Król: kultura na wakacjach

dodano: 
23.08.2013
komentarzy: 
0

Co jakiś czas sprawdzamy, jak ma się kultura. Czy zmieniają się nasze preferencje, czy zmienia się sposób promowania wydarzeń kulturalnych, szukamy odpowiedzi na pytanie: co najbardziej nas obchodzi i interesuje. Kulturę bada się także sezonowo. Czy rzeczywiście zmieniamy nasze preferencje wraz ze zmianą pory roku?

W najnowszym raporcie „Działalność instytucji kultury w Polsce w 2012 r.” opublikowanym przez GUS możemy znaleźć najnowsze dane pokazujące czy i jak uczestniczymy w kulturze. Badanie publikowane jest latem, kiedy wydarzenia kulturalne, nie tylko w Polsce, ale w całej Europie wydają się być w szczycie sezonu. To właśnie latem odbywa się 3/4 outdoorowych wydarzeń kulturalnych, w tym większość festiwali i koncertów. Pomimo iż te tendencje, z grubsza, wydają się pozostawać na niezmiennym poziomie, instytucje i organizatorzy wydarzeń wolą trzymać rękę na pulsie. Starają się na bieżąco śledzić gusta swoich odbiorców. Sprawdzać, w jakich okolicznościach, dlaczego i jak bardzo zmieniają się nasze potrzeby i kulturalne preferencje.

Podsumowanie przygotowane przez GUS poświadcza, z jednej strony, niezmienną popularność wybranych dziedzin kultury, z której w ogóle chcemy korzystać, z drugiej, po raz pierwszy chyba pokazuje nieznaczną zmianę proporcji. Spada na przykład frekwencja w kinie i w teatrze. Pomimo że w teatrach jest więcej premier niż w latach ubiegłych (o 1 proc.), z oferty teatrów skorzystało mniej widzów (o 2,5 proc.). Rzadziej chodzimy także do kina – dotychczas była to najpopularniejsza forma rozrywki. W zeszłym roku kina odwiedziło 37,5 mln widzów – to znaczy o ponad 5 proc. mniej niż rok wcześniej.

Największą zmianą w stosunku do badań z lat ubiegłych, a jednoczenie dobrą informacją dla organizatorów wydarzeń jest to, że coraz częściej i chętniej uczestniczymy w koncertach, festiwalach i innych wydarzeniach plenerowych. Zaobserwowano prawie 10 proc. wzrost zainteresowania otwartymi imprezami plenerowymi. W Europie dyskutuje się o spadku popularności festiwali. W Polsce wciąż nasze zainteresowanie tą formą rozrywki jest na wysokim i wschodzącym poziomie. Co roku także pojawiają się nowe wydarzenia.

Dlaczego kino przegrywa ze stadionem?

Nie tylko kino czy teatr wydają się mniej oblężone. Mniej chętnie płacimy także za bilet na koncert w filharmonii czy operze. Chętniej, jak pokazują badania, wydajemy większe kwoty - by w towarzystwie kilkudziesięciotysięcznego tłumu, skacząc na trawie oklaskiwać ulubionego artystę. Eksperci twierdzą, że odwrót od kina niekoniecznie ma związek z gorszą ofertą. Częściej pokazuje naszą mentalność i pomysły oszczędnościowe. Z salą kinową wygrywają platformy VOD czy łatwo dostępny YouTube. Internet nas rozleniwia. Zamiast wyjść z domu i obejrzeć film na dużym ekranie, czekamy aż będziemy mogli obejrzeć go w piżamie, we własnym łóżku. W dodatku często za darmo. Na ten portret rozleniwionego „konsumenta kultury” warto spojrzeć w szerszym kontekście - ekonomicznym czy społecznym. Coraz częściej i bardziej otwarcie przyznajemy, że dopadł nas kryzys. Niższy poziom uczestniczenia w płatnych formach kultury (jak kino czy teatr) ma związek z potrzebą oszczędzania i cięciami, które jesteśmy zmuszeni wprowadzać do naszych portfeli. Łatwiej jest ograniczyć częstotliwość wyjść do kina, teatru, filharmonii, liczba zakupionych książek i gazet niż na przykład zrezygnować z „jedzenia na tzw. mieście”, piwa z kolegą czy sobotniego spotkania w klubie z przyjaciółmi. Jeszcze mniej chętnie oszczędzamy na podstawowych potrzebach – jedzeniu, artykułach pierwszej potrzeby. Ale także, co ciekawe na urodzie – salony piękności, spa, fryzjerzy oraz kluby fitness są pełne.

Festiwal – lek na samotność

Na podstawie tych samych wyników widać także, że zmienia się nasz stosunek do uczestniczenia w wydarzeniach kulturalnych latem i zimą. Upraszczając sprawę - lato to czas festiwali plenerowych bardziej lub mniej sformalizowanych spędów i wydarzeń, koncertów oraz pikników. Kilka ciepłych letnich miesięcy to w Polsce oznacza kilkaset imprez typu plenerowego – od wielkich koncertów do święta dzielnic. Organizatorzy, wiedząc, że konkurencja jest ogromna, a czasu niewiele wykorzystują wszelkie metody, żeby przyciągnąć uczestników właśnie do siebie.

Jesteśmy zatem też coraz bardziej „rozpieszczeni” przez organizatorów wydarzeń. Każdego lata, w mieście takim jak Warszawa, Kraków, Wrocław organizuje się kilkaset wydarzeń. Wiele z nich dzięki dotacjom publicznym oraz pieniądzom sponsorów są dla uczestników bezpłatne. Coraz częściej wydaje nam się zatem, że nie warto „płacić za kulturę”. Skoro tak wiele dostajemy za darmo, tak wielu organizatorów konkuruje o naszą uwagę i obecność. Takie podejście zafałszowuje nieco obraz oraz realne preferencje. Powszechnie – z imprezą płatną wygra darmowa, w przypadku osób faktycznie zainteresowanych (mniej niż 20 proc.), ten czynnik ma mniejsze znaczenie – płacimy za bardzo konkretne, świadome wybory. Prezentując taką postawę, na darmową imprezę raczej nie pójdziemy, niż wstąpimy tylko dlatego że nie musimy płacić.

Pewnym fenomenem na skalę europejską jest także zamiłowanie szczególnie młodych Polaków do uczestniczenia w festiwalach. Jest z czego wybierać - w Polsce odbywa się wiele imprez na światowym poziomie, odwiedzają nas ważni artyści, gwiazdy, twórcy. Nie musimy się wstydzić organizacji i promocji naszych eventów. Oferta programowa nie pozostawia wiele do życzenia. Kiedy jednak pyta się młodzież o najważniejsze powody wyjazdu na Off-a, Open’era czy Przystanek Woodstok, nierzadko nie wskazują na pierwszym miejscu line’upu. Festiwale spełniają według nich także funkcję socjalną – pozwalają się spotkać, pobyć w grupie, coś przeżyć razem, poczuć coś. Pojęcie wspólnoty, która wydaje się być czymś oczywistym w naszej historii, kulturze - rozpadło się na naszych oczach. Dziś dużo częściej myślimy o sobie jednostkowo, indywidualnie. Te nieliczne momenty, kiedy możemy zrobić coś razem – traktujemy jak święto. Dla młodzieży są także ucieczką od samotności.

Kupić festiwal

Wydawałoby się, że zamiłowanie Polaków do uczestniczenia w wydarzeniach masowych, plenerowych, potrzeba bywania na festiwalach i koncertach to sytuacja wymarzona dla firm, które wspierając kulturę wspierają swój wizerunek. A jednak, jako ekspert w dziedzinie komunikacji kultury, często odpowiadam na pytania dotyczące zasadności sponsoringu. Jedni pytają, czy sponsoring kultury ma sens, inni konsultują pomysły na to, co i jak sponsorować. Nie ma jednej prostej recepty na sukces w dziedzinie sponsoringu. Osobiście uważam, że pomysłowa współpraca z twórcą interesującego festiwalu może być dla marki korzystniejsza niż wizerunkowa kampania reklamowa. Sponsoring wymaga jednak większego zaangażowania.

Z jednej strony, sprawdzają się działania konsekwentne, oparte na dobrej analizie, dopasowaniu do marki, prowadzone z przekonaniem, przez dłuższy czas, w przemyślany sposób. Z drugiej, coraz częściej sponsorowanie wydarzenia wymaga nie tyle nakładów finansowych na samo wydarzenie ile wyjątkowej kreatywności w promocji. Warto angażować się w przedsięwzięcia, które można współtworzyć, nie takie, za które wystarczy zapłacić. Trzeba też wiedzieć, że sponsorom najczęściej nie pomagają media – uważając, że wspominanie o nich jest kryptoreklamą. Można także odnieść wrażenie, że z jakiegoś powodu sponsorzy bronią się przed faktami. Nie chcą widzieć związku pomiędzy oczekiwaniami młodych ludzi, a swoją marką, nie dostrzegają szansy w zmieniającym się nastawieniu młodzieży do popularnych wydarzeń. Ignorują to, że młodzi ludzie mniej uwagi poświęcają logotypom, że od sponsora oczekują obecności, nie powieszenia banera na scenie. Wydawałoby się, że ludzie zajmujący się komunikacją wiedzą, że nie wielkość logo, ale raczej kontekst, w jakim go używamy, działa na odbiorcę. A jednak wciąż tak samo trudno jest im przestać skupiać się na ekspozycji znaku, walczyć o to, by to właśnie ich logo było największe i najważniejsze.  Niepotrzebnie. Bo zwykle to właśnie miękkimi metodami, współpracą i pomysłowością można w komunikacji zyskać najwięcej. Nie tylko promując festiwal czy koncert. I nie tylko latem.

Anna Król, założycielka i prezes zarządu Go Culture, dyrektor programowy Big Book Festival

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin