Jeśli jeszcze raz zdarzy się, że jakaś osoba z działu marketingu lub PR poprosi mnie o możliwość zatwierdzenia lub korekty artykułu przed jego publikacją spotka się to z taką reakcją z mojej strony, przy której wybuch nuklearny będzie przypominał spokojną, kontrolowaną i nieszkodliwą sytuację. Następnie wezmę do ręki słownik i będę uderzała nim taką osobę po głowie dotąd aż usłyszę jej błagalne zapewnienia o przestrzeganiu wolności prasy i niezależności dziennikarzy.
Potem dołączę nazwiska tych osób do listy ludzi i firm, z którymi nigdy, pod żadnym pozorem i w żadnych okolicznościach nie będę współpracowała (tak, jest taka lista).
Ale gwoli wyjaśnienia, może powinniśmy zatrzymać się w tym momencie i poświęcić chwilkę na zastanowienie się nad specyfiką mojej pracy, nad tym czym ona jest, a czym zdecydowanie nie.
Moja praca polega na dostarczaniu konkretnej, merytorycznej informacji, która będzie interesująca, pożyteczna i która będzie dostarczała rozrywki moim czytelnikom (czytelnikom Brainstorm lub ITWeb).
Moja praca z pewnością nie polega na przekazywaniu informacji na temat misji i działalności Waszej firmy. Jeśli chcecie, aby taka informacja dotarła do rynku zorganizujcie kampanię reklamową lub pracujcie na tyle dobrze, żeby Wasi klienci zrozumieli misję firmy i przekazywali ją dalej, bo właśnie wtedy nie będziecie tak zdesperowani, żeby próbować mnie zmusić do prowadzenia takich działań.
Po drugie, moja praca polega na gromadzeniu informacji z wszelkich źródeł, które uznam za właściwe lub niezbędne, i przetworzeniu tej informacji w gładką, jednolitą i sensowną historię, która jest łatwa i przyjemna do czytania. Drukowanie każdego Waszego słowa, żargonu, wysublimowanych zdań i marketingowego lania wody, jakie spływa z Waszych ust na pewno nie należy do moich zawodowych obowiązków. Jeśli zdecydujecie się jednak na wyrzucanie z siebie tych wszystkich słów w czasie wywiadu zapewniam Was, że nie użyję ich w artykule. Tak na przyszłość, polecam korzystanie ze zwykłej, prostej angielszczyzny.
Co uzmysławia mi, że moja praca polega na wykorzystywaniu i cytowaniu wypowiedzi, które są mądre i przenikliwe, a nie na odnoszeniu się do wszystkiego co zostało powiedziane tylko dlatego, że zostało powiedziane. Mam prawo do decydowania co wykorzystać, a co przemilczeć w moim artykule i jeśli zdecyduję się na pominięcie Waszych komentarzy tak właśnie będzie i nie będziecie mogli zrobić nic, żeby to zmienić.
Poza tym, moja praca to pisanie takich artykułów, jakie moi czytelnicy będą chcieli przeczytać, co zapewni sprawne funkcjonowanie magazynu lub strony internetowej na rynku a to z kolei przyciągnie reklamodawców. Jeśli pisałabym o tym, o czym Wy życzylibyście sobie żebym pisała, szybko straciłabym czytelników, a Wy stracilibyście nośnik reklamy.
Dodatkowo, jeśli wywołałoby to Wasz atak złości i zagrozilibyście wycofaniem swoich reklam teraz lub na zawsze ponieważ nie spodobał się Wam mój artykuł lub nie wykorzystałam w nim wszystkich Waszych wypowiedzi lub popatrzyłam na Was rozbawiona, kiedy akurat mieliście zły dzień, na pewno nie spotkacie się ze współczuciem, a z pozytywną i profesjonalną reakcją. Uprzejmi ludzie podejmą próbę wytłumaczenia Wam w miły sposób, na czym polega wolność prasy i co jest zagwarantowane w konstytucji i że „jest im bardzo, bardzo przykro, ale pracownicy działu promocji nie mają absolutnie żadnego wpływu na to, co robią ci dziennikarze”.
A ja zapewnię Wam przyjemność nieprzeprowadzania z Wami wywiadu nigdy więcej. Nie pozwolę się szantażować. Nie pozwolę się zastraszać. I, przede wszystkim, nigdy więcej nie przeprowadzę z Wami wywiadu wiedząc, że decydując się w przyszłości na umieszczenie reklamy będziecie oczekiwali ode mnie napisania takiego artykułu, który Was zadowoli. I na odwrót, nie przeprowadzę wywiadu wiedząc, że jeśli nie zacytuję wszystkich Waszych wypowiedzi będziecie myśleli, że zrobiłam to dlatego, bo nie umieściliście w mojej gazecie reklamy.
Wiem, że takie podejście może być zaskakujące dla wielu z Was, ale dziennikarze są dziennikarzami tylko kiedy zadbają o to, aby ich wiarygodność i niezależność były bez zarzutu. Jeśli moja wiarygodność lub niezależność zostanie w jakikolwiek sposób naruszona, doprowadzi to do mojego upadku i końca kariery zawodowej. Nie wiem jak Wy, ale ja kocham to, co robię, podchodzę do tego bardzo poważnie i jeszcze nie zamierzam tego rzucać.
Także następnym razem, kiedy poczujecie ochotę, żeby zapytać mnie czy możecie zatwierdzić artykuł lub poinformujecie moich kolegów z działu sprzedaży, że nie zamieścicie reklamy chyba, że zagwarantujemy że artykuł będzie odpowiadał Waszym oczekiwaniom, pamiętajcie o tym, o czym mówię wyżej i pomyślcie, co tak naprawdę robicie. Wymagacie ode mnie sprzeniewierzenia się moim wartościom, zaprzepaszczenia mojej wiarygodności, reputacji, niezależności i, w ostatecznym rozrachunku, mojej kariery, a tego nie zrobię – ani dla Was ani dla nikogo innego.
Samantha Perry
jest dziennikarką od około 10 lat. Obecnie pełni funkcję wydawcy w magazynie Brainstorm, a poprzednio pracowała dla Computing (Wydawca), Computerweek i CRN.
Artykuł ukazał się na portalu www.bulldogreporter.com