piątek, 5 grudnia, 2025
Strona głównaWywiadyWszyscy gramy na kulturę

Wszyscy gramy na kulturę

O sztucznej inteligencji, emocjach, Świętych Graalach komunikacji i o tym, co zrobić, żeby kultura stała się viralem, rozmawialiśmy z Anną Ruszczyńską, dyrektorką Centrum Informacyjnego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

PRoto.pl: Jak wygląda organizacja zespołu komunikacji Ministerstwa Kultury?

Anna Ruszczyńska, dyrektorka Centrum Informacyjnego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego: Centrum Informacyjne skupia całą komunikację ministerstwa: zajmujemy się kształtowaniem przekazu, kontaktami z mediami, prowadzimy media społecznościowe, opiekujemy się też galerią Okno na Kulturę oraz wydarzeniami i projektami specjalnymi.

PRoto.pl: Jak postanowiliście opowiadać o działaniach resortu?

A.R.: W komunikacji przyjęliśmy założenie, by jak najwięcej przestrzeni oddać kulturze. Na profilach społecznościowych ministerstwa możemy zobaczyć przede wszystkim ciekawe historie, projekty, wystawy, wydarzenia. Co ważne – nie tylko z dużych instytucji kultury, informujemy też o wydarzeniach regionalnych, lokalnych. Na Instagramie postanowiliśmy opowiadać o ludziach kultury, tak powstała cała seria minireportaży, która opowiada o tym, co dzieje się na zapleczu. Często widzimy sam efekt, dyrektora, który otwiera wystawę lub przecina wstęgę, a przecież wydarzenia kulturalne to są miesiące pracy wielu osób, których nie widać na pierwszym planie. Osób o wyjątkowych talentach i umiejętnościach. Ich pracę po prostu trzeba pokazać i my to robimy. W ten sposób pokazujemy też, jak różnorodna jest kultura i jakie kompetencje skupia. A to często może zaskoczyć.

PRoto.pl: Czyli różnicujecie treści pod konkretne platformy?

A.R.: Tak, jak najbardziej. Poza kontami na Facebooku i Instagramie, YouTubie, X mamy także profil na LinkedInie, który jest dla nas platformą do informowania o zmianach formalnoprawnych i o współpracy międzynarodowej. Język wizualny, który stosujemy, też jest zróżnicowany. Zależy nam, żeby nie budować dystansu.

Kultura jest dla wszystkich, jest wspólna – to jest claim, który przekładamy na działania.

To nie tylko, piękne skądinąd, filharmonie czy teatry w dużych ośrodkach, to też domy kultury, biblioteki i inne inicjatywy budujące lokalną społeczność. Dzięki nim kultura i sztuka stają się bardzo naturalnym elementem życia. Chcemy, by to było w naszej komunikacji widoczne. Komunikaty na stronie ministerstwa również zmieniły swój język, więcej w nich bezpośredniości.

Zależy nam na upowszechnianiu kulturalnych informacji, ale też chcemy zachęcać do tego, żeby Polacy korzystali z kultury. Badania „Aktywność kulturalna Polaków w 2024”, zrealizowane przez Narodowe Centrum Kultury, pokazały, że mamy ciągle dużo do zrobienia. 33 proc. z nas jako najczęstszą regularną aktywność kulturalną wskazuje kino. Później mamy biblioteki, które wskazało 31 proc. Jednocześnie w ciągu roku w kinie nie było 42 proc. badanych, a w bibliotece 57 proc.

PRoto.pl: To co planujecie komunikacyjnie zrobić, by zwiększyć uczestnictwo Polaków w kulturze?

A.R.: Opowiadać, prezentować i wspierać. Jednym z pomysłów było uruchomienie wyszukiwarki „Odwiedź kulturę na wakacjach”. Na razie jest to projekt pilotażowy. Jego genezą były badania, z których wynikało, że jesteśmy trochę zagubieni w gęstej ofercie wydarzeń kulturalnych, co powoduje, że nam umykają albo dowiadujemy się o nich już po fakcie. A ta wyszukiwarka pokazuje aktualne wydarzenia, z regionów, w jednym miejscu. Na wakacjach możemy za pomocą jednego kliknięcia sprawdzić, co się dzieje obok nas. Zależy nam, by Polaków zachęcić do włączania się i uczestnictwa – kultura buduje naszą tożsamość i wrażliwość. Kultura jest też bardzo pojemnym obszarem. To mogą być spotkania z książką, warsztaty, kabaret, ale też wszystko to, co jest formą spędzania czasu.

Noc Muzeów jest świetnym przykładem aktywizacji i przełamywania schematów. Nie musimy znać się na historii sztuki nowoczesnej, żeby pójść do galerii i dobrze spędzić czas. Na co dzień może mamy jakąś blokadę, ale Noc Muzeów to wydarzenie, które daje możliwość eksperymentowania i przekonania się, co z kultury jest dla nas. Wyszukiwarka umożliwia natomiast poznanie, jak różnorodną ofertą wydarzeń dysponujemy, z czego możemy skorzystać, czym zainteresować. Możemy, np. pójść z rodziną czy przyjaciółmi na Festiwal Góry Literatury w Sokołowsku na Dolnym Śląsku lub odwiedzić Dom Spotkań z Historią w Warszawie – zobaczyć świetny koncept oparty o prezentowanie fotografii, czy na spektakl do Teatru w Opolu lub Jeleniej Górze.

Kultura dotyczy też jedzenia – tym tematem zaopiekowało się choćby Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Warto także odwiedzać biura wystaw artystycznych (BWA) np. w Kaliszu, Krośnie, ale też rozsiane po kraju muzea etnograficzne. Dzięki nim wracamy do korzeni, dowiadujemy się czegoś o sobie samych. Nie ma lepszego narzędzia do opowiadania o rzeczywistości, przeszłości, często poruszania trudnych tematów, niż język kultury. Formaty, z których korzystają instytucje, a także artystki i artyści, są bliskie odbiorcom. Jeżeli mamy dzieci, z powodzeniem znajdziemy aktywność skierowaną do najmłodszych, która pozwoli spędzić dobrze czas w familijnej atmosferze, coraz więcej instytucji kultury jest świetnie przygotowanych na odwiedziny młodszego pokolenia. Podobnie w przypadku seniorów, którzy również mogą korzystać z oferty przygotowanej z myślą o nich. To właśnie przekazujemy kanałami, jakimi dysponujemy.

PRoto.pl: Czy kultura się zmienia? To co innego niż, dajmy na to, trzydzieści lat temu?

A.R.: Więcej się teraz mówi o kobietach w kulturze, przybliżając ich herstorie. Warszawska Królikarnia np. bada tematykę polskich rzeźbiarek, do końca października można oglądać kolejną odsłonę wystawy z tej serii. Instytucje czerpią z postaci muzealniczek, badaczek, ale też lokalnych tradycji. Wracamy do formatów, które odłożyliśmy trochę na bok. Powraca sztuka naiwna, a mamy jej wspaniałą reprezentację – np. Epifaniusz Drowniak, czyli Nikifor. Zmienia się też funkcja niektórych budynków kultury np. bibliotek.

PRoto.pl: Biblioteki to już nie są tylko miejsca, do których przychodzi się wypożyczać książki, to całe centra kulturowe, szczególnie w regionie.

A.R.: A w nich jest pani Asia, pani Kasia czy pan Tadek, fantastyczne osoby, które są często pierwszym kontaktem z kulturą. Kulturę tworzą ludzie, to oni nadają charakter tym miejscom. I faktycznie – ośrodki kultury, biblioteki zmieniają swoją formę. To nie jest już tylko miejsce wypożyczania książki, w tych miejscach są warsztaty, spotkania z ciekawymi ludźmi, one naprawdę żyją i mieszkańcy dobrze się tam czują. Wokół tych miejsc tworzy się społeczność. Dlatego przykładamy do nich taką wagę – są modernizowane, dostosowywane do potrzeb osób ze szczególnymi potrzebami czy młodszych dzieci.

PRoto.pl: Czy z Pani perspektywy kultura jest też czymś, co może rozpalać emocje? Co może być kontrowersyjne?

A.R.: Oczywiście, bo kultura to emocje, a jej język jest bardzo różnorodny. Polska jest też bardzo spolaryzowana. Moje osobiste zdanie jest takie, że za bardzo. To powoduje, że stajemy się coraz bardziej hermetyczni, przestajemy być względem siebie tolerancyjni i otwarci. Sprawy nie ułatwia też kultura marketingu i współczesny język komunikacji, w którym wszystko do nas krzyczy. Kolorowe billboardy na ulicach, media społecznościowe.

Specyfika mediów społecznościowych sprawia, że bardzo krótko skupiamy uwagę na scrollowanych treściach – zwykle to  dwie sekundy. Jedyne, co możemy zapamiętać w takim czasie, to wyraziste grafiki lub headline’y. Podobnie sytuacja wygląda w mediach tradycyjnych: nagłówek jest zwykle mocny, ma przykuć naszą uwagę. Nieważne, że potem treść artykułu okazuje się wyważona. To wszystko wpływa na postrzeganie kultury, ale też na sposób, w jaki o niej rozmawiamy. Zwracamy więcej uwagi na negatywy, a rzadziej cieszymy się z tego, co jest pozytywne. Dziś młode pokolenie w dużej mierze żyje w świecie cyfrowym, którego język się zmienia. Młodzi ludzie poproszeni o pokazanie, jak robi się zdjęcie, odruchowo odwzorowują gest pozwalający na wykonanie fotografii na smartfonie. Zupełnie inny język, kody kulturowe, postrzeganie świata, co też wpływa na odbiór i rozumienie roli kultury w naszym życiu

PRoto.pl: Ciekawe, że to, co dla nas było czymś naturalnym, jak spędzanie czasu na zewnątrz, w ciszy, teraz zostało przeobrażone w kursy z kategorii rozwoju osobistego i zmonetyzowane.

A.R.: Dlatego powinniśmy doceniać to, co mamy, np. czas spędzany z bliskimi i dbać o jego jakość. Uważam, że komunikacja z ludźmi za jakiś czas będzie luksusem. Popatrzmy, co już się zmieniło – w sklepach mamy kasy samoobsługowe, nie musimy z nikim rozmawiać, robiąc zakupy, porady lekarskie też są przez telefon.

To właśnie kultura i sztuka mogą być narzędziami, które pomogą nam zachować więź, wzmacniać dobre standardy komunikacji.

Możemy się przecież różnić między sobą poglądami, sedno tkwi w tym, żeby ze sobą o tym rozmawiać. Przestrzeń na budowanie dialogu może i daje nam kultura. Dotyczy to też zagadnień i tematów historycznych, których ciągle, jako społeczeństwo, nie przepracowaliśmy – to jest też ważne pole dla działań badaczy, etnografów czy artystów, którzy mają odpowiednie narzędzia i dają nam, odbiorcom, poszerzony kontekst sytuacji.

PRoto.pl: Nie macie Państwo łatwej pracy. Mówicie do bardzo szerokiej grupy docelowej: i do osób starszych, i do młodzieży, i do małych miast, i do dużych miast.

A.R.: Jest jeszcze jedna bardzo ważna grupa – ludzie kultury, czyli artyści i twórcy i ich perspektywa na kulturę. Prowadzimy też komunikację rządową, między ministerstwami, posłami, senatorami, członkami partii czy też jednostkami samorządu terytorialnego. Teraz pracujemy nad ustawą o socjalnym zabezpieczeniu osób wykonujących zawód artysty. Proszę sobie wyobrazić, że ta grupa nigdy do tej pory nie została dostrzeżona przez ustawodawców. Komunikacja tej ustawy odbywa na każdym z tych poziomów.

PRoto.pl: Co robicie, żeby trafić do tych wszystkich osób?

A.R.: Postawiliśmy przede wszystkim na autentyczność i dialog. Oczywiście nie da się trafić do wszystkich, a już z pewnością w gusta wszystkich i nie o to chodzi. Nie to jest celem. Celem jest opowiadania autentycznych historii o kulturze i podejmowanie wysiłku, by pozostać w dialogu. Na przykład na naszych wideo, czyli serii minireportaży, jest specyficzne ziarno. To nie filtr, nasza kamera ma taką przypadłość. Uznaliśmy, że nie będziemy tego zmieniać, że to będzie nasz znak rozpoznawczy, który pozwoli na wyostrzenie opowieści o naszych postaciach.

Autentyczność oznacza, że nie operujemy tylko wielkimi, znanymi z dużej sceny artystycznej nazwiskami, które szybciej przyciągną odbiorców. Pokazujemy to, co lokalne, nie zapominamy o mniej rozpoznawalnych obszarach. Przybliżenie tajników pracy np. pracowników Archiwów Państwowych również może nieść potężną dawkę wiedzy o kulturze.

O projektach staramy się myśleć strategicznie i długofalowo. Niedawno zakończyła się polska prezydencja w radzie Unii Europejskiej. Przygotowując program kulturalny – organizując zagraniczne koncerty lub wydarzania, staraliśmy się planować je tak, żeby wypracowane relacje procentowały i pojawiały kolejne współprace. Z kolei przygotowując wydarzenia krajowe, chcieliśmy pokazać, ilu fantastycznych twórców mamy i co Unia Europejska może im zaproponować. I tak przygotowaliśmy ponad 550 wydarzeń kulturalnych. W sumie ponad 3 000 zaangażowanych artystek i artystów i blisko 500 000 uczestników i uczestniczek.

To praca wielu ludzi, dzięki którym Polska ma teraz za granicą jeszcze silniejszą markę, a w kraju lepiej działającą współpracę i wzajemną widzialność instytucji, artystów, partnerów.

PRoto.pl: Takie podejście trochę rozbija mit jednego, natchnionego geniusza, który tworzy w szale i rzeczy się same dzieją. Łatwo gubi się w dyskursie fakt, że za dużymi wydarzeniami stoi sztab ludzi, od księgowych przez administrację, aż po osoby zapewniające bezpieczeństwo.

A.R.: To zespół buduje wartość i jakość wydarzeń. Nie boję się tego powiedzieć – przez lata polska kultura wyglądała inaczej, była wykorzystywana do innych celów. Nam przypadła rola odbudowy wzajemnego zaufania. Ostatnie półtora roku pracy Hanny Wróblewskiej, Ministry Kultury i Dziedzictwa Narodowego, było właśnie o widzialności wszystkich środowisk. O rozmowach, o dialogu. Pracą Bartłomieja Sienkiewicza było możliwie jak najszybsze zakończenie dotychczasowych złych praktyk, wejście na inne tory. Teraz misją nowej Ministry Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Marty Cienkowskiej, jest wykorzystanie energii poprzedników, by już rozpoczęte działania mogły nabrać dodatkowej mocy i uzupełnić je o nowe wartości i optykę kiełkujących trendów i kierunków rozwoju. Natomiast pamiętajmy, że do zmieniany struktury potrzebny jest czas  – nie da się zmienić świata w rok, jeżeli przez kilka poprzednich lat wyglądał zupełnie inaczej. To trwa. Widać pierwsze efekty, ale jesteśmy nadal w procesie.

PRoto.pl: Kto tworzy komunikację Ministerstwa Kultury? Czy współpracujecie z podmiotami zewnętrznymi, czy działacie wyłącznie wewnętrznymi siłami?

A.R.: Pierwszy rok media społecznościowe prowadziliśmy bez żadnego wsparcia, bez żadnej płatnej promocji. Zależało nam na zbudowaniu grupy odbiorców faktycznie zainteresowanej działaniami kulturalnymi. Nasze obecne zasięgi to kapitał, który wypracowaliśmy różnymi metodami, w tym zmianą języka komunikacji czy częstotliwością publikacji treści. Uczyliśmy się na sobie i to zaprocentowało.

Komunikację konstruujemy w oparciu o wyniki badań. W tym roku w strukturach Narodowego Centrum Kultury powstało Narodowe Obserwatorium Kultury, które łączy osoby i instytucje zajmujące się badaniami kultury w Polsce oraz zapewnia możliwość wymiany wiedzy i prowadzenia badań odpowiadających na rzeczywiste potrzeby sektora kultury. Strategie i projekty komunikacyjne wypracowujemy wewnątrz ministerstwa. Obecnie na niektórych odcinkach wspierają nas agencje.

PRoto.pl: Niedawno wystartowała  kampania „Odwiedź kulturę na wakacjach”, która wzbudziła kontrowersje w związku z wykorzystaniem w niej sztucznej inteligencji. Wśród internautów pojawiły się opinie, że to właśnie Ministerstwo Kultury powinno wspierać artystów i wysokiej jakość sztukę w przestrzeni publicznej, że wytwory AI to niskiego poziomu wizualnego papka wypluwana przez technologię. Co Pani o tym sądzi?

A.R.: Jest kilka płaszczyzn, które warto poruszyć w kontekście tej kampanii. Nie jest tak, że korzystamy wyłącznie z tej formy przy promowaniu kultury. Mieliśmy już zdjęcia, mieliśmy kolaże, gramy naprawdę szeroką paletą artystyczną i formatami. Teraz całkowicie świadomie zdecydowaliśmy się na wykorzystanie AI. W tym samym czasie trwał konkurs Kreatywna Polska na projekty materiałów wizerunkowych, do którego zapraszaliśmy twórców. Chcemy zastąpić fabryczne gadżety produktami o wysokiej jakości artystycznej. Wręczane gościom będą promować naszych twórców. Za chwilę będziemy wyłaniać osoby, które przeszły do drugiego etapu. Konkurs przewiduje wynagrodzenie dla autorów zwycięskich projektów.

Sztuczna inteligencja była, jest i będzie w optyce ministerstwa. W kwietniu tego roku w Łodzi zorganizowaliśmy w ramach polskiej prezydencji konferencję poświęconą wpływowi AI na sektor medialny, kreatywny i praw autorskich. Była to pierwsza konferencja tego typu. Standardy, które tam wypracowaliśmy, zostały przekazane do Komisji Europejskiej, pracujemy nad zabezpieczeniem artystów i twórców.

Biorąc pod uwagę dyskusję o AI, która przetacza się przez społeczeństwo, świadomie zadecydowałam, że to jest dobry moment, by się do niej włączyć.

Trzy Święte Graale komunikacji to: zaciekawienie, zwrócenie uwagi, zachęcenie do dyskusji. Wiedziałam, że osoba, która będzie scrollowała telefon, nawet jeśli nie interesuje się sztuką, zatrzyma się przy tych grafikach, zwróci na nie uwagę. Nie wiem, czy określiłabym ją jako kontrowersyjną. Dotarła do ponad 3 mln osób, a jeszcze nawet się nie skończyła.

PRoto.pl: Czyli nie żałuje Pani tej decyzji?

A.R.: Absolutnie nie. Co roku realizowane są różne kampanie, ale nie na każdą zwraca się uwagę. Jeżeli tylko osiągamy cel, czyli zainteresujemy odbiorców kulturą i zwiększymy w niej uczestnictwo, to warto jest podejmować niepopularne decyzje. Nam udało się zaktywizować odbiorców, internauci zaczęli sprawdzać, jak naprawdę wyglądają pokazane na grafikach budynki, zaczęli o tym rozmawiać, mam nadzieję, że będą chcieli zobaczyć je na żywo. To już świadczy o wykonaniu pewnej pracy edukacyjnej, o tym, że zaczęliśmy o kulturze dyskutować. Gdyby to była klasyczna kampania z ładnym key visualem, to w najlepszym wypadku usłyszelibyśmy „to ładna kampania”. I tyle. Proszę też zwrócić uwagę, że to był dopiero jej pierwszy etap. Kampania ma kontynuację i kolejne odsłony. Zaglądamy z baśniowości do konkretnych wydarzeń. Zachęcamy instytucje, by dopisywały swoje wydarzenia do wyszukiwarki.

PRoto.pl: Jak idzie?

A.R.: Zaczynaliśmy z blisko 500 wydarzeniami organizowanymi przez instytucje prowadzone i współprowadzone przez Ministerstwo. W tym momencie wydarzeń jest ponad 1060. To 50-procentowy przyrost. Zachęcamy, by instytucje oznaczały nas też w mediach społecznościowych, i wtedy informacje o ich wydarzeniach, ze stempelkiem „Odwiedź kulturę na wakacjach”, publikujemy u nas.

PRoto.pl: Jak Pani myśli, skąd kontrowersje wokół kampanii?

A.R.: Sztuczna inteligencja jest tematem wywołującym emocje nie tylko na polu artystycznym. W krótkim czasie pojawiło się wiele rozwiązań opartych na AI, a razem z nimi rozmowa o tym, w jakim kierunku to zmierza. Odnotowaliśmy komentarze wśród osób, które zastanawiają się, czy są to rozwiązania etyczne, widziałyby siebie w pozycji osób projektujących, ale też tych, którzy mają inne poczucie estetyki.

Przez kampanię chcieliśmy dotrzeć do osób, które się kulturą nie interesują, zwrócić uwagę tych, którzy po prostu scrollują telefon. Tu forma, jaką przybrał key visual, była kluczowa. Z drugiej strony, tworząc samą wyszukiwarkę, pokazać instytucjom, że ministerstwo chce z nimi tworzyć jasny przekaz – kultura jest ważna i wspólna. Uważam, że to zostało wypracowane, choć na oficjalne podsumowania przyjdzie czas, kiedy zakończymy kampanię.

W social mediach, jeżeli komuś kampania się podoba, to daje temu wyraz reakcją – lajkiem, rzadziej komentuje; jeżeli się nie podoba, to daje temu wyraz w komentarzach. To jest trochę rozmowa o gustach, a gusta są różne. Trudno też oczekiwać, by kampania podobała się wszystkim – zresztą ktoś kiedyś słusznie stwierdził, że nie ma lepszej recepty na porażkę od próby spodobania się każdemu, co też jest bardzo prawdziwe w komunikacji marketingowej, która jest celowana.

PRoto.pl: A jaki według Pani jest przepis na zażegnanie kryzysu, na radzenie sobie z krytyką w sieci? Ministerstwo to polityka, a ta budzi dużo negatywnych emocji.

A.R.: Social media to miejsce dyskusji, pole pokazania innego punktu widzenia. Każdy ma prawo do tej formy ekspresji. Jednak nieakceptowalne jest dla mnie przekraczanie granic, stosowanie mowy nienawiści, obraźliwych sformułowań przekraczających normy społeczne. Takie komentarze ukrywamy. Uważam, że dbanie o pewien standard dyskursu jest jedną z ról instytucji publicznych.

PRoto.pl: Zdarzyło się Pani odpowiadać na komentarze pod postami Ministerstwa?

A.R.: Oczywiście.

PRoto.pl: Ze swojego konta?

A.R.: Tak. Zawsze podpisuję się swoim imieniem i nazwiskiem. Oczywiście zdarzyło mi się usłyszeć pod swoim adresem niecenzuralne sformułowania i jest to mało przyjemne, ale też pokazuje, gdzie jesteśmy społecznie, jeżeli chodzi o debatę. Jeśli jedynym językiem w dyskusji jest język przemocy, a nie argumenty, to znaczy, że musimy bardzo mocno popracować nad tym, dokąd jako społeczeństwo zmierzamy.

PRoto.pl: A czy ministrowie kultury, z którymi Pani pracowała, sami prowadzili swoje media społecznościowe? Mieli dostęp do swojego X czy Facebooka?

A.R.: Oczywiście, każdy z ministrów ma dostęp do swoich kont. Są odcinki, na których ich wspieramy, ale zawsze ostatni szlif jest po stronie ministrów.

PRoto.pl: Wróćmy do kryzysów.

A.R.: Są na nie różne metody, łącznie ze sprowokowaniem nowej kontrowersji. Powiem coś niepopularnego. Nie zawsze reagowanie od razu jest dobre. Potrzeba dużej uważności, bo czasem z perspektywy określonej grupy sytuacja może być bardzo intensywna, a w szerszej skali okazuje się, że nie jest tak istotna. Coraz częściej kryzys nie trwa nawet 24 godzin, a odnoszenie się do niego tylko przedłuża mu życie. Zawsze warto analizować, czego symptomem jest niezadowolenie. Może ktoś się boi, że za chwilę AI zabierze mu pracę? Warto myśleć o tym w tych kategoriach.

PRoto.pl: Powinniśmy się bać nowoczesnych technologii?

A.R.: Kiedy pojawiły się komputery i wyparły maszyny do pisania, też padł na nas bladych strach i niepewność, co się będzie dalej działo. Okazało się, że jakoś funkcjonujemy. Technologia powinna nas wspierać, są np. twórcy, którzy korzystają ze sztucznej inteligencji i odnoszą sukcesy. Nie powinniśmy jednak zapominać o pewnym balansie i świadomym korzystaniu. Nie wiem, jak pani, ale ja informacje, jakie podsuwa mi asystent AI, zawsze sprawdzam.

Przede wszystkim o nowoczesnych technologiach warto rozmawiać. Zarówno o szansach, jak i wyzwaniach, jakie przed nami stawiają. Technologia rozwija się w bardzo szybkim tempie. Nikt się chyba nie spodziewał, że będzie to tak szybkie. Ten temat na pewno wymaga dużej uważności.

PRoto.pl: Rozmawiałyśmy już o tym, jakimi metodami staracie się dotrzeć do potencjalnych konsumentów kultury. A jak rozmawiacie z instytucjami? Przecież pod ministerstwo podlega wiele jednostek.

A.R.: Partnersko. Na jesień planujemy np. kolejną, już 12. edycję projektu „Weekend Seniora z Kulturą”. Chcemy zachęcić jak najwięcej instytucji do uczestnictwa. Dla mnie ważne jest, by każda instytucja kultury wiedziała, że jest widzialna i ważna, dlatego wysyłam tradycyjny list z zaproszeniem do dołączenia do projektu, który własnoręcznie podpisuję. To blisko tysiąc podpisanych listów, które trafiają właśnie do dyrektorów, wojewodów itd. I to przynosi efekt. Bardzo mi zależało, żeby pokazać osobom, z którymi współpracujemy, że w ministerstwie też pracują osoby, którym zależy. Nie jesteśmy tak hermetyczni, jak można by przypuszczać, chcemy robić dobre, potrzebne i ciekawe rzeczy.

Kiedy odwiedzałam różne instytucje, moje pierwsze pytanie brzmiało „Co mogę dla was zrobić?” i widziałam zaskoczenie. A przecież wszyscy gramy do jednej bramki, wszyscy gramy na kulturę. Widzimy w ministerstwie pracę, która jest wykonywana w tych placówkach i ośrodkach. Zresztą, jeżeli popatrzymy na komunikację, jaką prowadziliśmy na profilu ministry Hanny Wróblewskiej, widać nasze odwiedziny w różnych częściach Polski. To bardzo ważne, żeby pokazywać odbiorcom, że dobrze realizowana polityka kulturalna nie może dziać się wyłącznie z perspektywy Krakowskiego Przedmieścia 15, powinna widzieć całe środowisko, które tworzy kulturę w tym kraju, ale też widzieć potrzeby odbiorców tych działań.

Anna Ruszczyńska – absolwentka stosunków międzynarodowych z wieloletnim doświadczeniem w pracy dla biznesu i administracji publicznej. Specjalizuje się w doradztwie strategicznym, wzmacnianiu struktur organizacji oraz komunikacji kryzysowej. Zarządza interdyscyplinarnym projektami na szczeblu krajowym i zagranicznym.

Rozmawiała Klaudia Obrębska

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj