wywiad z... Krzysztofem Materną o wizerunku Sopotu

dodano: 
09.04.2008
komentarzy: 
0

Red.: Od września doradza Pan sopockim urzędnikom jak zmienić wizerunek miasta. Dlaczego właśnie Pan?

Krzysztof Materna: Przez 11 lat pracowaliśmy (z MM Communications – red.) nad strategią reklamową i eventową oraz całą obudową Orange Prokom Open, które odbywało się w Sopocie. Stąd m.in. wypływa moja znajomość miasta, a praca w Sopocie zawsze była wpisana w kalendarz działań moich i mojej firmy. Pracując tam poznałem władze Sopotu z prezydentem Karnowskim na czele. Równocześnie przez ten czas zaobserwowałem, że Sopot jest miejscem niesłychanych inwestycji i możliwości.

Sama propozycja wypłynęła od prezydenta Sopotu. Niektórych może dziwić czemu ja, bo mam przecież głównie taki „telewizyjny” wizerunek, natomiast niektórzy nie wiedzą, że od 18 lat wraz z partnerem mam agencję.

Red.: Czy zauważył Pan, że coraz więcej miast i regionów skupia większą uwagę na dbaniu o własny wizerunek i kładzie większy nacisk na promocję?

K.M.: Władze Sopotu orientują się, że władze innych miast robią wiele w kierunku umocnienia swojego wizerunku. Widzimy, że samorządy, które nie dbają o własny wizerunek i nie planują działań PR-owskich, stają się mniej widoczne, a przez to pozostają biała plamą na mapie.

Wzruszają mnie działania jakiejś maleńkiej miejscowości, której wójt albo burmistrz nagle postanowił postawić jakiś pomnik. To jednak jest świadectwo, że ruch wokół promocji miast i regionów zaczął funkcjonować.

Inna sprawa, że jedni wykonują ruchy „wizerunkowe” tylko na podstawie obserwacji, naśladując innych, a drudzy się uczą i patrzą na rzecz bardziej kompleksowo. Moją pierwszą radą, a jednocześnie podstawą do przyjęcia sopockiej propozycji było to, że nie będziemy działać pochopnie. Najpierw odbędziemy pewne lekcje, które obowiązują, gdy ktoś poważnie myśli o zagadnieniach związanych z wizerunkiem i PR-em. Zdajemy sobie sprawę, że jest to pewien logiczny ciąg działań, który musi być oprzyrządowany zawodowo. W wyniku tych kompleksowych działań ma powstać produkt, który można będzie definiować, a później sprzedawać.

Red.: Jak będą wyglądały te działania?

K.M.: Po opracowaniu podstawowych zajęć i uporządkowaniu ich kolejności, pierwszym krokiem, który zrobiliśmy, było ogłoszenie przetargu na strategię wizerunkową Sopotu na lata 2009 – 2014. Jesteśmy w tej chwili na etapie przeglądania prezentacji konkursowych, a w kwietniu rozstrzygniemy konkurs, z którą agencją podejmiemy następne działania.
W tym przetargu nie chodzi o prezentację kreacji, tylko o przedstawienie strategii opartej na badaniach i innych PR-owskich narzędziach.

Red.: Czy MM Communications brało udział w przetargu ?

K.M.: Nie. Etyka zawodowa. Mój udział w pracach w Sopocie jest udziałem indywidualnym, niezwiązanym z agencją, której działalność skupia się na organizacji imprez.

Red.: A jak Pan postrzega samo miasto Sopot, co by Pan zmienił?

K.M.: Denerwuje mnie w Sopocie brak definicji. Dla kogo Sopot jest? Czy to punkt spędowy dla wszystkich? Jeżeli tak, trzeba sobie zadać pytanie - czy to dobrze dla miasta? Czy tego właśnie byśmy chcieli?

Red.: Strona Sopot.pl prezentuje miasto jako teren idealny przede wszystkim pod inwestycje, a nie nadmorski kurort. Czy właśnie taki wizerunek będzie budowany? Czy o wszystkim przesądzi strategia?

K.M.: Są pewne naturalne kierunki promocji, które są wynikiem dziesięciolecia prezydentury Karnowskiego. I możemy mówić tu o wielu inwestycjach, takich jak tunel pod Monte Cassino, kompleks kinowy budowany przez ITI, Sheraton koło Grand Hotelu, Dom Zdrojowy z architekturą wzorowaną na przedwojennej, Galeria Sztuki Współczesnej, hala widowiskowo-sportowa. To kluczowe rzeczy, które zmieniają przede wszystkim infrastrukturę.
 A my raczej jesteśmy przyzwyczajeni do Sopotu kojarzonego głównie z Monte Cassino - deptakiem, po którym chodzą tłumy, potem zatrzymują się na światłach i idą w ten odpust, który jest przed molo…

Ale praca nad wizerunkiem to nie jest rzecz do zmiany w ciągu tygodnia. To są całe procesy i ktoś, kto się na nie decyduje, ma jakąś wizję i świadomość jej konsekwencji, musi działać profesjonalnie. Gdy ktoś tworząc wizerunek miasta albo regionu wykonuje gwałtowne ruchy, na zasadzie: „to zlikwiduje, a to zrobię”, zwykle przegrywa. My działamy powoli i to działanie wymaga określenia wielu celów.

Trzeba np. pomyśleć o takich sprawach jak kalendarze kulturalne, żeby nie dublować imprez letnich Gdańska i Gdyni. Pojawiają się też znaki zapytania: czy Sopot potrzebuje 3 festiwali muzycznych? To wszystko wisi w powietrzu i są to decyzje, które będą podejmowane po opracowaniu strategii.

Red.: Ostatnio telewizja TVN wyemitowała materiał na temat planów budowy sztucznej wysypy koło Sopotu, porównywalnej z tą w Dubaju, miałoby to uatrakcyjnić miasto. Czy to jest bliskie pańskim planom wobec Sopotu?

K.M.: Wyspa jest marzeniem, ale jeśli ktoś nie marzy, to nie zbuduje nawet półwyspu.

Rozmawiała Marianna Lutomska

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin