.

 

Wywiad z Wiesławem Migutem

dodano: 
26.01.2006
komentarzy: 
54

Redakcja PRoto: Dlaczego zdecydował się Pan na ugodę i sprzedaż pakietu akcji, które Migut Media posiadało w BCA? Dlaczego do tego doszło, skoro wcześniej zastrzegał się Pan, że nie chciał sprzedawać firmy, nawet jeśli spotkałby się Pan z taką propozycją?
Wiesław Migut: Nigdy nie zastrzegałem, że nie chcę sprzedać firmy. Mówiłem raczej, że taka oferta nigdy nie została mi przedstawiona, w związku z czym nie mogłem się do niej odnieść. Firma jest działalnością gospodarczą, nie raz już spotykaliśmy się z przejmowaniem np. oddziałów sieciowych agencji reklamowych przez agencję matkę i nikt się temu nie dziwił.

Red.: Czy tym razem była to Pana propozycja, czy jawna sugestia rozwiązania konfliktu autorstwa Edelmana?
W.M.: Przystałem na warunki umowy. Zgodnie z nią zawarliśmy ugodę na sprzedaż akcji BCA należących do Migut Media. Zdecydowaliśmy się utajnić zasady, na których doszło do porozumienia oraz cenę pakietu akcji. Wspólnie ustaliliśmy treść komunikatu, który został wysłany do mediów. Chcę i muszę dotrzymać zasad tej umowy.

Red.: Dlaczego nie wybrał Pan sądowej drogi dochodzenia sprawiedliwości? Jakie są losy postępowania przeciwko Barbarze Kwiecień w Prokuraturze Warszawa Wola?
W.M.: Prokuratura jako niezależny organ państwowy prowadzi sprawę z urzędu. Nie byłem informowany o jej kolejnych etapach. Byłem przesłuchiwany, lecz nie ingerowałem. Doniosłem o popełnieniu przestępstwa, ale nie składałem pozwów cywilnych o odszkodowanie wobec członków zarządu BCA. Według Kodeksu Spółek Handlowych dopiero po roku mógłbym podjąć takie czynności. Spór jako działanie kończy się ostatecznie. Do nikogo nie mam i nie będę miał pretensji ani roszczeń.

Red.: Jak skomentuje Pan opinię, która pojawiła się na PRoto: „czyli Migut przestanie w końcu płakać, narzekać jak to go pokrzywdzono i w ogóle zapomni o całej sprawie, bo kasę dostanie. Bardzo ładnie Wiesiu. Męczyłeś nas wszystkim swoją straszną historią przez kilka miesięcy, a teraz już wszystko jest nagle ok i cacy”?
W.M.: Co mogę na ten temat powiedzieć…Oprócz takich komentarzy są tam również komentarze rzeczowe, jak np. wypowiedź kogoś, kto podpisuje się jako „proton”. Do jego odpowiedzi umieszczonej na stronie 24 stycznia o 14. 15 odsyłam w odpowiedzi na zarzuty. (A ja się Cieszę, bo analizując niedawne doniesienia i dominujący w nich patronacki ton Edelmana, dowiaduję się dziś, że autorzy fatalnego wejścia na polski rynek uznali w końcu rację poszkodowanego polskiego przedsiębiorcy i odkupują od niego spółkę, którą ostatnio z taką zaciekłością niszczyli (!). Jest to moim zdaniem jednoznaczne przyznanie się do winy ze strony Edelmana i dla mnie jako uczestnika polskiego rynku, takie rozwiązanie jest w pełni satysfakcjonujące. Sprawa jest znana w środowisku międzynarodowym, więc mam nadzieję, że już nikt nie będzie nam próbował wykręcić podobnego numeru. Polscy specjaliści od PR też będą bardziej powściągliwi w planowaniu tzw. wrogich przejęć firm, w których pracują jako najemnicy. Dzięki temu skandalowi dowiedzieliśmy się też, co reprezentują sobą obecne kadry Edelman Polska z p. Kwiecień na czele i mam nadzieję, że ta wiedza na długo pozostanie nam w pamięci. Reasumując cieszę się bardzo z tej informacji, która dla mnie oznacza bardzo korzystne zakończenie bulwersującej nas wszystkich historii - przyp. Red). Gdybym mógł coś powiedzieć, zrobiłbym to w taki właśnie sposób.

Red.: Czy to Pan ukrywa się pod pseudonimem?
W.M.: Nie

Red.: Jaką przyszłość wróży Pan BCA?
W.M.: Nie wiem. Ani z dokumentów formalnych, ani z rozmów oficjalnych czy kuluarowych nie wiadomo, co zrobi z firmą BCA jej nowy właściciel.*

Red.: Jak cały konflikt wpłynie na wizerunek branży?
W.M.: To jest dobre i trudne pytanie. Tym trudniejsze, że nie mam jeszcze do tego wszystkiego dystansu czasu, miejsca i osoby. Byłem w samym środku tego, co się działo. Może kiedyś będę mógł pokusić się o komentarz, z pewnej perspektywy. Nie jestem typowym przedstawicielem branży, nie jestem uczestnikiem rynku tylko inwestorem. To, że w końcu udało nam się dogadać to dobrze. Cieszę się, że sprawa się skończyła, chociaż jeszcze na długo nie zniknie z pamięci ludzi. W każdej branży zdarzają się takie sytuacje i to dobrze, bo to zmusza środowisko do wytężonej pracy, do myślenia, do dyskusji o problemach i możliwych dla nich rozwiązaniach. To nie był wykład, książkowy przykład, tylko realna sprawa, to na pewno skłoniło branżę do zastanowienia się nad zasadami, kodeksami etyki. Jak branża to przyjmie, jakie wnioski z tego wyciągnie – zależy tylko od niej.

Red.: Dziękuję serdecznie za rozmowę i zachęcam do śledzenia komentarzy na naszej stronie.
W.M.: Dziękuję, na pewno zajrzę.

* tymczasem, jak donosi Presserwis, Edelman Polska zapowiada zamknięcie BCA SA

Rozmawiała Kinga Kubiak

komentarzy:
54

Komentarze

(4)
Dodaj komentarz
26.01.2006
10:26:40
do krytyka z sa...
(26.01.2006 10:26:40)
przeprowadzales kiedys wywiad??? to rzadko kiedy idzie wg schematu, ktory sobie rozpiszesz na kartce. wlasciwie tylko wtedy tak jest gdy rozmowca na kazde pytanie odpowiada "tak" i "nie". akurat w tym miejscu mnie tez przyszlo do glowy ze to moze byc WM, skoro powoluje sie na jeden z 80 postow
26.01.2006
10:25:41
Rafał
(26.01.2006 10:25:41)
Kinga, nie jest źle. Pieprz ich - oni w migutowie wszyscy tacy przewrażliwieni...:)
26.01.2006
10:23:39
Kinga Kubiak
(26.01.2006 10:23:39)
jak ktoś nie może odpowiedzieć swoimi słowami, tylko posługuje się cudzymi...to istnieje prawdopodobieństwo, że cudze one nie muszą tak do końca być... dziennikarze się przygotowują, ale rozmawiają ze sobą żywi ludzie, więc rzadko dyskusja przebiega na zasadzie pytanie - odpowiedź, widocznie ktoś tutaj tak to sobie wyobrażał...
26.01.2006
9:55:38
Do Kingi Kubiak
(26.01.2006 9:55:38)
co za mega durne pytanie" czy to Pan ukrywa się pod pseudonimem?"! przygotowujcie sobie dziennikarze lepiej swoje pytania bo się ośmieszacie!

Strony

Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin