Rzecznik, który chce walczyć z silosami

dodano: 
17.07.2019
komentarzy: 
1

● Przygotowanie podsumowania rządów Prawa i Sprawiedliwości to dla Centrum Informacyjnego Rządu priorytet. Materiał ma być jednak krótki i zwięzły, zorientowany wokół tematów i grup społecznych, a nie działań poszczególnych resortów.

● „Prosty język to jedno z największych wyzwań komunikacyjnych w administracji. (...) Proszę jednak pamiętać, że to nie tylko problem rządu, lecz także wielu firm z sektora prywatnego – wystarczy rzucić okiem na niektóre umowy bankowe” – zauważa rzecznik rządu.

● Piotr Müller chciałby przełamać silosowość komunikacji resortów. Jak chce to zrobić?

PRoto.pl: Przy Pana mianowaniu wielu sugerowało, że ma Pan „odmłodzić” wizerunek rządu. Co Pan na to?

Piotr Müller, rzecznik rządu Mateusza Morawieckiego: Może był to jakiś argument za przydzieleniem mi tej funkcji, ale nie sądzę, żeby był najważniejszy. Nie wiem, czy w dłuższej perspektywie mój wiek będzie miał jakiś „odmładzający” skutek, albo czy doda nam wiarygodności w komunikacji do młodych. Szczerze mówiąc, nie mam też poczucia, że obecny rząd jest postrzegany jako „rząd seniorów” – nie widzimy tego w badaniach. Prawo i Sprawiedliwość miało zresztą w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego najwięcej głosów od młodych spośród wszystkich komitetów wyborczych – choć pamiętamy, że stosunkowo niewielu wyborców z tej grupy wiekowej do wyborów poszło.

Takich „miękkich” powodów mianowania mnie rzecznikiem szukałbym może gdzieś indziej. Ta praca likwiduje życie prywatne, więc daje się ją albo osobom młodym, które jeszcze nie mają dzieci, albo tym, które dzieci już odchowały. Obecnie często nie mam czasu, by porozmawiać przez telefon z własną siostrą (śmiech).

PRoto.pl: Spodziewał się Pan tego? Który z poprzednich rzeczników rządu jest dla Pana punktem odniesienia w dzisiejszej pracy?

P.M.: Miałem bardzo dobry kontakt z Rafałem Bochenkiem, który reprezentował w mediach rząd premier Beaty Szydło, więc wiedziałem, że praca na tym stanowisku oznacza niewielką ilość snu i ogrom zadań.

Natomiast, szczerze mówiąc, nikt, kto nie był rzecznikiem rządu, nie może do końca wiedzieć, jak wygląda ta funkcja i czego się spodziewać. Nie da się jej porównać z byciem rzecznikiem ministerstwa czy firmy prywatnej. Rzecznik rządu zajmuje się wszystkim: informuje o działaniach władzy i tłumaczy mechanizmy państwa, a tematów jest wiele.

PRoto.pl: Co w takim razie zaskoczyło Pana w pierwszych tygodniach pracy?

P.M.: Z pewnością to, jak dużą część czasu zajmuje nam odsiewanie informacji ważnych od nieważnych. Wiadomości, które Centrum Informacji Rządu przysyła mi co ok. 10 minut, muszę filtrować kolejny raz, wykorzystując coś w rodzaju „zmysłu” politycznego, by zidentyfikować potencjalne problemy. Na obecnym stanowisku przekonałem się, że funkcję rzecznika rządu powinny otrzymywać osoby, które rozumieją politykę, a właściwie nawet takie, które przeszły już jakąś drogę polityczną. Nie wystarczy doświadczenie eksperckie, ponieważ takie osoby nie zawsze „czują” bieżącą politykę i jej znaczenie dla funkcjonowania państwa. Na poziomie resortów wspomniany zmysł może nie jest aż tak konieczny, ale na poziomie rządu – już tak.

Spodziewałem się dużej liczby spraw oraz tematów, ale nie myślałem, że niektórzy będą oczekiwać, że będę zastępował rzeczników poszczególnych resortów w sprawach bardzo szczegółowych. Oczywiście rozumiem, że w niektórych przypadkach cytat rzecznika rządu może np. mocniej wybrzmieć w materiale, jednak zazwyczaj studzę oczekiwania, tłumacząc, że sprawy sektorowe (np. rozporządzenia), często nie są rozpatrywane na poziomie całego rządu. Mimo to i tak staram się pomóc. Często sam kontaktuję się z ministerstwami i proszę je o komentarz, żeby ułatwić dziennikarzom pracę.

PRoto.pl: Może dziennikarze do Pana dzwonią, bo niektóre resorty po prostu nie mają swoich rzeczników?

P.M.: Niepełna kadra rzeczników to faktycznie wyzwanie, które dostrzegłem zaraz po objęciu stanowiska. Proszę zwrócić jednak uwagę, że choć nie każdy resort ma kogoś na tym stanowisku, to w biurach prasowych pracują osoby, które pełnią funkcję rzecznika zależnie od sytuacji. Tak czy inaczej, byłoby dobrze, gdyby każde ministerstwo medialnego reprezentanta jednak miało.

PRoto.pl: Czy jest jakaś pora, w której nie odbiera Pan telefonów od mediów?

P.M.: Staram się odbierać zawsze kiedy to tylko możliwe. Jeśli przeszkodą jest np. brak zasięgu, połączenie przechwytuje asystentka, a potem przekazuje mi informacje.

Ostatnio o drugiej w nocy dzwonił do mnie przedstawiciel agencji informacyjnej, który pytał o polskie mięso eksportowane do Francji. Sugerował istnienie problemów podobnych do tych, przez które ostatnio było głośno o polskiej wołowinie. Okazało się, że był to wymyślony news, który miał szkalować naszych przedsiębiorców. Ryzyko było jednak duże. Nie mogę sobie pozwolić na to, by taka informacja – nawet jeśli fałszywa – weszła do agendy mediów i spowodowała np. spadek sprzedaży mięsa.

PRoto.pl: Jak często musi Pan walczyć z podobnymi fake newsami?

P.M.: Szczerze mówiąc, prostowanie nieprawdziwych informacji to potężna część mojej pracy. Teraz mamy na przykład wyzwanie komunikacyjne związane z podziałem odpowiedzialności władzy w państwie – co odnosi się do kompetencji na poziomie centralnym i samorządowym. Wiele osób nie zna wprost przepisów kompetencyjnych, a przyznajmy, że to skomplikowane. Z punktu widzenia komunikacji tłumaczenie tego to jednak bardzo ważna sprawa. Niewiedza sprzyja przenoszeniu odpowiedzialności. I tak przykładowo obecnie toczy się dyskusja o edukacji szkolnej. Komunikacyjnie winą za brak miejsc w szkołach obarczane jest Ministerstwo Edukacji Narodowej, a z prawa jasno wynika, że liczbą miejsc w poszczególnych szkołach zarządza samorząd, a nie władza centralna. Podobnie jest z niewywożonymi śmieciami – bardzo łatwo jest obwiniać za to ministra z telewizji, nawet jeśli umowy z firmami podpisują samorządy.


Piotr Müller, fot. KPRM

PRoto.pl: Gdy objął Pan swoją funkcję, Mariusz Sokołowski, były rzecznik Komendy Głównej Policji, wskazał na PRoto.pl, że jakość komunikacji rządu będzie zależeć od Pana relacji z Centrum Informacyjnym Rządu. Jak wygląda praca z tą jednostką?

P.M.: Współpracuje się nam bardzo dobrze, choć walczymy z ograniczeniami kadrowymi. CIR zajmuje się nieustannie monitoringiem i analizą mediów – włącznie z identyfikowaniem problemów komunikacyjnych czy kryzysów – a także przygotowywaniem briefów, organizacją wydarzeń, obsługą strony premier.gov.pl czy odpowiedziami na informację publiczną. Zadań sporo, a zasoby, tak jak wszędzie, są ograniczone. Moja praca bez tego zespołu nie byłaby jednak możliwa.

CIR pracuje też nad językiem komunikacji. Zanim wypuścimy informację w świat, staramy się ją „obrobić”, czyli uprościć nasze stanowisko. Prosty język to zresztą jedno z największych wyzwań komunikacyjnych w administracji. Staramy się uczyć urzędników, że ich odpowiedzi muszą być jasne dla odbiorców, którzy nie zawsze są specjalistami w danej dziedzinie. Komunikacja ma być prosta, zwłaszcza w przypadku tak skomplikowanych projektów jak np. reforma szkolnictwa wyższego i nauki, nad którą pracowałem w ministerstwie.

PRoto.pl: Hermetyczność języka urzędniczego to jednak żadna nowość. Nie powie mi Pan chyba, że dopiero Pana zespół zidentyfikował ten problem w administracji.

P.M.: Nie – na przykład od ok. dwóch lat Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju prowadzi szkolenia językowe, dzięki którym teksty na stronach w domenie gov.pl stają się coraz jaśniejsze. Sam pan jednak wie, że trudno jest mówić w prosty sposób o złożonych sprawach, a wdrożenie odpowiednich standardów komunikacji zajmuje lata. Proszę jednak pamiętać, że to nie tylko problem rządu, lecz także wielu firm z sektora prywatnego – wystarczy rzucić okiem na niektóre umowy bankowe.

I żeby było jasne: nie mam nic przeciwko specjalistycznemu językowi. Trzeba jednak z niego korzystać wtedy, gdy mówimy do specjalistów.

PRoto.pl: Wróćmy na koniec do kwestii wizerunkowych. Jak kształtuje się polityka komunikacyjna premiera Mateusza Morawieckiego? Jaki ma Pan w tym procesie udział?

P.M.: Komunikacja pana premiera jest dynamiczna, ponieważ każdego dnia dzieje się bardzo wiele. Dużo tematów jesteśmy w stanie zaplanować i przygotować się, ale równie dużo jest nowych wątków każdego dnia i musimy działać reakcyjnie. Gdy rozwiązujemy problem, proponuję konkretne rozwiązania, które opierają się albo na już podjętych decyzjach, albo wymagają nowych. W drugim przypadku przygotowuję panu premierowi warianty naszej reakcji, na przykład łagodniejsze lub ostrzejsze. Pan premier wówczas wybiera, a my zabieramy się do pracy. Może zaproponować oczywiście własne, ale to już rodzaj porażki rzecznika, który czegoś nie przewidział (śmiech).

PRoto.pl: Jaka będzie strategia komunikacji rządu na najbliższe miesiące? Nad czym będzie Pan pracował z CIR-em?

P.M.: Jednym z głównych wyzwań jest obecnie przygotowanie podsumowania dotychczasowej pracy. Zależy nam, by miało ono nie kilkaset stron, ale kilkadziesiąt lub nawet kilkanaście. Chcemy napisać tę opowieść językiem trafiającym do każdego i móc zawrzeć ją w krótkich hasłach. Planujemy też zorganizować jej treść wokół poszczególnych tematów oraz grup społecznych, które korzystały z efektów pracy rządu – a nie wokół dokonań poszczególnych ministerstw.

Pracujemy też nad tym, by przezwyciężyć silosowość komunikacji resortów. Dobrze pan wie, że takie zjawisko jest dla odbiorców nieatrakcyjne, a przecież dochodzi do tego wspomniana niewiedza na temat podziału kompetencji. Zorganizowaliśmy więc grupy robocze biur prasowych, podczas których pomogliśmy ich członkom trochę się poznać. Jeszcze gdy byłem dyrektorem biura ministra w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego – gdzie zajmowałem się m.in. komunikacją wewnętrzną – przekonałem się, że administracja działa efektywniej, gdy między urzędnikami wytworzą się choćby podstawowe relacje międzyludzkie. Podobna zasada rządzi też przecież sektorem prywatnym.

Bardzo chciałbym, by polska administracja mogła kiedyś wyjść poza formalizm w komunikacji. By urzędnicy nie musieli przerzucać się oficjalnymi pismami przy każdej błahostce, tylko po prostu do siebie zadzwonili i załatwili sprawę. W erze Twittera komunikacja musi nadążać za odbiorcami.

Piotr Müller – od czerwca 2019 roku rzecznik prasowy rządu Mateusza Morawieckiego. Z wykształcenia prawnik, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2018 roku poseł na Sejm RP. Wcześniej dyrektor biura ministra w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, gdzie odpowiadał m.in. za politykę komunikację wewnętrzną i zewnętrzną resortu i wizerunek jego szefa. W latach 2010-2014 członek zarządu Fundacji Uniwersytetu Warszawskiego; w czasie studiów przewodniczący zarządu Samorządu Studentów UW i jego rzecznik.

Rozmawiał Maciej Przybylski

X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin