„Sytuacja etycznie dwuznaczna”. O PR-owcach przejmujących klientów z poprzedniego miejsca pracy

dodano: 
13.12.2019
komentarzy: 
1

Droga zawodowa PR-owca może pójść w wielu kierunkach. Jednym z nich jest zdobywanie doświadczenia w agencji PR i późniejsze założenie własnej firmy lub działalności gospodarczej. Zdarza się jednak, że dany pracownik agencji, odchodząc, przejmuje klientów, których do tej pory obsługiwał.

Tego typu sytuacje wywołują dyskusję – czy jest to zgodne z etyką zawodową PR-owca? Należy traktować to jako „kradzież”, czy może jest to naturalna kolej rzeczy? PRoto.pl postanowiło zapytać ekspertów, w jakich okolicznościach jest to nieetyczne, a w jakich nie ma w tym nic złego.

PR-owiec z własną agencją

Sam fakt zakładania własnych agencji przez PR-owców nie dziwi Piotra Czarnowskiego, prezesa i założyciela First Public Relations. Jego zdaniem jest to jedyny sposób na zdobycie nowego doświadczenia i sprawdzenie, jak tak naprawdę wygląda ten rynek. Zgadza się z nim Anna Watza, Managing Partner w Planet Partners,: „Odejścia z agencji i zakładanie własnych firm to dość naturalny proces, jedna z dróg rozwoju PR-owca. Czasem przemyślana, dopracowana, czasem niekoniecznie, bo z prowadzeniem własnej firmy wiąże się wiele nowych aspektów, nie zawsze lubianych i nie zawsze zostawiających wystarczająco dużo czasu na działalność PR-ową”.

„Uważam też jednak, że w dzisiejszych realiach zakładanie agencji jest bardzo ryzykowne, o ile nie ma w perspektywie długoterminowych kontraktów z kilkoma co najmniej klientami. Polska jest wybitnie nieprzyjazna dla małego biznesu, zwłaszcza tak delikatnego jak komunikacja” – dodaje Czarnowski.

Jak jednak zdobyć tego typu klientów? Zdaniem Anny Watzy często zdarza się, że „wyciąga się” ich od byłego pracodawcy – mimo że jest to sytuacja „etycznie bardzo dwuznaczna”.

„Nieeleganckie” i „nieetyczne”

„Ogólnie przechodzenie z klientami dotychczasowego pracodawcy do własnej firmy (czy innego pracodawcy) jest nieetyczne. Osoba, która tak postępuje, też płaci wysoką cenę” – uważa Anna Miotk, dyrektor ds. komunikacji w firmie Polskie Badania Internetu. Ekspertka zwraca uwagę, że takie osoby mogą mieć potem problem z zaufaniem do swoich pracowników – nie dawać im większej samodzielności, nadmiernie kontrolować ich pracę i niejawnie podglądać za pomocą systemów elektronicznych. „Pracownicy się szybko orientują, że tak jest. To pogarsza atmosferę pracy i prowadzi do nasilenia wzajemnej nieufności. Powoduje stres i lęki po stronie pracowników” – dodaje.

Zdaniem Anny Watzy zdarza się, że nieetyczny jest już sam proces przejmowania klienta: „Potajemne przekonywanie klienta, że w dotychczasowej agencji nie znajdzie innego partnera do rozmowy (czyli sygnał, że odchodzi najlepszy specjalista), oferowanie klientowi znacznie lepszej stawki (szczególnie łatwe, gdy pracodawca był średnią lub dużą agencją, a klient ma przejść do małej) czy bonusów za zmianę agencji są nie do przyjęcia i powinny budzić także poważne obiekcje ze strony klienta”.

„Przepływ klientów między agencjami jest naturalny, niektórzy klienci, przede wszystkim ci, którzy nie rozumieją PR-u i traktują go jak chwilowy marketing, wręcz z założenia zmieniają agencję co roku. Rynek jest dostatecznie duży i zmienny, żeby wystarczyło miejsca dla wszystkich. Dlatego jakiekolwiek formy przejmowania klientów poza naturalnym cyklem uważane są na świecie za nieeleganckie lub nieetyczne i pasują do nieuczciwej konkurencji” – mówi Piotr Czrnowski. Zdaniem prezesa First Public Relations, tego typu sytuacje wpływają również negatywnie na reputację. „Jeśli bowiem pracownik lub klient wykazują brak lojalności, to nie ma gwarancji, że nie jest to stały wzorzec ich działania, i to nie tylko w komunikacji. Takim klientom, ludziom i agencjom nie można więc wierzyć ani na nich polegać. Życie takich układów na świecie jest więc zazwyczaj krótkie. To właśnie najskuteczniej eliminuje podobne praktyki. Ale w Polsce oczywiście sytuacja jest inna i właśnie nieetyczne działania stanowić mogą świetnie sprzedający się towar” – tłumaczy.

Po czyjej stronie leży wina

Anna Watza zwraca jednak uwagę, że przejęcie klientów przez byłego pracownika może wynikać także z problemów po stronie agencji. „Nic nie jest czarno-białe – warto w takim momencie zadać sobie pytanie, dlaczego doszło do przejęcia klienta przez pracownika – czy czegoś zabrakło w dotychczasowym budowaniu relacji, w zarządzaniu relacjami z klientami i pracownikami, czy też w zabezpieczeniach prawnych” – zauważa.

„Jeżeli pracownicy są zaangażowani, agencja traktuje ich fair i sama wywiązuje się ze zwoich zobowiązań i deklaracji względem zespołu, to do takich sytuacji będzie dochodzić rzadko, ponieważ każdy pracownik czuje, że »wyciągnięcie« klienta od dotychczasowego pracodawcy jest po prostu nielojalne” – mówi Paweł Soproniuk, partner w Neuron PR. „W »normanych warunkach« pracownik raczej będzie dążył do tego, by utrzymać klienta w agencji, więc odejście z nim może świadczyć o tym, że po którejś ze stron jest problem z lojalnością” – dodaje.

Piotr Czarnowski zauważa z kolei, że często tego typu wydarzenia wynikają z zachowania samego klienta. „Są klienci, którzy sami stymulują takie działania, bo wydaje im się, że pokazują, jak są agresywni marketingowo albo ile mogą zaoszczędzić na takim ruchu. W tle tego jest też inna tendencja – podkupywania i przejmowania przez klienta pracownika agencji. Ta tendencja pojawiła się klika lat temu i doprowadziła do tego, że wiele agencji zawiera w umowach z klientami zakaz takich praktyk” – mówi ekspert. „Jest generalna reguła rynku PR: jaki klient taka agencja i na odwrót. Pokaż mi swoją agencję, a ja powiem, jaką firmą jesteś, uczciwą, etyczną czy nie. Albo pokaż mi klienta, a będę mógł ocenić agencję. Dopóki ta reguła nie będzie postrzegana w Polsce przez wszystkie zainteresowane strony, dopóty niestety będziemy mieli do czynienia ze wszystkimi wariantami nieuczciwej konkurencji” – podsumowuje.

Jak można to zmienić

Czy w tego typu sytuacjach jest coś, co agencja może zrobić? „Można się chronić przed niespodziewanym odejściem pracownika, wprowadzając odpowiednie zapisy w umowach albo przyznając udziały w wypracowanych zyskach bardziej samodzielnym pracownikom. W kilku firmach prowadzonych przez moich znajomych takie podejście się sprawdziło. Wymaga ono jednak przejrzystych i zrozumiałych dla wszystkich zasad” – tłumaczy Anna Miotk. Na kwestię umów zwraca także uwagę Paweł Soproniuk: „Każda współpraca pomiędzy agencją a klientem opiera się na umowie. Może ona regulować nie tylko zakres obsługi i wynagrodzenie, ale również warunki dodatkowe: okres wypowiedzenia, zobowiązanie klienta do niezatrudniania pracowników agencji, jej zobowiązanie do niezawierania umów z podmiotami konkurencyjnymi w stosunku do klienta itd.”.

Soproniuk podkreśla jednak, że przypadki przejmowania klientów nie zawsze są nieetyczne. „Formalnie jeżeli pracownik agencji odchodzi i zakłada własną firmę PR, a klient rozwiązuje dotychczasową umowę z zachowaniem wszystkich warunków i podpisuje umowę z agencją pracownika, używanie sformułowania »kradzież klienta« jest nieuprawnione. Na tym właśnie polega swoboda zawierania umów: klienci mogą wybierać sobie do współpracy takiego podywkonawcę, jakiego chcą" – tłumaczy.

„Moim zdaniem jest w tym zakresie tylko jedna droga, która jest etycznie czysta – kontrakt się kończy, klient ogłasza nowy przetarg, obie firmy do niego przystępują na równych prawach” – podsumowuje Anna Watza.

Małgorzata Baran, Angelika Kalinowska

komentarzy:
1

Zobacz także...

Ma specjalizować się w doradztwie komunikacyjnym, realizowaniu kampanii i zarządzaniu kryzysowym...

Content marketing to nie tylko dobrze przygotowana treść. To także udostępnienie treści tym, którzy mogą być nią potencjalnie zainteresowani (...). Jak i gdzie dystrybuować – oto najważniejsze pytanie. Kluczem do sukcesu jest...

...musisz odpowiedzieć sobie na pytania o bieżący stan rzeczy, jeśli chodzi o firmowe treści. Pomoże Ci w tym audyt dotychczasowej komunikacji. Prowadzi się go w kilku ważnych obszarach...

Komentarze

(1)
Dodaj komentarz
16.12.2019
11:10:39
Julka
(16.12.2019 11:10:39)
To ja napiszę inny case study z perspektywy osoby, która była w takiej sytuacji, ale ze strony pracownika. Agencja zaoferowała umowę B2B, bo wiadomo, że tak łatwiej. Zleciła projekty do realizacji, obiecała wsparcie i odpowiednią zapłatę. Przez pierwsze 3msce już był problem z zespołem, bo nie można wszystkiego robić stażystami, a nawet ci stażyści przeskakiwali z projektu na projekt. Klient oczekiwał obsługi super extra i pomimo wszystko taką dostał. Kiedy skończyły się dobre relacje z agencją i regularna wypłata? Jak wszyscy klienci z listy podpisali umowy długoterminowe z agencją z podwyższeniem fee z poziomu kilku tys, do budżetów dwucyfrowych. Jak już było bezpiecznie to agencja zaczeła mówić, że teraz to moze zrobić stażysta, junior etc. Prosta sprawa, bo będzie taniej i większa marża. Współpraca zakończyła się w momencie, gdy okazało się, że klienci płaca więcej, chcą więcej, a nie ma kto robić i zaczeły się problemy z przelewami. A że umowa B2B to rozwiązali ją ze mną jak z przedsiębiorcą, strasząc oczywiście NDA.. No bo przecież po to te umowy w takiej formie są. I tu zaczyna się zabawa. Bo już w nowej firmie, starzy klienci zaczeli dzwonić z pytaniem o współpracę. Co zrobiła agentura? Wrzuciła wszystkie siły na te projekty i teraz 3 osobowe zespoły pracują, podczas gdy każdego obsługiwałam sama. Jest zapis o konkurencji, więc współpracy nie ma, ale to pokazuje, że to się dzieje i nie tylko z niecnego działania pracownika. Jak to gdzieś słyszałam "przychody jak Himalaje, a zyski jak Górka Szczęśliwicka", coś w tym jest.
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin