„Niezbędna jest akcja edukacyjna. W tej sprawie opowiada się piramidalne bzdury, które zaczęły funkcjonować jako jedyny przekaz. Do tej pory i prezydent, i rząd stosowali taką strategię, że skoro państwo polskie wyjaśnia katastrofę, to oni nie podejmują rękawicy PiS-u. Ale to milczenie premiera i prezydenta spowodowało, że te bzdury pisowskie zaczęły funkcjonować” – powiedział w Radiu ZET doradca prezydenta, Tomasz Nałęcz.
Zdaniem Nałęcza PiS-owi udało się wmówić opinii publicznej, że to Kancelaria Premiera organizowała wyjazd prezydenta na obchody uroczystości w Katyniu. Tymczasem – podkreślał dalej polityk – robiła to Kancelaria Prezydenta. Zwrócił ponadto uwagę na odśpiewane przez demonstrantów pod Pałacem Prezydenckim „Sto lat” dla Jarosława Kaczyńskiego. „Nie mieści mi się w głowie, że na demonstracji żałobnej można śpiewać »Sto lat«. To jak Kmicicowa kompania, jak się kompletnie popili, to pili zdrowie Billewiczów, którzy już nie żyli” – powiedział.
W programie Moniki Olejnik swoje poglądy na temat Smoleńska konfrontowali również przedstawiciele opozycyjnych frakcji. Oskarżali się wzajemnie o polityczną grę katastrofą smoleńską. Adam Hofman stwierdził na przykład, że „Donald Tusk tańczy kankana na tych grobach”, według Tomasza Nałęcza „w tej sprawie opowiada się piramidalne bzdury”, zaś Stefan Niesiołowski PiS-owskie insynuacje dotyczące „agenturalności” premiera określił mianem „politycznego szamba”.
Zdaniem Hofmana (PiS) PO wygrała ostatnie wybory spotem „Oni pójdą na wybory”. Niezrozumiała dla niego pozostaje negatywna reakcja Donalda Tuska wobec proponowanej przez PiS uchwały wzywającej rząd Rosji do zwrotu wraku. Niesiołowski (PO) z kolei uchwałę tę nazwał na antenie „targowicą”. Stwierdził, że to „Lech Kaczyński chciał w Smoleńsku rozpocząć kampanię wyborczą”. Marek Siwiec z SLD skrytykował obydwie fakcje – PIS-owi dostało się za „bełkot smoleński”, a PO za „szlachetne milczenie”, które miało „odfajkować rocznicę”. (es)
