Wojna na garsonki - trudna sztuka autoprezentacji

dodano: 
13.08.2015

Autor:

Zbigniew Lazar
komentarzy: 
0

Współzawodnictwo dwóch pań, Ewy Kopacz i Beaty Szydło, o stanowisko premiera RP niektóre media już nazwały bitwą na garsonki. Feministki zapewne oburzają się na takie postawienie sprawy i sprowadzanie tak ważnej batalii do poziomu ciuszków, ale określenie to – choć żartobliwe – jest o tyle trafne, że podkreśla znaczenie wyglądu, sztuki autoprezentacji, umiejętności  przemawiania do różnych widowni w różnych okolicznościach, łatwości (lub jej braku) wystąpień przed kamerą i w innych sytuacjach medialnych.

Jesteśmy świadkami wyjątkowego zdarzenia, również na skalę światową, gdy to dwie panie konkurują o stanowisko premiera. Baczni obserwatorzy będą mogli zebrać mnóstwo materiałów do ciekawych książek i prac naukowych. Dotychczas, że wspomnę takie znane z polityki panie, jak Segolene Royal, Angelę Merkel, Margaret Thatcher, Benazir Bhutto, Hellę Thorning-Schmidt, Julię Gillard, a wcześniej np. panią Bandaranaike, Goldę Meir, Indirę Ghandi – walczyły one zawsze z mężczyznami.  Możliwe było więc porównywanie programów różnych partii i sposobów prowadzenia przez nie kampanii, ale już nie porównywanie osobistych stylów kandydatów. Wiadomo było, że styl bycia i zachowania S. Royal – nie mówiąc o stylu ubierania… - będzie inny niż N. Sarkozy’ego – i nieporównywalny.

My natomiast mamy teraz rzadką w polityce okazję, by porównywać jabłko z jabłkiem, nie jabłko z gruszką – czyli jedną kandydatkę z drugą. Można więc śmiało zaryzykować stwierdzenie, że w trwającej kampanii symboliczne garsonki, a więc autoprezentacja,  przyciągać będą coraz więcej uwagi widzów i wyborców oraz odgrywać będą coraz bardziej znaczącą rolę.

Każde wystąpienie osoby publicznej – formalne czy nie – jest w dzisiejszych czasach automatycznie wystąpieniem publicznym. Nagrania telefonami komórkowymi (o czym przekonują się boleśnie nawet niektórzy księża podczas kazań), tzw. dziennikarstwo obywatelskie, paparazzi, nie mówiąc o wszechobecnych i coraz liczniejszych oficjalnych kanałach TV sprawiają, że każde wystąpienie jest w zasadzie przed kamerą.

Kamera to przede wszystkim obraz – a potem dźwięk. Obraz wyolbrzymiony, jak w słynnym filmie Antonioniego „Powiększenie”, który narzuca swoje bezlitosne wymogi. Jesteśmy coraz bardziej społeczeństwem obrazkowym, dlatego zwłaszcza dla polityków w walce o dobry wynik wyborczy tak ważnym jest to,  jak pokazuje ich kamera i jak się w niej prezentują. Umiejętność dobrego zaprezentowania się przed kamerą ma wpływ na budowanie sympatii, angażowanie opinii publicznej oraz przekonywanie do własnych racji, a to wszystko buduje wizerunek. Również dźwięk ma znaczenie. Często niewłaściwy timbre głosu dodatkowo zniekształcony i zakłócony przez środki techniczne odbija się na naszym postrzeganiu  – większość z nas nie znosi przecież swojego głosu nagranego na taśmę.

Przyjrzyjmy się kilku wybranym aspektom przedwyborczych kampanii obu pań pod kątem publicznych wystąpień przed kamerami. W tej lekcji będzie coś dla nas wszystkich.

Politycy pojawiający się przed kamerami - czy to w centrum kongresowym, czy na plaży, czy w pociągu – powinni unikać ekspresji własnej osobowości poprzez ubiór i dodatki. Lepiej zostawić to artystom lub „rebeliantom”, jak pan Paweł Kukiz. Politycy głównego nurtu niech pozostaną politykami głównego nurtu, a więc w przypadku pań śmiałe kolory, wydekoltowane bluzki, wysokie szpilki utrudniające chodzenie czy rzucająca się w oczy biżuteria niech pozostaną na inne okazje. Nie wolno też przesadzać z luzem, nawet podczas upałów i w plenerze. Półprzeźroczyste tuniki w ciapki czy obcisłe jaskrawo-żółte dżinsy nawet podczas wizyty u sadowników lub na pikniku rodzinnym nie budują wizerunku poważnej pani w średnim wieku na odpowiedzialnym stanowisku.

Beacie Szydło łatwiej jest utrzymać konkretny wizerunek, raczej konserwatywny, bo jej partia taki wizerunek ma i tego od niej oczekują wyborcy. W najgorszym przypadku ktoś skomentuje, że ubiera się nudno, ale nie będzie asumptu do krytyki czy wyśmiewania.

Ewa Kopacz przewodzi partii bez określonego wizerunku, która jawi się, zwłaszcza w obecnej kampanii, jako niespójny zlepek grup i grupek interesów od lewa do prawa, dlatego też jest jej trudniej przyjąć i konsekwentnie pokazywać publicznie jeden styl. Pochwaliła się też niedawno dziennikarzom, że doradza jej w sprawach wyglądu córka, a nie zawodowa stylistka.

Nie mniej ważnym elementem wystąpień publicznych jest głos. Podstawowe zasady to: mówić wolniej, mówić głośniej, mówić niższym głosem – ale nadal pozostać naturalnym. Nie jest to łatwe, zwłaszcza dla kobiet. Zauważyć można, że obie panie wzięły sobie te zasady do serca i w miarę rozwijania się kampanii mówią coraz niżej, wolniej i głośniej. Odbiera im to sporo naturalności, dlatego warto, by pod okiem i uchem specjalistów posłuchały kilku swoich ostatnich wystąpień, poćwiczyły glos i spróbowały znaleźć złoty środek pomiędzy wymogami techniki a naturalnością.

Trenowanie innych aspektów wystąpień publicznych przed kamerą też jest przydatne. Co robić z rękami? Trzymać je na blacie mównicy czy gestykulować? Czy może przytrzymywać stojący mikrofon lub go co jakiś czas poprawiać i przysuwać do ust? Patrzeć w kamerę czy omiatać wzrokiem salę? A może bezpieczniej spoglądać w kartkę, z której czytamy, żeby nie zgubić wątku?

Gdy czytamy tekst, nie budujemy kontaktu z odbiorcami, a przecież o to głównie każdemu politykowi powinno chodzić: o zbudowanie i utrzymanie pozytywnych emocji tłumów.  Nerwowe poprawianie czy w ogóle dotykanie  mikrofonów zarówno przykuwa uwagę do tej trywialnej i nikomu niepotrzebnej czynności, jak i buduje barierę miedzy mówcą a widownią. Pamiętamy propagandowe zdjęcia i plakaty Lenina przemawiającego do ludu miast i wsi? Zawsze był wychylony do przodu, do ludu, bez mównicy i kartek, z wyciągniętą ręką, co jeszcze bardziej, wizualnie i emocjonalnie, skracało dystans między nim a tłumem. Obrazy te, bez popadania w propagandową groteskę, odzwierciedlają symbolicznie to, co jest ważne dla odbiorców przekazów politycznych: bliskość mówcy (lidera), emocje, poczucie zaangażowania w sprawy istotne, szczerość słów i gestów lidera, kontakt wzrokowy (gdy mówca patrzy w tłum większości ludzi wydaje się, że patrzy właśnie na nich i zaczynają żywiej reagować).

Osoby publiczne muszą zwracać szczególną uwagę na mowę ciała, bo wszyscy dookoła na to uwagę zwracają. Sztuką jest, aby gesty i mimika były perfekcyjnie wytrenowane, ale wyglądały na absolutnie naturalne. Jeśli nie potrafimy uśmiechać się naturalnie, bo na przykład nie lubimy ludzi – nie róbmy tego wcale,  zamiast zaciskać usta w sztucznym grymasie, jak robił to przed kamerami R. Sikorski. Lepiej jest wypracować przed lustrem i pod okiem specjalistów poważną minę zatroskanego, byle nie smutnego i ponurego męża (żony?) stanu – pod warunkiem, że troska ta będzie wyglądała naturalnie.

Jeśli ktoś uzna to za machiawelizm to warto pamiętać, że naturalny głos Hilary Clinton był kiedyś wysoki i skrzeczący. Posłuchała doradców, którzy przekonali ją, że z takim głosem nigdy nie zrobi kariery w polityce. Ćwiczyła, ćwiczyła i dziś jej obecny głos i sposób mówienia stały się dla niej naturalne. Nikt nie pamięta piskliwej Hilary.

„Jestem tu dla Was” to przekaz, który powinien wynikać w sposób oczywisty, albo przynajmniej podświadomy, z każdego wystąpienia i z każdej nawet krótkiej i niezaplanowanej wypowiedzi obu kandydatek. Gesty otwartości, przyjazna mimika, ton głosu, kontakt wzrokowy, umiejętność okazywania słuchania podczas bardziej kameralnych wystąpień, dostosowanie stroju i wyglądu do sytuacji i do oczekiwań konkretnej grupy, itp. podkreślają ten przekaz w warstwie wizualnej niemal natychmiastowo. W warstwie językowej, wymagającej od odbiorców większego skupienia i świadomego zrozumienia, przekaz ten musi być wielokrotnie powtarzany na wiele sposobów, aby mógł utrwalić się w ludzkiej percepcji. „Wszystko, co robię, robię dla Was. Nie chodzi o  mnie ani o moją partię, ale o dobro kraju i narodu”.

W tej warstwie Ewa Kopacz ma znowu utrudnione zadanie, ponieważ jej partia na oczach opinii publicznej jawi się jako targana wewnętrzną walką o tzw. stołki, o „jedynki” na listach wyborczych, o wpływy regionalnych „baronów”, o rolę i pozycję „spadochroniarzy” z innych ugrupowań próbujących ugrać dla siebie prywatę. Na dodatek jedni jej prominentni członkowie na partię się obrażają, drudzy głośno ją krytykują, jeszcze inni są oskarżani o korupcję np. przy zakupie działek, albo nie potrafią wytłumaczyć się z drogich zegarków. Do tego ośmiorniczki, drogie wina, pogardliwe opinie o państwie polskim i głupkach pracujących za 6000 złotych.

Mówienie wyborcom „Jestem tu dla Was” patrząc im prosto w oczy jest w takiej sytuacji niezwykle trudne – ale nie niemożliwe. Przekaz mógłby być zmodyfikowany, np. „Jestem tu po to, aby to wszystko naprawić. W kilka miesięcy nie dałam rady zrobić wszystkiego, ale już zaczęłam: wprowadziłam X, rozpoczęłam prace nad Y, zleciłam Z…”. Taki przekaz musi być jednak prawdziwy i nie mogą to być ogólniki bez pokrycia, bo i wyborcy, i opozycja mogą je łatwo zweryfikować.

Partie i przywódcy starający się o władzę mają prawo mówić w czasie przyszłym: zrobimy, zapewnimy, wprowadzimy, zmienimy. Partie i politycy u władzy muszą najpierw dużo mówić w czasie przeszłym, a dopiero potem, jak lukru na pączku, mogą dodać: planujemy także XYZ. W wystąpieniach Ewy Kopacz jest zbyt dużo czasu przyszłego.

Zapewne długo nie dowiemy się, czy i kto pomaga obu paniom w przygotowaniach do ich wystąpień medialnych i publicznych. Nie wiemy, czy sukcesy i potknięcia, których jesteśmy świadkami, wynikają z działań i pomysłów sztabowców i doradców, czy z charakterów i cech osobistych kandydatek.  W tak krótkim eseju nie jest możliwe ani poruszenie wszystkich aspektów wypowiedzi przed kamerą, ani szczegółowe przeanalizowanie tych wyżej wymienionych. Jednak okazywanie przez polityków troski o to, jak są postrzegani, jak się prezentują wyborcom, jak się do nich zwracają, itp. jest jednym ze sposobów na przekonanie tychże wyborców, że równie mocno politycy ci troszczą się o inne ważne społecznie szczegóły.

Za ilustrację powyższych przykładów służyć mogą wystąpienia Ewy Kopacz i Beaty Szydło.  Oto kilka z nich:

Wystąpienia na konwencjach partyjnych:

Wystąpienia w związku z 71 rocznicą Powstania Warszawskiego:

Wystąpienia "w terenie":

Zbigniew Lazar

Ekspert ds. wizerunku i reputacji

 


27 sierpnia w Warszawie -  warsztat z wystąpień przed kamerą ze Zbigniewem Lazarem. Sprawdź program szkolenia i zapisz się na warsztaty Akademii PRoto! Czytaj więcej...

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin