czwartek, 3 lipca, 2025
Strona głównaArtykułyWizja lokalna na Al. Jerozolimskich 53

Wizja lokalna na Al. Jerozolimskich 53

08:00 (tak mniej więcej…) – no to dotarłyśmy, uff… przedarłyśmy się przez saharyjskie upały, korki i zaspanie, zahaczając o pobliskie sklepy spożywczych dóbr wszelkich, do Redakcji w samym sercu wielkiego miasta. Każda z innej strony przybywa, każda inną wieść ze sobą niesie, ta o polityce, ta o kampanii społecznej, ta o nowej agencji. Aż trudno je wszystkie już zaraz tak z miejsca wykrzyczeć, bo wszystkie najważniejsze. Wszystkie Redaktorki na czas, bo przecież nie ma chwili do stracenia, każda informacja na wagę złota, może już dostępna w jakimś wirtualnym biurze prasowym, internecie lub prasie.

Zanim jednak pochłoną nas źródła informacji – jesteśmy zgodne co do tego, że przede wszystkim trzeba zrobić wielką, ożywczą kawę z mlekiem, która nas ostatecznie postawi na nogi, żeby mieć siłę w zmaganiach z rzecznikami, PR-owcami, specjalistami od wizerunku, którzy przecież też mogą mieć gorszy dzień, bo kawy się jeszcze nie zdążyli napić. Naszą maksymą jest: „Lepiej być miłym niż niemiłym” dostępną także w wariancie: „Człowiek nie jest taki, żeby nie był niemiły” (przynajmniej nie tak od razu) bo – chociaż może PR-owcy jeszcze o tym nie wiedzą – my też mamy swoje PR-owcy relations. Ich tajemnica tkwi m.in. w profesjonalizmie, dotrzymywaniu terminów i nieskładaniu obietnic bez pokrycia, ale głównie w bezpośredniej i niepozbawionej uroku osobistego komunikacji. No dobrze, przyznajemy…stawiamy na urok osobisty. Naszych rozmówców;)

10:00 – praca nad newsletterem trwa w najlepsze, sprawdzamy gazety i tygodniki, co tam kto napisał o wizerunku Polski, Francji czy Szwajcarii, gdzie się rzecznik przemianował na specjalistę, a specjalista w ogóle porzucił agencję na rzecz własnej działalności, dzwonimy do osób zainteresowanych, do nas dzwonią ci, których to my interesujemy, niekoniecznie zawodowo, newsy piszemy w tempie tak zastraszającym, że klawiatura się poci. Co pięć minut konkurs bez nagród pod tytułem „Błyskawiczny Redaktor zaplątany w słuchawkę”. W ekstremalnych przypadkach rzecznicy są tak rozrywani, że na napisanie informacji i przesłanie jej do autoryzacji mamy całe 7 minut. Ale dla nas nie ma rzeczy niemożliwych…

Trudno przy całym ferworze, nerwówce ( – Mamy to? – Nie, nie jeszcze nie… – Jak to, przecież dzwonili?! – Nie, nie oni, im dzisiaj maile nie hulają, przyślą jutro, a prezes na zarządzie, jak zwykle.- No nie! Masz do niej komórkę? – Ja tam nie dzwonię, za bardzo bym chciała usłyszeć ten jego przystojny głos… Czy ktoś widział tę opinię?? Kto to napisał??? – Boże! Już po jedenastej, – Gdzie jest logo do info?) i szybkości akcji gładko wejść w ostry zakręt i zachować zimną krew. Za plecami dyskusje gorące, wymiany zdań, decyzje padają jedna po drugiej, a przy słuchawce lepiej usłyszeć dane rozmówcy. Dużo trudniej jednak utrzymać powagę. Zwłaszcza, gdy słychać chichot, dowcipy i komentarze, które nie nadają się do publikacji.

12:00 – chwila koncentracji, ostatni rzut oka na tytuły i newsletter wychodzi do całej naszej roześmianej grupki PR-owców, która wcale nie jest taka mała, a mówimy o niej zdrobniale nie przez liczbę subskrybentów, ale z sympatii.
– Poszedł?
– Poszedł
No to poszedł. Z niewiarygodną szybkością spada poziom adrenaliny, który teraz utrzymuje się w stanie spokojnego pobudzenia, czasami podskakując pod sufit, gdy się okaże, że konkurencja była szybsza, o ten ułamek sekundy. Bo jak pójdzie newsletter to trzeba wyjść. Na drugą kawę i drugie śniadanie, zamówić pizzę, naleśniki z serem, żurek, co tylko kto chce…Nie, nie jesteśmy na diecie, bo to passé…

Teraz można już trochę spokojniej śledzić to, co się dzieje na stronie, finezyjnie podpuszczać internautów, moderować i panować…nad PRoto. Zrobić spotkanie redakcyjne, trochę  się podrażnić, powyzłośliwiać, posprzeczać, by pomysły nabrały interesubiektywnej lekkości. W końcu można odebrać maile, dowiedzieć się o godnych uwagi szkoleniach, którym warto popatronować, przeprowadzić wywiady, wymknąć się po angielsku na konferencję, rozmowę z panelistą, pozdobywać prezentacje i case’y. No i uzupełnianie baz danych, ogłoszeń o pracę, i ogłoszeń kandydatów, praca jednostajna, żmudna i niewdzięczna, która być może przekłada się na wdzięczność czytelników. Ta myśl trzyma nas przy życiu.

Naszą siłą jest uszczypliwość w granicach sympatii, o której najlepiej wiedzą ci, którzy chcą z nami uprawiać tzw. relacje na co dzień. Nasza słabością to, że czasami dajemy się trochę nabrać, na miłe słowa, czekoladki, cukiereczki, ciasteczka… Nie tylko te w mailach. Naiwne nie jesteśmy, co to to nie, po prostu wierzymy w bezinteresowne wyrazy adoracji.

14:00 – moment przesilenia, bez spoglądania na zegarek wiemy, że wybiła czternasta i już wiadomo – czas na obowiązkowy redakcyjny dowcip, przesłany mailem, opowiedziany, zainscenizowany lub wymyślony w imię zasady: potrzeba matką dowcipu. Jednym słowem – czas na deser. Czasami żart przychodzi do nas sam: jak pewien Anglik, szukający w Redakcji osoby, która zostawiła swoje ogłoszenia na stronie ( How come? She is not here? I thought that I can meet her. You are sure she does not work in PRoto?) lub jest tykającą bombą, która wybucha przy niespodziewanym gościu – jak Magda, która zaczęła naśladować dźwięk właśnie włączonego alarmu, bo jakoś nie zauważyła architekta, nie tyle zaskoczonego włączonym alarmem, co dźwiękami dochodzącymi z gardła naczelnej. Czasami zdarza nam się jednocześnie być w pracy i na koncercie, który akurat jest na dachu, nie, nie naszym.

16:00 – Teoretyczny koniec pracy. „Teoretyczny” to dobre słowo. Redaktorem wortalu jest się podobnie jak PR-owcem 24 godziny na dobę, każdego newsa węszy do utraty tchu i czytelników monitoruje na każdym kroku, niektórzy już się boją z nami spotykać. Na szczęście na strachu się kończy. A do spotkań dochodzi.

Jak już wyjdziemy z pracy, stronie dajmy trochę samodzielności (tak nie za dużo), wyruszamy na podbój parkietów salsy, ścieżek biegowych, sali do kręgli tudzież – jogi. Każda z szanownych Pań Redaktorek musi przecież jakoś zrzucić… ten nagromadzony za dnia stres.

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj