Wywiad z Pauliną Szwed-Piestrzeniewicz, obecnie związaną z Teatrem Narodowym, byłą sekretarz redakcji i redaktor PRoto.pl

dodano: 
06.11.2014
komentarzy: 
0

PRoto.pl: Pamięta Pani swój pierwszy dzień w redakcji PRoto.pl?

Paulina Szwed-Piestrzeniewicz, marketing i wydawnictwa Teatr Narodowy, wcześniej sekretarz redakcji i redaktor PRoto.pl: Pamiętam, że mogłam przyjść trochę później, na godzinę 10 i nawet pomyślałam, że jeśli o tej porze będę zaczynała pracę, to jest to bardzo dobre miejsce. Drugiego dnia już oczywiście musiałam przyjść wcześniej (śmiech).  Kiedy ja zaczynałam, w zespole redakcyjnym były Kinga Kubiak, Beata Orpiszewska i Magda Klimkiewicz.

PRoto.pl: Redakcja mieściła się wtedy w Pałacu Kultury?

P.S.P: To było jeszcze przy ulicy Miedzianej. Później przenieśliśmy się do Pałacu Kultury, w miejsce przy Sali Kongresowej. Zresztą bardzo dobrze wspominam to miejsce, bo dawało takie poczucie większej niezależności i większego oddzielenia od Instytutu.

PRoto.pl: Pamiętam swoje zaskoczenie, gdy zobaczyłam, że redakcja jest taka mała. A Pani jak ją sobie wyobrażała?

P.S.P: Ja też myślałam, że to będzie spora redakcja. Faktycznie zaskoczyła mnie na pierwszy rzut oka niewielka skala tego wszystkiego. Potem pozytywnym zaskoczeniem były stosunki między osobami z redakcji, które były bardzo koleżeńskie i przetrwały do dzisiaj.

PRoto: Tutaj niewiele się zmieniło(śmiech). Zastanawia mnie, jak z perspektywy czasu ocenia Pani to, że jako dziennikarze PRoto.pl pracujemy w portalu, który jest dedykowany środowiskowi PR. Czy to nastawienie na konkretną branżę pomaga czy przeszkadza w pracowaniu nad warsztatem dziennikarskim?

P.S.P: Może to niedobrze zabrzmi, ale będąc w PRoto.pl nie umiałam za bardzo myśleć o nas, jak o typowych dziennikarzach. Być może wynikało to z tych czynników, o których Pani wcześniej wspomniała, mianowicie tak silnego ukierunkowania na konkretną branżę, a nie opisywania całej rzeczywistości, która nas otaczała.

PRoto.pl: Poniekąd przeszła Pani na tę drugą, choć nie PR-ową stronę. Teraz zajmuje się Pani promocją w Teatrze Narodowym i promocją wydawnictw teatru.  Czy wiedza i doświadczenie zdobyte w PRoto.pl przydają się Pani w pracy?

P.S.P: W takim wąskim zakresie, w jakim dotykam PR-u, uważam, że lepiej mieć wiedzę teoretyczną, niż jej nie mieć. Także znajomości, które udało się zawrzeć dzięki PRoto pomagają w szukaniu odpowiednich kontaktów, a te z kolei dają wskazówki w codziennej pracy. Myślę sobie jednak, że w czasach, gdy byłam w  PRoto, miałam takie wyobrażenie bardzo akademickie na temat PR-u, a moja późniejsza praca trochę je zweryfikowała.

PRoto.pl: Gdzie dokładnie widać te różnice?

P.S.P: Największą różnicę widać w moim ówczesnym wyobrażeniu na temat relacji z mediami i pisaniu informacji prasowych. Kiedyś myślałam, że wzorcowo napisana informacja przyniesie pożądany efekt. Dziś już wiem, że nawet, jeśli komunikat nie jest napisany wedle pewnego modelu, a dotyczy ważnego lub po prostu ciekawego tematu, czyli np. kultury to i tak często zainteresuje dziennikarzy.

PRoto.pl: Potwierdza Pani tezę, która padła podczas jednego z wywiadów z przedstawicielką agencji prowadzącej działania dla firmy z branży kultury, a mianowicie, że działania komunikacyjne dla takiego klienta są najchętniej przyjmowane przez dziennikarzy.

P.S.P: Tak, ale z drugiej strony jest to temat, który najszybciej „spada” w redakcjach. Jeśli nagle pojawi się jakiś gorący news polityczny, to mam wrażenie, a nawet pewność, że tematy kulturalne wypadają pierwsze.Niestety.

PRoto.pl:  W czasach PRoto.pl często pisała Pani właśnie o zagadnieniach związanych z kulturą. Skoro rozmawiamy o tekstach - który z nich ocenia Pani najlepiej?

P.S.P: Ciężko mi to ocenić (śmiech). Na pewno z największym odzewem spotkał się mój tekst o PR-ze w kulturze. Dzisiaj bym go trochę inaczej napisała, bo wiem więcej na temat instytucji kultury od wewnątrz. Natomiast właśnie po tym tekście najwięcej osób się do mnie zgłaszało i wówczas nawiązałam najwięcej kontaktów, które nawet czasami do tej pory są dla mnie pomocne. Także branżowe media powoływały się na ten artykuł. A temat kultury był mi zawsze bliski, bo skończyłam teatrologię.

Napisałam też artykuł o wizerunku firm ubezpieczeniowych i to było o tyle zabawne, że ten tekst się pojawił w Gazecie Ubezpieczeniowej. Byłam bardzo zaskoczona, że ten tekst tak bardzo się spodobał. Ale to chyba było spowodowane tym, że wypowiadał się tam jeden z ekspertów, który bardzo dużo pomógł temu tekstowi.

PRoto.pl: Pani najlepszy wywiad?

P.S.P: Fajnie wspominam wywiad z Panią Moniką Luft. Bardzo ciekawie rozmawiało mi się też z księdzem dr. Robertem Nęckiem, o komunikacji kościoła. Okazał się uroczym człowiekiem. Ostatnio spotkaliśmy się na Targach Książki w Krakowie, gdzie rozmawialiśmy już całkiem prywatnie. Nawet wtedy mówił do mnie „Pani redaktor”, choć prosiłam go, żeby tego nie robił. (śmiech)

PRoto.pl: Literówki, przekręcone nazwiska – większość z redaktorów PRoto.pl zaliczyło jakieś wpadki. A czy Pani zdarzył się stresujący moment?

P.S.P: Byłam odpowiedzialna za stworzenie bazy „Managerowie gwiazd”. Pamiętam, że długo bardzo szukałam kontaktów w internecie i miałam trochę problem ze znalezieniem menedżerów. W pewnym momencie zobaczyłam stronę, w której było bardzo dużo zdjęć popularnych polskich gwiazd, więc wydawało mi się, że to właściwy trop. Niestety, wchodząc na stronę zainstalowałam przez przypadek wirusa i mój komputer był nieaktywny przez dwa dni. Na szczęście nie miałam z tego powodu przykrych konsekwencji, a informatyk szybko naprawił problem. (śmiech)

Rozmawiała Magdalena Wosińska

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin