Wywiad z... dr. Jarosławem Flisem, specjalistą komunikowania publicznego i politycznego z Uniwersytetu Jagiellońskiego

dodano: 
25.08.2011
komentarzy: 
0

PRoto.pl: Czy tzw. „kampania informacyjna” to sprytny zabieg (a raczej wybieg) polityków, który w większości przypadków ujdzie im na sucho?

dr Jarosław Flis, specjalista komunikowania publicznego i politycznego z Uniwersytetu Jagiellońskiego: Ścisłe regulacje prawne dotyczą agitacji wyborczej, co jest pojęciem nieco archaicznym, bo odnosi się ono do komunikowania jednostronnego, a przecież komunikacja polityczna w tym zakresie poszła zdecydowanie w przód. Kluczowe jest pytanie, czy kampania informacyjna, w trakcie której pyta się wyborców o ich zdanie, jest agitacją? Obecnie jedynym wyróżnikiem jest to, że kampania rozpoczyna się gdy wiadomo już, kiedy odbędą się wybory.

W przeszłości gdy wszyscy wiedzieli, że zbliżają się wybory, politycy, zwłaszcza rządzący, rozpoczynali kampanię w której rozliczano mijającą kadencję. Dotychczas nikogo nie bodło to w oczy, ale teraz rozochocone partie ruszyły wcześniej i coraz trudniej udowodnić, że dana partia nie prowadzi kampanii. W moim przekonaniu trzeba wydłużyć okres przewidziany na kampanię albo przyjąć, że regulowane jest tylko to, co dzieje się przed samymi wyborami.

Prawo wyborcze pozostawia pole do bardzo swobodnej interpretacji: czy np. świąteczna kartka wysłana przez posła w zeszłym roku była już agitacją wyborczą? Widać, że partie podchodzą do tej kwestii swobodnie i prowadzą odważne działania, bo przecież Państwowa Komisja Wyborcza dysponuje potężnym orężem i może nawet odebrać dotacje na kampanię. Jak PKW pogrozi palcem – partie się wycofują.

PRoto.pl: Wyborcom nie przeszkadza, że partie naginają prawo wyborcze?

J.F.: Prawo wyborcze jest nienaturalne i nieoczywiste. Do tego dochodzi pogląd, że jak ktoś inny rozpoczyna kampanię, jest to złe i karygodne, natomiast jeśli podobne działania prowadzi nasza partia, to wszystko jest w porządku bo przecież tylko informujemy.

PRoto.pl: Czy takie działanie ma wpływ na wizerunek i wiarygodność partii które deklarowały, że prowadzą jedynie działania informacyjne?

J.F.: To nie sprzyja dobrej atmosferze i pogarsza jakość debaty publicznej. Nie można zakazać partiom wykorzystywania metod komunikacyjnych typowych dla kampanii wyborczej, a czas, gdy mogą z nich korzystać ograniczyć tylko do okresu samej kampanii. Jestem za zwiększeniem swobody dla partii w tym zakresie, choć oczywiście z zachowaniem wymogu dokładnego rozliczania się ugrupowań ze wszystkich wydatków wyborczych. Tworzenie barier rodzi pokusę ich omijania.

PRoto.pl: Czy te kampanie informacyjne, choćby ta dotycząca programu SLD, rzeczywiście przyniosły jakiś skutek i wpłynęły na wiedzę wyborców? Przecież niewielu z nich sięga po partyjne programy, większość wyrabia sobie pogląd oglądając telewizję.

J.F.: Na to, czy rzeczywiście przyniosły skutek, wpływa bardzo wiele czynników, które trzeba dokładnie przeanalizować, a na to przyjdzie czas po wyborach. Dlatego nie podejmuję się komentarza w tej kwestii.

PRoto.pl: PO zaskarżyło PiS do sądu, PiS razem z SLD zgłosiły do PKW, że PO zbyt wcześnie rozpoczęło agitację wyborczą kampanią „Polska w budowie”. Czy są jeszcze szanse na merytoryczną kampanię, czy dominującą strategią będzie pozywanie swoich konkurentów? I znów pytanie: jak wpłynie to na wizerunek partii?

J.F.: Nie wydaje się, żeby te metody podniosły jakość demokracji. Stosowanie takich tricków zniechęca wyborców. Wszędzie w Europie zauważalny jest schemat, wedle którego negatywne informacje o partiach powodują zniechęcenie u wyborców, a w dłuższej perspektywie to psuje wizerunek polityki.

Rozmawiał Karol Schwann

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin