„Praktyk PR-u” – to brzmi dziwnie
Wskaż mi kogoś, kto w trakcie imprezy określi siebie mianem „praktyka PR-u”, a szybko pokażę ci osobę, wokół której zrobi się pusto – pisze w serwisie prdaily.com Parry Headrick. Jego zdaniem to określenie jest nie tylko zbyteczne, ale także karykaturalne.
„Praktyk PR-u to określenie, które ma dodawać wiarygodności temu zawodowi. PR-owcy to nie głupki. Są rozgarnięci, potrafią działać strategicznie” - zaznacza Headrick. Argumentuje, że pracownicy pokrewnych branży, takich jak marketing, nie muszą w sztuczny sposób poprawiać swojej reputacji. Nie słyszymy zatem o „praktykach marketingu” albo „praktykach reklamy”.
Można jednak zerwać ze sztucznością i formalnością. A gdy ktoś spyta, jak zarabiamy na życie, możemy po prostu odpowiedzieć „Siedzę w PR-ze” albo „Zajmuję się PR-em mojej firmy”.
Jak twierdzi Headrick jego znajomi wiedzą, że ich praca pomaga firmom wyraźnie poprawiać wyniki. I nie muszą używać głupawych określeń w nieudolnej próbie uzasadnienia swojego istnienia na rynku. (ks)