Viralowe oferty pracy: młodszy farciarz i tester marzeń poszukiwani

dodano: 
12.03.2013
komentarzy: 
0

Rośnie skuteczność marketingu szep­tanego, uprawianego głównie na portalach społecznościowych. Nieufni internauci co­raz częściej źle odbierają ko­mercyjną działalność w sieci, dlatego dziś – nawet w przypadku ofert pracy – sprawdza się przede wszystkim viral , „wi­rusowa, pozornie bezstronna informacja” – czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej.

Aleksandra Kozicka-Puch powołuje się w swoim materiale na dane z badań „Trust in Advertising” przeprowadzonych przez fir­mę analityczną Nielsen. Pisze, że szczególnie skuteczne są ogłoszenia oferujące pracę „na atrakcyjnych warunkach”. Ale nie wolno przesadzić. „Nie może ono, rzecz jasna, być prymitywnym, nastawionym jedynie na krótkoterminowy efekt, blefem” – podkreśla autorka. A Maciej Campioni, współwłaściciel agencji mar­ketingowej Buzzz! zastrzega: „W dłuższej per­spektywie jego efektem będzie niechęć do firmy, produktu lub marki, która może wyrządzić więcej szkody niż pożytku”.  Nic nie stoi jednak na przeszkodzie – dodaje dalej Kozicka-Puch – by „stworzyć stanowisko pracy, bardziej koja­rzące się z rozrywką i wypo­czynkiem” i przeprowadzić taką samą rekrutację, jak w przypadku przyjmowania innych pracowników. „Waż­ne jest przy tym, jak twierdzą osoby specjalizujące się w tego rodzaju marketingu, właści­we przeprowadzenie całego procesu. Nazwa stanowiska powinna brzmieć atrakcyjnie (np. tester marzeń, tajemni­czy klient, poszukiwacz przy­jemności). Wymagane do­świadczenie z jednej strony nie powinno być zbyt banalne, z drugiej - zbyt duże i specjalistyczne, bo siła rażenia takiej informacji będzie mała i na ogłoszenie odpowie niewielu chętnych” – radzi dziennikarka. I zaznacza, że zasięg takiej kam­panii jest zadziwiająco duży. Na dowód informuje, że na przeprowadzony niedaw­no przez znanego producenta alkoholi nabór na stanowisko młodszego farciarza wpłynęło 6,5 tyś. zgłoszeń. Nie gorzej wypadła rekrutacja na stanowisko testera destylacji w jednym z biur podróży (8 tys. chętnych).

Najlepiej jednak, jak zapew­niają specjaliści w dzienniku, kampanie viralowe sprawdzają się w procesie upowszechnia­nia adresów internetowych sklepów, serwisów poradni­kowych. Ich efektem jest za­równo większy obrót wirtu­alnej placówki, jak i liczba odwiedzin, która ma wpływ na przychody z zamieszcza­nych na jej stronach reklam lub linków prowadzących do innych, podobnych serwisów. „Przyjmuje się, że liczba na­pływających w odpowiedzi na atrakcyjne ogłoszenie aplika­cji to mniej niż jeden procent osób, do których w ogóle do­tarła wiadomość. Natomiast nawet 20-30 proc. zajrzy na stronę firmy, aby dowiedzieć się, jaki jest jej profil, czy oferta jest wiarygodna itp.” –  mówi Jacek Ebert, współwłaściciel agencji Kot Bury.  Kto najczęściej łapie się na ten haczyk? Oso­by młode, do 35. roku życia, czyli – jak tłumaczy Anna Załuska, menedżer ds. PR pro­ducenta alkoholi – „eksper­ci w kwestiach internetu i wszystkiego, co się z nim wiąże”. Wysoko wykwalifikowane osoby, omijają takie oferty szerokim łukiem – informuje gazeta. (es)

Źródło:

Dziennik Gazeta Prawna, Zatrudnij wirusa na etacie, Aleksandra Kozicka-Puch, 12.03.2013
komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin