wywiad o... promocji Białegostoku i nie tylko z sekretarzem miasta

dodano: 
19.05.2010
komentarzy: 
0

Redakcja PRoto.pl: „Wschodzący Białystok” to nowa kampania miasta, która ma rozpromować je w Polsce. Dzięki jakim mediom Pana zdaniem miasta najskuteczniej docierają do odbiorców?
Krzysztof Marek Karpieszuk Sekretarz Miasta Białegostoku: Naszym zdaniem największą „siłę rażenia” mają media elektroniczne, czyli radio, telewizja i oczywiście Internet. Kampanię dopełniają billboardy i citylighty, ale nie stanowią one trzonu całej akcji. Liczymy zwłaszcza na spot w telewizji.
Ważnym elementem naszej kampanii jest działanie niestandardowe - mam na myśli spektakl taneczny Metropolish, który będzie wystawiony w 10 miastach Polski.  Jest to opowiedziana tańcem i muzyką historia w wykonaniu tancerzy z m.in. białostockiego FAIR PLAY CREW w reżyserii Jarosława Stańka.

Red.: W jaki sposób dobierali Państwo media. Które portale internetowe są najcenniejsze, gdy chce się wypromować miasto?
KMK: Liczyły się dla nas wskaźniki oglądalności oraz pozycjonowanie wybranych przez nas mediów.

Red. Jak hasło przyjęli mieszkańcy miasta?
KMK: Kurier Poranny, który postrzegamy jako gazetę miejską, przeprowadził swego czasu wśród czytelników sondę i właśnie to hasło zostawiło w tyle pozostałe.
Także moim zdaniem hasło to nie ma żadnych konotacji negatywnych. Być może zaczęło się ono źle kojarzyć po tym, jak okazało się, że logotyp stworzony przez Grupę Eskadra, którego integralną częścią było hasło, wykorzystany w kampanii wewnętrznej, kojarzy się kontrowersyjnie.

Red.: Mówiąc o Grupie Eskadra. W zeszłym tygodniu, w naszym serwisie ukazała się rozmowa z Mateuszem Zmyślonym, który w taki sposób wypowiedział się o kampanii przygotowywanej dla Białegostoku „Białystok męczył się z kolejnymi przetargami przez dwa lata. W końcu urzędnicy sami przeprowadzą kampanię, korzystając z napisanej przez nas strategii.  Cieszymy się z realizacji strategii. Uważamy jednak, że nie w porządku jest wieszanie na ulicach billboardów, nieuchronnie inspirowanych koncepcjami agencji startujących w nierozstrzygniętych wcześniej przetargach.”. Jakby Pan to skomentował?
KMK: Bardzo szanuję Pana Mateusza i cenię sobie współpracę z Grupą Eskadra. Ma rację, że przez prawie dwa lata organizowaliśmy przetargi i ostatecznie, unieważniony przez prezydenta miasta przetarg przyczynił się do „obsunięcia” w czasie całej kampanii zewnętrznej. Moim zdaniem nie można jednak dopuścić do tego, by wydawać pieniądze publiczne, godząc się na projekty, które nam się nie podobały. A wszystkie propozycje, które zostały dostarczone do Urzędu Miasta, nie zyskały naszej pełnej aprobaty. Aby „uratować” termin majowo - czerwcowy postanowiliśmy zrobić projekt sami.

Red.: Korzystając z tego, co nadesłały agencje?
KMK: Absolutnie nie i dziwią mnie takie zarzuty. Żadna z osób, które pracowały nad strategią i koncepcją obecnej kampanii, nie miała wglądu w koncepcje wcześniej przedstawiane przez agencje w dokumentach przetargowych. Tak jak logo, które zaprojektowała Eskadra (wierzę, że zostało nieświadomie zainspirowane innym znakiem graficznym), tak być może te efekty naszej pracy mogą się Panu Zmyślonemu wydać zainspirowane działaniami planowanymi w kontekście Białegostoku przez prowadzoną przez niego agencję. Chciałbym jednak, by zobaczył, że jest to projekt indywidualny i nie sugerował, że posiłkowaliśmy się projektami innych osób. Ja sam, prowadząc ten projekt, mam pewność, że nikt, mówiąc po belfersku, nie ściągał.

Red.: Czy lepiej zatem, aby za projekty promocji miast odpowiadały osoby zatrudnione w urzędach, być może one lepiej znają specyfikę miasta, które chcą wypromować?
KMK: Nie. Jestem przekonany, że urzędnicy na pewno nie mają monopolu na wiedzę. Do działań kreatywnych przy promocji miasta powinni być zatrudniani w pierwszym rzędzie specjaliści, którzy się na tym znają. Ta sytuacja to był incydent, ściśle związany z koniecznością dotrzymania terminu rozpisanego projektu, ponieważ był on w 80 proc. finansowany z UE. Zależało nam na tych funduszach, więc przeciąganie przetargów lub odrzucanie kolejnych ofert nie leżało w naszym interesie.

Red.: Na jakie efekty kampanii liczą Państwo najbardziej – czy mają to być efekty wymierne? Czy miasta powinny „przeliczać” kampanie wizerunkowe na wpływy z usług turystycznych?
KMK: Proszę pamiętać, że jest to pierwsza w historii dwudziestolecia samorządu tego typu kampania Białegostoku. W 2008 roku, gdy Polska Agencja Rozwoju Turystyki przeprowadziła na nasze zlecenie badania, okazało się, że Białystok kojarzy się z …niczym. Teraz chcemy, by kampania spełniła swoją rolę wizerunkową, chcemy wyjść do mieszkańców innych miast z przekazem: „Oto jest takie miasto jak Białystok”. Dopiero patrząc w przyszłość, myślimy o wymiernych korzyściach z kampanii skierowanych np. do turystów czy inwestorów. Wtedy też na pewno posłużymy się innymi spotami reklamowymi i będziemy mogli oceniać, na ile kampania przełożyła się na ruch turystyczny w mieście.

Rozmawiała Kinga Kubiak

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin