Wybierz dowolny tekst i kliknij ikonę, aby posłuchać!
czwartek, 3 lipca, 2025
Strona głównaAktualnościSocial media: polscy politycy są jeszcze w przedszkolu

Social media: polscy politycy są jeszcze w przedszkolu

„Wraz z pojawieniem się tzw. social media pojawiły się wątpliwości, a wraz z nimi problemy. Bo przecież, jak z tych mediów korzystać? W jakich celach? Gdzie? Kiedy? Pytań nasuwało i nasuwa się mnóstwo. A, jak pokazała historia, zdecydowana większość naszych polityków niestety nie znajduje na nie właściwej odpowiedzi” – czytamy w Newsweeku.

Kto według tygodnika jest najbardziej aktywny w sieci? Radosław Sikorski i Paweł Graś. „Z poziomu Facebooka i Twittera bombardują wyborców wielką liczbą statusów, postów, zdjęć czy innego rodzaju notyfikacji” – pisze Łukasz Rogojsz. Jednak zaraz dodaje, że czasami obydwaj politycy od tego bombardowania sami obrywają. Tak jak wtedy, gdy szef MSZ „ćwierkał” o kontrakcie gazowym między Polską i Rosją oraz niższych cenach tego surowca. „W mediach grunt to szybkość. A Sikorski był bardzo szybki. Szybszy nawet od komunikatu giełdowego” – komentuje dziennikarz. Drugi przykład – rzecznik rządu przyznający się na Twitterze do nocnego spotkania z właścicielem Rzeczpospolitej, tuż przed publikacją niezwykle kontrowersyjnego tekstu o trotylu we wraku prezydenckiego Tupolewa. Według Napieralskiego (SLD) zarówno pierwsze, jak i drugie wydarzenie, to nawet nie wpadka, ale nadużycie. Zbigniew Girzyński z Prawa i Sprawiedliwości wydaje się bardziej wyrozumiały i winą za całe zło obarcza niedoskonałość narzędzia, jakim jest Twitter. Zwłaszcza zaś ograniczoną formę wyrażania w ten sposób swoich poglądów, które muszą streszczać się do 140 znaków. „To nie jest medium, to nie jest miejsce, w którym powinno się mówić o tak poważnych rzeczach, ponieważ nie ma możliwości rozwinięcia myśli” – uważa. I podkreśla, że Graś, mimo wszystko, radzi sobie w internecie lepiej.

Z kolei Wiesław Godzic, medioznawca z SWPS, w roli społecznościowego trendsettera widzi kogoś zupełnie innego. „Chyba tylko Ryszarda Czarneckiego wymieniłbym jako tego polityka, który wie, o co w tym wszystkim chodzi, tzn. traktuje media społecznościowe jako znakomity sposób do promocji własnej partii i siebie przy okazji. A może odwrotnie, najpierw siebie, a potem partii?” – ocenia. Zapytany o przyczynę wpadek, tłumaczy, że chodzi o niezrozumienie roli social mediów. „Jesteśmy w przedszkolu, a nasi politycy uczą się dopiero mediów społecznościowych. Są zafascynowani tym, że tam są miliony ludzi. Te miliony ludzi mogą Cię słuchać, ale nie zapominajmy o tym, że to są niezwykle krytyczni ludzie, że tam żadna ściema nie przejdzie” – diagnozuje Godzic. Na jakie problemy zwracają uwagę sami politycy? Głównie na ograniczoną możliwość wyrażania poglądów i zły dobór tematów, które w takich miejscach można poruszać. Poseł Girzyński dodaje do tego również „brak racjonalnego rozeznania”, kiedy i gdzie z platform społecznościowych korzystać. Rafał Grupiński (PO) mówi natomiast o „błędach technicznych”. Są też profile prowadzone przez asystentów. O takich Girzyński nie chce w ogóle rozmawiać, bo są „mdłe i nijakie”. Newsweek na to wszystko ma remedium. Radzi, by podpatrywać Baracka Obamę, „politycznego króla mediów społecznościowych”, który na Facebooku ma ok. 32 mln znajomych, a na Twitterze śledzi go ok. 22 mln ludzi. I, co najważniejsze, korzysta z pomocy wysoko wykwalifikowanych specjalistów w zakresie social mediów. Reszta to nieustanna praca, chęć i zdolność do uczenia się. (es)

 

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Wybierz i posłuchaj