będzie mogła się rozwijać. Czego obawiali się mieszkańcy miasta? Przede wszystkim dwóch rzeczy: nieudanej prywatyzacji i w konsekwencji podwyżek cen ciepła. Dodatkowo pracownicy Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej wyrażali zaniepokojenie o swoje miejsca pracy.
Tak więc już na samym początku procesu prywatyzacji PEC, władze miasta miały kryzysową sytuację. Nic też nie zrobiono, aby przekonać mieszkańców o zaletach prywatyzacji Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Na samym początku, nim zaczęła się batalia o głosy społeczeństwa, władze miasta tą walkę przegrały.
Gra zaś toczyła się o niebagatelne pieniądze. Władze miasta liczyły, że dzięki sprzedaży większościowego pakietu udziałów w PEC, kasa miejska wzbogaci się o ponad 18 milionów złotych. Pieniądze są zaś miastu bardzo potrzebne, chociażby jako wkład własny do projektów unijnych. Miasto chce bowiem dzięki środkom z UE, i prywatyzacji PEC kompleksowo zmienić gospodarkę wodno-ściekową w mieście.
Trzeba przypomnieć, że Malbork nie ma dobrych przykładów prywatyzacji mienia komunalnego, nie ma więc odpowiedniego punktu odniesienia. Ostatnia prywatyzacja zakładu Makop zakończyła się potężną katastrofą. Ciężkie chwile przeżywa również Fabryka Makaronów Malma. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy miasta bardzo nieufnie podchodzą do określenia „sprzedaż udziałów”. Nie ma akceptacji społecznej dla prywatyzacji Miejskiego Zakładu Komunikacji. Nie ma także poparcia dla sprzedaży udziałów PEC.

Co władze miasta zrobiły źle?

Praktycznie wszystko. Od momentu podjęcia decyzji o prywatyzacji, do nieudanego finału wyłonienia oferenta (przypomnijmy, że sprawa utknęła w Prokuraturze, a konkurencja robi wszystko, aby do sprzedaży udziałów firmie ECO Opolszczyzna nie doszło) władze miasta nie dokonały kilku ważnych działań, w celu uspokojenia opinii społecznej.
Zabrakło cyklu debat i konsultacji społecznych. A można było łatwo takie działania przeprowadzić. Nie starczyło jednak chęci i zrozumienia dla takich działań. Zabrakło także dobrej i skutecznej polityki informacyjnej, skierowanej do mieszkańców miasta. Władze miasta zorganizowały tylko spotkania z pracownikami PEC, na których jednak nieumiejętnie próbowano przekonać ludzi, że prywatyzacja będzie dobrym rozwiązaniem. Odbyła się także akcja ankietowa wśród pracowników firmy, jednak przeciwnicy prywatyzacji storpedowali akcję, zarzucając, iż była „ustawiona”.
W Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej w Malborku odbyło się głosowanie pracowników w sprawie sprzedaży udziałów PEC-u. Komisja, w skład której weszli radni miejscy oraz przedstawiciele związków zawodowych funkcjonujących w spółce, przeprowadziła sondaż wśród pracowników przedsiębiorstwa. Na 94 uprawnionych do głosowania udział w sondzie wzięło 89 pracowników zakładu. Za sprzedażą udziałów PEC-u wypowiedziało się 38 pracowników (w tym za sprzedażą pakietu większościowego - 31 pracowników; za sprzedażą pakietu mniejszościowego - 7 pracowników). Przeciwnych sprzedaży udziałów Spółki było 50 pracowników.

Te wyniki głosowania nie zniechęciły jednak władz miasta do zmiany polityki informacyjnej. Nadal spokojnie pracowała komisja ds. wyłonienia potencjalnego inwestora. W końcu, po wielu długich i żmudnych naradach, na placu boju o malborski PEC pozostała Energetyka Opolszczyzna.

Inwestor zgodził się, aby przez okres 3,5 roku nie ograniczać poziomu zatrudnienia. To miało uspokoić zdenerwowanych pracowników PEC-u Co prawda lokalne media generalnie były przychylne działaniom prywatyzacyjnym, i relacjonowały kolejne etapy działań obiektywnie, to jednak przeciwnicy prywatyzacji zrobili coś więcej.

Kontratak

Przeciwnicy sprzedaży Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, widząc brak działań informacyjnych władz miasta, przeprowadzili skuteczny kontratak.
Rozpoczęła się oddolna akcja informacyjna o fatalnych skutkach prywatyzacji. Jednocześnie przeciwnicy prywatyzacji zaczęli zbierać, z dobrym skutkiem, podpisy mieszkańców przeciwko sprzedaży udziałów PEC-u. Kilkakrotnie jeden z przeciwników prywatyzacji próbował zabrać głos na obradach Rady Miasta Malborka.
Krzysztof Grylak – mieszkaniec Malborka związany z Ligą Polskich Rodzin, już od dawna protestował przeciwko działaniom prywatyzacyjnym Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Malborku. Kilkakrotnie próbował zabrać głos podczas sesji Rady Miasta Malborka. Teraz przygotował protest z podpisami prawie 3 tys. mieszkańców. „Byłem stanowczo nie dopuszczany do głosu podczas sesji Rady Miasta – mówił Krzysztof Grylak – W kuluarach przekonywano mnie, że to nie jest prywatyzacja, tylko przymiarki do niej. Teraz widać, że nie była to prawda. Burmistrz Jan Wilk poniżał mnie i nazywał moje działania „egzotyką”. Grylak chciał też, aby w sprawie prywatyzacji PEC-u odbyło się referendum wśród mieszkańców Malborka. Podkreślał, że nie było żadnej publicznej debaty w tej sprawie: „Apeluję do radnych, aby jeszcze raz poważnie zastanowili się nad tą decyzją i wzięli pod uwagę wolę prawie 3 tys. mieszkańców Malborka. Właścicielem PEC-u są przecież wszyscy mieszkańcy”.
Niestety, odmawiano mu głosu, przez co nie doszło do szerszej debaty na forum rady, a przeciwnicy prywatyzacji wskazali, iż ich głos jest blokowany. Przeciwnicy sprzedaży udziałów PEC-u, aktywnie występowali też na łamach lokalnej prasy, przygotowując własne stanowiska.
Próby podobnej akcji informacyjnej starała się także przeprowadzić sama firma ECO Opolszczyzna, wykupując strony w gazetach z reklamą. Jej treść miała uspokoić malborską opinię publiczną i wskazać zalety prywatyzacji PEC-u. Jednak ta akcja, choć dobrze przemyślana, nie była konsekwentna. Ogłoszenia w mediach znalazły się tylko raz, firma nie zorganizowała w Malborku konferencji prasowej, aby odpowiedzieć na wszystkie pytania i wątpliwości. Co prawda szefowie ECO pojawiali się na sesjach Rady Miasta, jednak nie znaleźli czasu na spotkania z dziennikarzami i mieszkańcami miasta.
Zabrakło więc jasnego, spójnego i konkretnego przekazu, który wskazałby iż sytuacja PEC-u po prywatyzacji nie będzie zagrożona.

„Dobiciem” nieskutecznych działań władz miasta i zwolenników prywatyzacji była sprawa skierowania do Prokuratury doniesienia o popełnieniu przestępstwa przez członków komisji prywatyzacyjnej.
Praterm, firma, której ofertę odrzucono w wyniku negocjacji w sprawie prywatyzacji PEC-u, złożyła doniesienie do Prokuratury w Gdańsku. Zdaniem firmy, zachodzi podejrzenie popełnienia przestępstwa przez zespół ds. prywatyzacji.
Firma Praterm z Warszawy to główny konkurent Energetyki Cieplnej Opolszczyzny w Opolu do prywatyzacji malborskiego PEC-u. Zespół ds. prywatyzacji PEC-u wybrał ofertę ECO z Opola. Tym samym odrzucono ofertę firmy Praterm.

Praterm złożyło doniesienie do Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zespół ds. prywatyzacji PEC-u, którym kieruje wiceburmistrz Przemysław Guzow. Całkowicie zaskoczony wnioskiem firmy Praterm do prokuratury, był prezes PEC-u w Malborku Jan Hałuszczak. ”Jestem tym bardzo zaniepokojony, ponieważ takie działania mogą odwlec w czasie podjęcie decyzji o prywatyzacji Przedsiębiorstwa przez radnych. Planowaliśmy w 2007 r. dokonanie wymiany naszego komina. Robiliśmy w tym celu odpowiednie ekspertyzy. Mamy dwie oferty firm, które mogą dokonać takiej modernizacji. Oferty są z 2003 r. i opiewają na kwoty od 1 do 2 mln. zł. Chcemy wprowadzić komin czteroprzewodowy. To usprawni pracę naszych kotłów. Nie rozstrzygaliśmy jednak jeszcze tych ofert” – mówił prezes PEC Jan Hałuszczak.
Jednak władze miasta nie wydały w tej sprawie żadnego oficjalnego komunikatu do prasy. Dziennikarze sami więc dochodzili w prokuraturze i u zainteresowanych firm szczegółów całej sprawy. To zaś stwarzało pole do rozmaitych dywagacji na ten temat.

Sama komisja pracowała za zamkniętymi drzwiami i nie prowadziła praktycznie żadnej polityki informacyjnej. Jej szef – wiceburmistrz, jeśli już zabierał głos w sprawie prywatyzacji, to wyrażał się pogardliwie o przeciwnikach sprzedaży udziałów PEC-u. Znowu więc zabrakło skutecznego przekazu informacji do społeczeństwa, o co chodzi w sprawie skierowania przez konkurencyjną firmę sprawy do Prokuratury. Władze miasta, zamiast uprawiać skuteczną politykę informacyjną, oddały tu całkowicie pole dla domysłów i podejrzeń, snutych przez przeciwników prywatyzacji i dziennikarzy.

Walka o społeczną akceptację prywatyzacji została więc przegrana, tak jak przegrana została walka o poparcie dla budowy amfiteatru letniego. Władze miasta, zamiast organizowania cyklicznych spotkań z mieszkańcami, prowadzenia aktywnej kampanii na łamach prasy lokalnej, wystąpiły w tych sprawach z pozycji „siły” i dały jasny przekaz – „jesteśmy u władzy, więc wiemy lepiej”. Konsekwencje takiej polityki informacyjnej mogą być dla rządzących jeszcze bardziej daleko idące w skutkach.

Marcin Pszczółkowski

Autor jest redaktorem prowadzącym tygodnika Gazeta Malborska

komentarzy:
4

Komentarze

(4)
Dodaj komentarz
23.09.2007
20:02:28
vic
(23.09.2007 20:02:28)
opinie osób skazanych prawomocnym wyrokiem sądu ,osób wobec których toczą się postępowania karne o oszustwa finansowe i fałszowanie dokumentów nie przydaja splendoru tej stronie i niepotrzebnie obniżają wiarygodnosc pozostałych autorów
06.06.2007
23:08:17
czytelnik Gazde...
(06.06.2007 23:08:17)
Cóż, Pan Marcin Pszczółkowski - mimo swego pisarskiego talentu - nie jest już redaktorem prowadzącym Gazety Malborskiej. Być może PR-owskie sztuczki znajdują zastosowanie w odniesieniu do wujtów, burmistrzów, czy prezydentów, są jednak "pewne" grupy społeczne, wobec których oddziaływania te okazują się być nieskutecznymi. Niewątpliwie do tej grupy należą przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, dla których - na ogół - nie liczą się PR-owskie "błyskotki", ale prawda, a dziennikarz - zwłaszcza redaktor prowadzący - to funkcja zaufania społecznego - przynajmniej przeciętnego...
16.11.2006
22:11:13
radek
(16.11.2006 22:11:13)
cóż ten artykuł pokazuje, że nieznajomość zasad PR szkodzi także samorządom. Szkoda, że prezydenci czy burmistrzowie miast, nie sięgają po PR-owców, gdy chodzi o tak kontrwersyjne tematy dla mieszkańców.
16.11.2006
12:59:24
Ewa
(16.11.2006 12:59:24)
Bardzo dobra analiza działań na loklanm rynku.
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin