„Używają średniej polszczyzny, potocznego języka. Snobują się na modne słowa wylansowane przez kogoś. Nie znając jednak ich znaczenia, używają ich w złym kontekście” – tak pracę rzeczników prasowych i pracowników działów PR na łamach toruńskiego wydania Gazety Wyborczej skomentowała Lidia Buksak, logopeda medialny. Według niej, najbardziej nadużywane i źle rozumiane słowa to „spolegliwy i resentyment”. Inne częste błędy to potok słów, mówienie potwornie długo i nudno. „Nawet poprawna polszczyzna w nadmiarze staje się niezrozumiała. Niektórzy nie stawiają w swoich wypowiedziach kropek, nie robią przerw w zdaniach, źle budują komunikat. Potem dziwią się dziennikarzom, że skracają ich przekaz, a nawet mają pretensje o wyrwanie słów z kontekstu” – czytamy.
Kolejną językową plagą jest żargon zrozumiały tylko dla ludzi z branży. „Wiele osób nie potrafi nawet przetłumaczyć używanych przez siebie terminów na język polski. Na przykład PR, rozwijają jako public relations, ale co to znaczy? Tego już nie wiedzą” – komentuje Lidia Kuksak. Ostrzega również, że komunikatem jest wszystko – „mówienie, milczenie, pauza, zachowanie, wygląd. Całość musi być spójna. Wizerunek może zepsuć nawet najlepiej przygotowaną treść”.