Wywiad z... Łukaszem Naczasem, szefem Biura Medialnego SLD

dodano: 
18.08.2011
komentarzy: 
0

PRoto.pl: Produkcje telewizyjne to rzekomo pańska pasja. Ostatni spot to niemal hymn pochwalny na pański temat. Naczas – „cool facet”, Naczas – „superstar”…

Łukasz Naczas, szef Biura Medialnego SLD: Tak. Uwielbiam zajmować się produkcjami wideo. Trochę już udało mi się w tym temacie zrobić, jeśli chodzi o politykę. Oprócz teledysku „Song o Naczasie”, spod mojej ręki wyszły „Aniołki Napieralskiego” i trochę spotów Sojuszu w różnych kampaniach. W Sojuszu odpowiadam za eventy i niestandardowe kreacje, stąd pewnie słowa Jerzego Wenderlicha „cool facet” i „superstar”, bo pojawiły się one w odniesieniu do mojej działalności, z której znają mnie politycy SLD. Spot wyborczy w formie teledysku oczywiście powinien być spotem nacechowanym pozytywnie, ale muszę zaznaczyć, że muzyka i słowa są autorstwa ludzi, którzy ze mną współpracują - to ich opis mojej osoby. Miło, że tyle dobrego o mnie powiedzieli.

PRoto.pl: Skąd pomysł na hip-hopową konwencję? Nie zawęża ona czasem zbytnio grupy odbiorczej?

Ł.N.: Pomysły zazwyczaj wywodzą się z obserwacji. Byłem sztabowcem Baracka Obamy w Nowym Yorku. To  była prawdziwa szkoła tego, jak robi się kampanie. Stamtąd też wiele zaobserwowanych rzeczy pojawiło się już w kampanii prezydenckiej Grzegorza Napieralskiego, której byłem współtwórcą. Przede wszystkim jednak trzeba umieć się bawić kampanią, niezależnie czy ma ona czysto merytoryczny, czy też humorystyczny charakter. Jeśli coś mówi wewnętrznie „to będzie hit”, to nie należy rozważać, czy na pewno nim będzie. Po prostu trzeba działać. W kampanii nie ma czasu na zbyt długie zastanawianie się. Moje działania pozapolityczne także przyczyniły się do tego, że postawiłem na starcie na piosenkę. Od lat jestem związany z muzyką. Prowadzę małe studio nagraniowe, mam kontakt z muzykami pasjonatami. Kiedyś z moim kolegą Mikołajem Dorożałą stworzyliśmy duet śpiewających radnych i pojawiliśmy się w Dzień Dobry TVN, gdzie promowaliśmy dzięki temu nasze rodzinne Gniezno jako Pierwszą Stolicę Polski. Pisały wtedy o nas niemal wszystkie środki masowego przekazu. W tym przypadku trafiamy według mnie z przekazem do znacznie szerszego grona niż tylko ludzie kultury hip-hop i ludzie młodzi. Mało tego - wiem, że nie ma w tej grupie fanów tego utworu, bo przecież wykonują go amatorzy politycy. Bardziej chodzi tu o zwrócenie uwagi na osobę, poprzez niestandardową formę. Celem jest skupienie się na moim programie, który jest na stronie Naczas.pl.

PRoto.pl: Czy dla lidera SLD Grzegorza Napieralskiego zarezerwowane są w tej kampanii tylko poważne spoty świadczące o tym, że dostrzega on „jutrzejsze wyzwania”?

Ł.N.: Grzegorz Napieralski jest nadal bardzo pozytywnie nastawiony na formy, które są niestandardowe. Niemniej to inna kampania, w której szef SLD musi przyjąć rolę dowodzącego okrętem. Jest znacznie mniej czasu na eventy, ale one z pewnością w kampanii się pojawią i będą po prostu ciekawe. Przewodniczący sam będzie prowadził indywidualną kampanię u siebie w okręgu. On jednak nie dowodzi okrętem podwodnym. Jemu wynurzenie i pokazanie się nie jest tak potrzebne jak chociażby mi. Mniej znani kandydaci, szczególnie osoby młode, muszą znaleźć klucz do pamięci wyborcy. Zanim pokażą program i dotrą do umysłów, muszą owy umysł otworzyć - najlepiej zapamiętanym nazwiskiem, które rzuci się w oczy na liście wyborczej. W kampanii mamy pomysł na Grzegorza Napieralskiego, ale jak to było w kampanii prezydenckiej, nie będzie to sztuczne kreowanie nie wiadomo jakiej twarzy. Grzegorz Napieralski nadal jest normalnym, bardzo pozytywnie nastawionym do życia człowiekiem. Takiego chcą go widzieć wyborcy. My też go w partii takiego lubimy.

PRoto.pl: Wróćmy do pana. Do Stowarzyszenia Młodej Lewicy Demokratycznej zapisał się pan w wieku 16 lat. Startował pan w wyborach samorządowych, ale dopiero teraz próbuje pan sił w Sejmie. Nadszedł odpowiedni czas na Naczasa?

Ł.N.: Niezły research! Dodam tylko, że radnym Gniezna zostałem w wieku 19 lat i byłem jednym z najmłodszych samorządowców w Polsce. Ostatnio zostałem radcą po raz trzeci, uzyskując procentowo najlepszy wynik w moim mieście ze wszystkich kandydatów.  Czy nadszedł czas? Jeśli uważa pani, że kobiety powinny mieć prawo do bezpłatnego znieczulenia przy porodzie, to już czas. Jeśli do tego twierdzi pani, że metoda in vitro powinna być zapewniania przez Państwo młodym parom, to już czas. Jeśli należy przywrócić cenną inicjatywę gabinetów lekarskich w szkołach, to także już czas. A może zgodzi się pani, że uciążliwe listy polecone powinny być zastąpione e-korespondencją, to również stwierdzę, że już czas. A czy zapis w Konstytucji, który mówi o tym, żeby każdy w Polsce miał prawo do dostępu do sieci i miał prawo do niebycia e-wykluczonym jest również dla pani ok, to już czas. Jeśli zatem jest pani za rzeczywistym rozdziałem związków wyznaniowych od świeckiego państwa, to już czas najwyższy. Mógłbym tak dalej argumentować. Stwierdzę tylko - zgodnie z moim hasłem wyborczym - Tak. Już czas na Naczasa.

PRoto.pl: Na swoim blogu ma pan kilka sesji zdjęciowych, obfitujących w fotografie typu „otworzę każde wrota”, „diabeł i anioł”, „zmysłowy” czy „wodnik”. Na czyje głosy liczy pan w tych wyborach?

Ł.N.: Powiem nieskromnie. Wiem, że zagłosuje na mnie każdy znak zodiaku. Na poważnie. Chciałbym, marzy mi się, żeby młode pokolenie postawiło na zmiany w polityce. Bo ile mamy czekać na to, aż polityka będzie cool? Będzie bliżej ludzi. Wielu z obecnych polityków zasiada w parlamencie chyba od zarania dziejów. Jaki jest obraz polityki? Masakryczny. A zaufanie do władzy to podstawa dobrze funkcjonującego państwa. Żeby to zmienić, politycy muszą zrzucić krawaty i wyjść do ludzi. Muszą być znacznie bliżej niż okienko telewizora. Muszą także umieć się z siebie śmiać. To cecha, która zaimponowała mi w polityce w Stanach. Przez to polityk staje się normalny, a nie oderwany od rzeczywistości. Jednak wiem, że w polityce liczy się także merytoryka, stąd mój program i konkretne propozycje. Lubię też słuchać osób starszych, bardziej doświadczonych. O nich nie można zapominać po wyborach. Cieszy mnie propozycja SLD dotycząca podwyższenia do 50 proc. średniej krajowej najniższej emerytury. To dla tych ludzi ma kolosalne znaczenie i przekłada się na w miarę godne życie. Liczę także na wsparcie właśnie osób z doświadczeniem życiowym.

PRoto.pl: Ostatnio rozdawał pan ulotki w Licheniu. Dość nietypowe miejsce dla działacza SLD, kojarzone raczej z elektoratem PiS-u. Znalazł pan tam swoich zwolenników?

Ł.N.: I tu się Pani myli. W Licheniu najlepsze wyniki osiąga SLD. Ludzie mają często dość dyktatu bazyliki. Jeździliśmy tam ze spotem i treścią „Licheń to nie tylko bazylika, pozdrawiamy mieszkańców przepięknego Lichenia”. Bo rzeczywiście to przepiękne miejsce, pozytywnie nastawieni ludzie. Wydawać by się mogło dziwne, że i pielgrzymi reagowali bardzo pokojowo na hasło: „Życzymy miłego dnia bez Kaczyńskiego czy Macierewicza”. Mam wrażenie, że byli tam chrześcijanie z zasadami, a nie szarża fanatycznych katolików. Oby więcej takich spotkań z wyborcami.

PRoto.pl: Polityka na dobre zagościła już w sieci. Pamięta Pan swoje pierwsze polityczne kroki w mediach społecznościowych?

Ł.N.: Pamiętam. Zakładałem Facebooka w momencie, jak był on popularny we Francji, a w Polsce mało kto o nim słyszał. Byłem jednym z pierwszych polityków blipujących w sieci na polskiej odmianie Twittera. Stronę internetową miałem od zawsze - tak mi się teraz wydaje. Założyłem ją bodajże w 2003 roku. To było coś na zasadzie usłyszanej plotki lub newsa: „Wiesz, jest taki i taki serwis”. Starałem się być tam, gdzie coś było nowe i jeszcze nie do końca zbadane. Podobnie ostatnio z Google+. Fajne jest to, że udało mi się zarazić pasją do społecznościówek również Grzegorza Napieralskiego i kilku innych polityków. To wciąga. Pamiętam też, że w roku 2009 swoją kampanię do Europarlamentu oparłem tylko na działaniach w sieci. To nie był jeszcze czas na poważny marketing w internecie. Ale przetestowałem, jestem bogatszy o to doświadczenie w tej kampanii.

PRoto.pl: Czy trudno było przekonać Grzegorza Napieralskiego i innych działaczy do pójścia w tę stronę?

Ł.N.: Napieralski łapie w mig nowinki technologiczne. To z pewnością jego młodość daje taki zapał do tej tematyki, ale przecież w Sejmie odpowiada za komisję zajmującą się nowoczesnymi technologiami. To dla niego naturalne środowisko. Pamiętam jednak również pozytywne podejście Marka Wikińskiego do założenia bloga. Największe „problemy” miałem ze świętej pamięci Jerzym Szmajdzińskim. Jednak muszę powiedzieć, że pomimo oporów natury technicznej, udało się i sam Szmajdziński stwierdził, że to jednak fajne miejsce na działania polityków i to można uznać za sukces. Szkoda, że Jurka już z nami nie ma, ciekawe co powiedziałby dziś na Facebooku na to, co wyrabia PiS?

PRoto.pl: Ciekawe, tym bardziej, że konkurencja polityczna nie śpi. Jak ocenia pan kampanię „Polska w budowie”, prowadzoną przez PO m.in. w sieci?

Ł.N.: Mamy przygotowaną kontrpropozycję i na tej odpowiedzi poprzestanę. Coś, co jest słabe merytorycznie nawet w ładnym opakowaniu się nie sprzeda. Proszę nie pytać, bo to niespodzianka dla PO.

PRoto.pl: PO na swojej stronie pokusiło się nawet o grę w „trafione inwestycje”. Czy wyborca Sojuszu będzie także miał okazję „odpocząć” od polityki?

Ł.N.: Cieszę  się, że PO idzie naszymi śladami. Nasza gra o polskich kolejach z załadowywaniem pasażerów pewnie spodobała się Ministrowi Grabarczykowi i powiedział sobie, że musimy być tacy jak SLD w sieci.

PRoto.pl: Nie wszystko jednak działa bez zarzutu. Co z aktualizacją informacji na stronie SLD? Wiele informacji jest przestarzałych, np. te w zakładce komunikaty prasowe. U pana wprost przeciwnie.

Ł.N.: Problem ze stroną Sojuszu jest taki, że mieliśmy odpalić całkiem nowy projekt. Na razie jednak kampania nas tak mocno angażuje w inne rzeczy, że odłożyliśmy to na czas po kampanii. W związku z tym nie wszystko może w pełni satysfakcjonować, ale większość spraw jest na bieżąco. Myślami jednak jestem już przy nowym, rewolucyjnym projekcie, który być może zawierać będzie elementy strony Web 3.0.

PRoto.pl: Znajdzie pan w Sejmie czas na interaktywność?

Ł.N.: Jeśli wyborcy pozwolą mam zamiar być najbardziej interaktywnym posłem zbliżającej się kadencji Sejmu RP.

 

Rozmawiała: Edyta Skubisz

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin