Naciśnij przycisk odtwarzania, aby odsłuchać tę zawartość
1x
Szybkość odtwarzania- 0.5
- 0.6
- 0.7
- 0.8
- 0.9
- 1
- 1.1
- 1.2
- 1.3
- 1.5
- 2
wywiad z… Antonim Styrczulą, rzecznikiem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w latach 1996-1998. redakcja: dlaczego pan, dziennikarz pracujący dla mediów katolickich i solidarnościowych zdecydował się zostać rzecznikiem prezydenta aleksandra kwaśniewskiego, który wywodził się przecież z zupełnie innego środowiska politycznego? antoni styrczula: pracę u prezydenta kwaśniewskiego potraktowałem jak wyzwanie aczkolwiek nie bez pewnych oporów. przed podjęciem decyzji zadzwoniłem do nieżyjącego już dziś profesora lecha falandysza z prośbą o radę. powiedział mi wtedy –„przyjmij tę propozycję. będąc w środku zobaczysz, jak powstają decyzje polityczne. weźmiesz udział w tworzeniu historii”. dziennikarz widzi tylko skutki tych decyzji, ja chciałem dowiedzieć się, jak powstają. a co do moich przekonań politycznych. zawsze były centrolewicowe m.in. byłem w grupie osób zakładających na politechnice warszawskiej road (ruch obywatelski akcja demokratyczna). red.: czy praca w roli rzecznika prezydenta pr to było trudne zadanie? jakie wyzwania pojawiły się przed panem? czy dekadę temu rzecznik prasowy także zajmował się wizerunkiem i pr-em głowy państwa? jaka była świadomość tych aspektów komunikacji w kancelarii prezydenta? as: tak.w 1996 roku nie było w polsce szkół kształcących na kierunkach komunikacja społeczna. wiedzę i doświadczenie zdobywało się na drodze prób i błędów. sporo podpatrzyłem w usa gdzie przez miesiąc obserwowałem, jak funkcjonują biura prasowe białego domu, departamentów: obrony i stanu oraz administracji lokalnej. najważniejsze cele, jakie stawiało wtedy przed sobą otoczenie prezydenta kwaśniewskiego to: realizacja jego wyborczej obietnicy, że będzie „prezydentem wszystkich polaków” i poprawa notowań po bardzo burzliwej kampanii wyborczej. oba – sądząc po notowaniach prezydenta kwaśniewskiego w 1998 roku – udało się w dużej mierze zrealizować. red.: jak radziło sobie biuro prasowe i pan z domniemaniami o nadużywanie alkoholu przez prezydenta w trakcie oficjalnych wizyt? as: w tamtym czasie nie było prasowych doniesień o „słabościach” aleksandra kwaśniewskiego. może raz – po wizycie prezydenta na białorusi i to w bardzo zawoalowanej formie. to świadczy o tym, że potrafiliśmy sobie radzić z takimi sytuacjami kryzysowymi. red.: czy były prowadzone jakieś działania z zakresu marketingu politycznego lub plan zarządzania wizerunkiem aleksandra kwaśniewskiego? pytam w kontekście wystąpienia prezydenta w reklamie komercyjnej – reklamie mebli. czy jego doradcy nie widzieli w tym problemu? czy to prawda – jak sugeruje wprost – że udział kwaśniewskiego w reklamie był powodem pana odwołania? as: od początku prezydentury były prowadzone działania z zakresu marketingu politycznego. funkcjonował zespół doradców prezydenta, który analizował rozmaite informacje i opracowywał warianty scenariuszy wydarzeń politycznych oraz przygotowywał propozycje działań politycznych i komunikacyjnych dla prezydenta i jego najbliższych współpracowników. tak było m.in.: przed referendum na temat powszechnego uwłaszczenia polaków, ratyfikacją konkordatu, pielgrzymkami jana pawła ii czy referendum konstytucyjnym. zawsze jednak punktem wyjścia była wizja prezydentury aleksandra kwaśniewskiego i jej cele zaprezentowane w kampanii wyborczej oraz w ważnych wystąpieniach publicznych. jeśli zaś chodzi o tzw. „sprawę reklamy mebli forte”. cieszę się, że to pytanie pojawiło się. dzisiaj, po prawie 12 latach, mogę już – po raz pierwszy – powiedzieć wszystko, na podstawie dokumentów które zachowałem. prośba od agencji reklamowej „forum” z wrocławia dotycząca wykorzystania wizerunku prezydenta kwaśniewskiego w reklamie mebli firmy „forte” wpłynęła do kancelarii 19 listopada 1997 roku podczas mojej nieobecności w polsce. towarzyszyłem bowiem prezydentowi w oficjalnej podróży do chin. autorzy kampanii reklamowej chcieli wykorzystać w niej nie jedno a trzy zdjęcia: prezydenta, premiera jerzego buzka i sejmu. głównym przesłaniem kampanii było hasło że prezydent, premier i parlament powinni być „zadowoleni” z faktu, że polskie firmy otwierając, tak jak forte, swoje biura w japonii i chinach stają się coraz bardziej konkurencyjne i ekspansywne na rynkach azjatyckich. od początku uważałem, że wizerunek prezydenta może być wykorzystany w tej reklamie tylko pod warunkiem wyrażenia zgody przez pozostałe dwie instytucje – to jest premiera i sejm), bo wtedy cała kampania mogłaby być odebrana jako promocja polskiego eksportu. tym bardziej, że już raz aleksander kwaśniewski, wraz z prezydentami jelcynem i clintonem, pojawił się w reklamie firmy interhome z zurychu. rozmawiałem nawet o tej propozycji reklamowej z ówczesnym rzecznikiem rządu, jednak nie uzyskałem wiążącej odpowiedzi, jaka będzie decyzja kancelarii premiera. 24 listopada 1997 roku moja ówczesna zastępczyni otrzymała polecenie „zajęcia się sprawą”, co w świetle obowiązujących w kancelarii głowy państwa procedur oznaczało dalszą analizę wniosku agencji „forum”, a przede wszystkim uzyskanie opinii doradców. stało się jednak inaczej. tego samego dnia komplet materiałów wraz z jej odręczną, pisemną prośbą do prezydenta o decyzję trafił na biurko…aleksandra kwaśniewskiego, który na piśmie przewodnim pisemnie wyraził swoją zgodę. ten podpis poniekąd związał mi ręce. medialna burza rozpętała się po publikacji reklamy w „rzeczpospolitej” na początku lutego 1998 roku. adam michnik 3 lutego 1998 roku jako pierwszy krytykuje kwaśniewskiego za udział w reklamie. początkowo prezydent nie widział nic niestosownego w tej reklamie i traktował ją jako element promocji gospodarczej polski, w którą – jego zdaniem – głowa państwa powinna się angażować. zmienił zdanie i publicznie zapowiedział „poszukanie i ukaranie winnych”, kiedy „gazeta wyborcza” ujawniła, że w firmie „forte” pracuje szwagier jolanty kwaśniewskiej i jego ojciec. w tej sytuacji nie widziałem już żadnych możliwości pracy na stanowisku rzecznika prezydenta i w maju 1998 roku, po rozmowie z aleksandrem kwaśniewskim, odszedłem z kancelarii za porozumieniem stron, choć proponowano mi inne rozwiązania. red.: po pracy dla aleksandra kwaśniewskiego wrócił pan do mediów. jak to się stało, że – na krótko – trafił pan do home&market. dlaczego nie chciał pan zostać w mediach, a zajął się promocją gospodarczą w ramach paiiiz, a później konsultingiem z zakresu pr-u. as: w mediach osiągnąłem już wiele i kolejne zmiany miałyby charakter ilościowy, a nie jakościowy. poza tym lubię podejmować kolejne wyzwania. red.: minęło już ponad 10 lat od czasu, kiedy był pan rzecznikiem aleksandra kwaśniewskiego. czy obserwując już z boku pracę reprezentantów prezydentów: kwaśniewskiego, a później kaczyńskiego – widzi pan jakieś zmiany w stylu pracy rzeczników najważniejszych polityków państwa? co się zmieniło – na lepsze, co na gorsze? as: niewiele wiem o pracy ministra łopińskiego (kolejnego rzecznika prezydenta kaczyńskiego – przyp. red.), bo jest prawie niewidoczny w mediach. z kolei rzecznik prasowy rządu, minister paweł graś jako polityk jest – moim zdaniem – bardziej specjalistą od propagandy niż od komunikacji społecznej. red.: obecnie lech kaczyński rzecznika nie ma, przez ponad rok nie miał go także premier donald tusk. jak pan sądzi, czy wobec tego prezydent lub inna ważna osoba w państwie w ogóle potrzebuje rzecznika, a może bez takiego reprezentanta można się obyć? as: niewątpliwie prezydent kaczyński bardziej potrzebuje sprawnego, medialnego rzecznika prasowego, niż premier donald tusk, który umie sobie radzić nawet w najtrudniejszych sytuacjach. rozmawiała aleksandra łuczak.
Redakcja: Dlaczego Pan, dziennikarz pracujący dla mediów katolickich i solidarnościowych zdecydował się zostać rzecznikiem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który wywodził się przecież z zupełnie innego środowiska politycznego?
Antoni Styrczula: Pracę u prezydenta Kwaśniewskiego potraktowałem jak wyzwanie aczkolwiek nie bez pewnych oporów. Przed podjęciem decyzji zadzwoniłem do nieżyjącego już dziś profesora Lecha Falandysza z prośbą o radę. Powiedział mi wtedy –„Przyjmij tę propozycję. Będąc w środku zobaczysz, jak powstają decyzje polityczne. Weźmiesz udział w tworzeniu historii”.
Dziennikarz widzi tylko skutki tych decyzji, ja chciałem dowiedzieć się, jak powstają. A co do moich przekonań politycznych. Zawsze były centrolewicowe m.in. byłem w grupie osób zakładających na Politechnice Warszawskiej ROAD (Ruch Obywatelski Akcja Demokratyczna).
Red.: Czy praca w roli rzecznika prezydenta PR to było trudne zadanie? Jakie wyzwania pojawiły się przed Panem? Czy dekadę temu rzecznik prasowy także zajmował się wizerunkiem i PR-em głowy Państwa? Jaka była świadomość tych aspektów komunikacji w Kancelarii Prezydenta?
AS: Tak.W 1996 roku nie było w Polsce szkół kształcących na kierunkach komunikacja społeczna. Wiedzę i doświadczenie zdobywało się na drodze prób i błędów. Sporo podpatrzyłem w USA gdzie przez miesiąc obserwowałem, jak funkcjonują biura prasowe Białego Domu, Departamentów: Obrony i Stanu oraz administracji lokalnej.
Najważniejsze cele, jakie stawiało wtedy przed sobą otoczenie prezydenta Kwaśniewskiego to: realizacja jego wyborczej obietnicy, że będzie „prezydentem wszystkich Polaków” i poprawa notowań po bardzo burzliwej kampanii wyborczej. Oba – sądząc po notowaniach prezydenta Kwaśniewskiego w 1998 roku – udało się w dużej mierze zrealizować.
Red.: Jak radziło sobie biuro prasowe i Pan z domniemaniami o nadużywanie alkoholu przez prezydenta w trakcie oficjalnych wizyt?
AS: W tamtym czasie nie było prasowych doniesień o „słabościach” Aleksandra Kwaśniewskiego. Może raz – po wizycie prezydenta na Białorusi i to w bardzo zawoalowanej formie. To świadczy o tym, że potrafiliśmy sobie radzić z takimi sytuacjami kryzysowymi.
Red.: Czy były prowadzone jakieś działania z zakresu marketingu politycznego lub plan zarządzania wizerunkiem Aleksandra Kwaśniewskiego? Pytam w kontekście wystąpienia prezydenta w reklamie komercyjnej – reklamie mebli. Czy jego doradcy nie widzieli w tym problemu? Czy to prawda – jak sugeruje Wprost – że udział Kwaśniewskiego w reklamie był powodem Pana odwołania?
AS: Od początku prezydentury były prowadzone działania z zakresu marketingu politycznego. Funkcjonował zespół doradców prezydenta, który analizował rozmaite informacje i opracowywał warianty scenariuszy wydarzeń politycznych oraz przygotowywał propozycje działań politycznych i komunikacyjnych dla prezydenta i jego najbliższych współpracowników. Tak było m.in.: przed referendum na temat powszechnego uwłaszczenia Polaków, ratyfikacją konkordatu, pielgrzymkami Jana Pawła II czy referendum konstytucyjnym. Zawsze jednak punktem wyjścia była wizja prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego i jej cele zaprezentowane w kampanii wyborczej oraz w ważnych wystąpieniach publicznych.
Jeśli zaś chodzi o tzw. „sprawę reklamy mebli Forte”. Cieszę się, że to pytanie pojawiło się. Dzisiaj, po prawie 12 latach, mogę już – po raz pierwszy – powiedzieć wszystko, na podstawie dokumentów które zachowałem.
Prośba od agencji reklamowej „Forum” z Wrocławia dotycząca wykorzystania wizerunku Prezydenta Kwaśniewskiego w reklamie mebli firmy „Forte” wpłynęła do kancelarii 19 listopada 1997 roku podczas mojej nieobecności w Polsce. Towarzyszyłem bowiem prezydentowi w oficjalnej podróży do Chin.
Autorzy kampanii reklamowej chcieli wykorzystać w niej nie jedno a trzy zdjęcia: prezydenta, premiera Jerzego Buzka i Sejmu. Głównym przesłaniem kampanii było hasło że prezydent, premier i parlament powinni być „zadowoleni” z faktu, że polskie firmy otwierając, tak jak Forte, swoje biura w Japonii i Chinach stają się coraz bardziej konkurencyjne i ekspansywne na rynkach azjatyckich.
Od początku uważałem, że wizerunek prezydenta może być wykorzystany w tej reklamie tylko pod warunkiem wyrażenia zgody przez pozostałe dwie instytucje – to jest premiera i Sejm), bo wtedy cała kampania mogłaby być odebrana jako promocja polskiego eksportu. Tym bardziej, że już raz Aleksander Kwaśniewski, wraz z prezydentami Jelcynem i Clintonem, pojawił się w reklamie firmy Interhome z Zurychu.
Rozmawiałem nawet o tej propozycji reklamowej z ówczesnym rzecznikiem rządu, jednak nie uzyskałem wiążącej odpowiedzi, jaka będzie decyzja Kancelarii Premiera. 24 listopada 1997 roku moja ówczesna zastępczyni otrzymała polecenie „zajęcia się sprawą”, co w świetle obowiązujących w kancelarii głowy państwa procedur oznaczało dalszą analizę wniosku agencji „Forum”, a przede wszystkim uzyskanie opinii doradców. Stało się jednak inaczej. Tego samego dnia komplet materiałów wraz z jej odręczną , pisemną prośbą do prezydenta o decyzję trafił na biurko…Aleksandra Kwaśniewskiego, który na piśmie przewodnim pisemnie wyraził swoją zgodę. Ten podpis poniekąd związał mi ręce.
Medialna burza rozpętała się po publikacji reklamy w „Rzeczpospolitej” na początku lutego 1998 roku.
Adam Michnik 3 lutego 1998 roku jako pierwszy krytykuje Kwaśniewskiego za udział w reklamie.
Początkowo prezydent nie widział nic niestosownego w tej reklamie i traktował ją jako element promocji gospodarczej Polski, w którą – jego zdaniem – głowa państwa powinna się angażować. Zmienił zdanie i publicznie zapowiedział „poszukanie i ukaranie winnych”, kiedy „Gazeta Wyborcza” ujawniła, że w firmie „Forte” pracuje szwagier Jolanty Kwaśniewskiej i jego ojciec. W tej sytuacji nie widziałem już żadnych możliwości pracy na stanowisku rzecznika prezydenta i w maju 1998 roku, po rozmowie z Aleksandrem Kwaśniewskim, odszedłem z kancelarii za porozumieniem stron, choć proponowano mi inne rozwiązania.
Red.: Po pracy dla Aleksandra Kwaśniewskiego wrócił Pan do mediów. Jak to się stało, że – na krótko – trafił Pan do Home&Market. Dlaczego nie chciał Pan zostać w mediach, a zajął się promocją gospodarczą w ramach PAIiIZ, a później konsultingiem z zakresu PR-u.
AS: W mediach osiągnąłem już wiele i kolejne zmiany miałyby charakter ilościowy, a nie jakościowy. Poza tym lubię podejmować kolejne wyzwania.
Red.: Minęło już ponad 10 lat od czasu, kiedy był Pan rzecznikiem Aleksandra Kwaśniewskiego. Czy obserwując już z boku pracę reprezentantów prezydentów: Kwaśniewskiego, a później Kaczyńskiego – widzi Pan jakieś zmiany w stylu pracy rzeczników najważniejszych polityków państwa? Co się zmieniło – na lepsze, co na gorsze?
AS: Niewiele wiem o pracy ministra Łopińskiego (kolejnego rzecznika prezydenta Kaczyńskiego – przyp. red.), bo jest prawie niewidoczny w mediach. Z kolei rzecznik prasowy rządu, minister Paweł Graś jako polityk jest – moim zdaniem – bardziej specjalistą od propagandy niż od komunikacji społecznej.
Red.: Obecnie Lech Kaczyński rzecznika nie ma, przez ponad rok nie miał go także premier Donald Tusk. Jak Pan sądzi, czy wobec tego prezydent lub inna ważna osoba w państwie w ogóle potrzebuje rzecznika, a może bez takiego reprezentanta można się obyć?
AS: Niewątpliwie prezydent Kaczyński bardziej potrzebuje sprawnego, medialnego rzecznika Prasowego, niż premier Donald Tusk, który umie sobie radzić nawet w najtrudniejszych sytuacjach.
Rozmawiała Aleksandra Łuczak