Wystąpienie publiczne jak list ze "skarbówki"

dodano: 
07.01.2016

Autor:

Zbigniew Lazar
komentarzy: 
0

Jak bardzo nie lubimy występów publicznych - zwłaszcza przed kamerą - widać, gdy reporterzy TV próbują zaczepić przechodniów z jakimś często niewinnym i zabawnym pytaniem. Zamiast skorzystać z nadarzającej się okazji, by trochę się polansować – większość z nas ucieka...

Z psychologicznego punktu widzenia każde wystąpienie przed mniejszą lub większą widownią jest źródłem stresu, gdyż wiąże się z oceną nas i naszych kompetencji przez otoczenie. Nawet Amerykanie – tak często stawiani jako wzór luzu i swobody – mawiają, że wystąpienia przed publicznością są tak stresogenne, jak list polecony z urzędu skarbowego...

Fizyczne oznaki stresu rzucają się w oczy odbiorców pierwsze, jako że najczęściej najpierw kogoś widzimy – choćby tylko przez krótką chwilę – a dopiero potem, gdy osoba ta się odezwie, mamy możliwość ocenić, co i jak mówi. Fizjologiczne reakcje organizmu na stres są jedną z najczęstszych bolączek, o których mówią nam uczestnicy szkoleń, bez względu na swoją rangę czy stanowisko w firmie lub organizacji. O ironio – często osoby na bardzo wysokich i eksponowanych stanowiskach, jak prezesi czy dyrektorzy PR lub marketingu, mają większe problemy z wystąpieniami przed kamerą czy szerszą widownią, gdyż są bardziej świadome ciążącej na nich za każde słowo i gest odpowiedzialności (smutnym wyjątkiem są tu nasi politycy, którzy wydają się nie poczuwać się do żadnej odpowiedzialności za swe słowa oraz za ich skutki dla wizerunku kraju).

Najczęstsze oczywiste fizyczne oznaki stresu to m.in. zwiększone pocenie się, różnego rodzaju tiki, często nieświadome, jak drżenie rąk lub powiek, przyśpieszone tętno, nienaturalna bladość lub rumieńce, czasem nagły ból głowy lub – co gorsza – żołądka, a także drżący lub podniesiony głos. Nierzadko towarzyszą tym objawom również takie reakcje umysłu, jak ograniczenie zdolności logicznego myślenia i konstruowania zdań, a także inne blokady umysłowe, które mogą powodować np. powolniejsze i mniej składne wysławianie się. Do tego dochodzi często swoiste sprzężenie zwrotne: jeśli uświadamiamy sobie, że zaczynamy się pocić to pod wpływem tej świadomości pocimy się jeszcze bardziej, jeśli zauważymy u siebie drżenie rąk trzymających mikrofon lub wskaźnik – to zaczną one drżeć jeszcze bardziej... Na dodatek większość tych nerwowych reakcji jest wyolbrzymiana przez oko kamery (np. niewinne mrugnięcie okiem wygląda jak puszczanie perskiego oczka do widzów) lub zniekształcana przez mikrofon (np. głos dorosłego mężczyzny staje się falsetem).

Dodatkowy, poważny stres dochodzi, gdy wypowiadamy się nie w swoim własnym imieniu, lecz gdy reprezentujemy firmę, urząd lub inną organizację. Wiemy wtedy, że będziemy bardzo krytycznie oceniani przez naszych przełożonych oraz – nie zawsze życzliwych – kolegów. Ich uwadze na pewno nie umknie żadne nasze niewinne nawet potknięcie, czy nieścisłość. Większość rzeczników prasowych może z pewnością zacytować choćby jedną „horror story” z początków swojej kariery, gdy z trzyminutowej wypowiedzi do kamery w materiale telewizyjnym ukazało się tylko sześć sekund i to wcale nie tych, na których im najbardziej zależało. I jak to na drugi dzień wytłumaczyć szefowi, zwłaszcza gdy wypowiedź dotyczyła np. poważnej sytuacji kryzysowej?

Czy można tych i innych pułapek uniknąć? Można, przede wszystkim na poziomie emocjonalnym. Każdy z nas wie, czego boi się najbardziej i jak sobie z tymi obawami radzi na co dzień (np. jeśli mamy tendencję do pocenia się to nie pijmy gorącej kawy przed wystąpieniem, ubierzmy się przewiewnie i upewnijmy się, że nagranie nie odbywa się w pełnym słońcu lub w dusznej sali konferencyjnej). Nie każdy z nas natomiast jest świadom, jak te słabości, których się boimy, są postrzegane przez otoczenie. W naszej wyobraźni zbyt często słabości te zupełnie niepotrzebnie wyolbrzymiamy, a to prowadzi na równię pochyłą.

Jednym z najprostszych sposobów pokonania naszych obaw jest uświadomienie sobie, że skoro media właśnie nas proszą o komentarz to widocznie doceniają naszą wiedzę i kompetencje. Traktujmy wystąpienia publiczne i przed kamerą jako wyróżnienie, nie zagrożenie atakiem. Jeśli media zadają „podłe” pytania to nie dlatego, żeby nam osobiście wyrządzić krzywdę (często przecież reporter nawet nie zna nas osobiście), ale aby dotrzeć do sedna interesujących je (oraz widzów lub słuchaczy) tematów, nie mówiąc o tym, że nie ma podłych pytań, są jedynie te, na które nie jesteśmy przygotowani. Poza tym, to przecież my mamy znacznie większą wiedzę na dany temat związany z naszą działalnością zawodową, niż reporter, który niejednokrotnie jest osobą przypadkowo wyznaczoną w redakcji do „zrobienia” jakiegoś materiału. Nie wolno oczywiście lekceważyć takich wystąpień – ale nie wolno też przed nimi panikować. Należy się do nich po prostu przygotować, ale z punktu widzenia partnera do rozmowy z reporterem, nie osoby atakowanej. Warto też przećwiczyć takie wystąpienie np. przed życzliwym współpracownikiem lub przed lustrem, albo wręcz nagrać je amatorską kamerą lub telefonem komórkowym. Większość z nas nie lubi siebie oglądać i słuchać – ale może to być zaiste trzeźwiące doświadczenie!

Z drugiej strony wystarczy poznać najważniejsze mechanizmy i praktyczne techniki związane z wypowiedziami przed kamerą oraz zasady działania współczesnych mediów elektronicznych, by zyskać na pewności siebie i bardziej skutecznie kontrolować proces komunikacji. Ten temat wymaga osobnego komentarza i wielu ćwiczeń - ale pewność siebie zaczyna się od stanu naszego umysłu, a nad tym tylko my możemy zapanować.

Zbigniew Lazar

Zestresowany wystąpieniem publicznym?

Kamera = zapomniałem połowy z tego, co chciałem powiedzieć"?

Wycięli sens wypowiedzi?

Co ja mam zrobić z tymi rękami?!" :)

Przyjdź na warsztat: WYSTĄPIENIA PRZED KAMERĄ ze Zbigniewem Lazarem. 26 stycznia w Warszawie.

Sprawdź program i zapisz się już dziś

Liczba miejsc ograniczona.

 

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin