wtorek, 15 października, 2024
Strona głównaAktualności„Na zewnątrz jest pięknie, w środku syf”. Pracowniczki Centrum Praw Kobiet ujawniają...

„Na zewnątrz jest pięknie, w środku syf”. Pracowniczki Centrum Praw Kobiet ujawniają warunki pracy, fundacja milczy

W Centrum Praw Kobiet pracownice i wolontariuszki miały doświadczać mobbingu. O złe traktowanie oskarżają prezeskę fundacji, Urszulę Nowakowską, oraz członkinię zarządu Grażynę Bartosińską. O sprawie napisały we wtorek 31 stycznia 2023 roku Onet oraz „Gazeta Wyborcza”.

Byłe i obecne pracowniczki i wolontariuszki Centrum Praw Kobiet wyjawiły, jak wygląda praca w fundacji. Mówią o mobbingu, braku umów i wynagrodzeń oraz przemocy psychicznej, która wywołała u nich problemy zdrowotne, m.in. depresję czy nerwicę.

„Misją Centrum Praw Kobiet jest przeciwdziałanie wszelkim formom przemocy i dyskryminacji kobiet w życiu prywatnym, publicznym i zawodowym. Dążymy do stworzenia warunków umożliwiających kobietom korzystanie z należnych im praw człowieka w tym prawa do życia wolnego od przemocy i dyskryminacji oraz realizację konstytucyjnej zasady równouprawnienia płci” – taki opis działalności fundacji znajduje się na jej oficjalnej stronie internetowej. Z ostatnich publikacji medialnych – m.in. artykułów Ewy Raczyńskiej w Onecie i Violetty Szostak w „Gazecie Wyborczej” wynika jednak, że organizacja sama ma problem z przemocą i dyskryminacją swoich pracowniczek i wolontariuszek.

Kobiety w rozmowach z dziennikarkami mówią m.in. o poniżaniu, wyzwiskach i szantażach ze strony szefowej fundacji, podcinaniu im skrzydeł i podkopywaniu wiary we własne kompetencje, a także przepracowaniu i braku wsparcia ze strony zarządu. Niektóre z nich wyjawiają, że sama myśl o pracy wywoływała u nich ogromny lęk i stres, inne opisują, jak płakały po rozmowach z prezeską. „Na myśl o pracy chciało mi się wymiotować z nerwów” — mówi Onetowi jedna z rozmówczyń.

W materiale Onetu pojawia się m.in. wypowiedź Joanny, która pracowała w CPK jako koordynatorka komunikacji i PR, przez co blisko współpracowała z Nowakowską. Kobieta opowiedziała m.in. o tym, jak prezeska utrudniała jej wykonywanie obowiązków zawodowych, do których należał m.in. kontakt z dziennikarzami, chcącymi uzyskać wypowiedź szefowej organizacji. Jak czytamy, Nowakowska miała nie odbierać telefonów oraz nie odpowiadać na jej wiadomości. Joanna wspomina też, że prezeska podważała jej kompetencje, co skutkowało utratą wiary w siebie, a stres związany z pracą był tak silny, że zaczęła korzystać z pomocy psychoterapeuty i psychiatry.

Inna z kobiet, Alicja, w rozmowie ze źródłem opowiedziała, że była wyzywana od idiotek, a jej wygląd był przedmiotem uwag prezeski.

Anna, do niedawna będąca dyrektorką poznańskiego oddziału CPK. z kolei miała zostać zwolniona bez podania powodu – dowiadujemy się. W ostatni dzień pracy poinformowano ją o nieprzedłużeniu umowy. Wcześniej miała pracować bez umowy i wynagrodzenia, a wielokrotne prośby o uregulowanie tej sytuacji były ignorowane – czytamy. „Wrzeszczały na mnie, że co ja sobie wyobrażam, że moja praca jest kompletnie do niczego, że jeśli chcę, to mogę w każdej chwili odejść, że im w ogóle nie zależy na otwieraniu jakichś oddziałów, że jestem bezczelna, że je oszukałam, a teraz podstępem chcę, żeby one mnie zatrudniły” – źródło przytacza słowa Anny relacjonujące jedną z rozmów z zarządem fundacji. Halszka, która pracowała w sekretariacie, została z kolei zwolniona na dwa lata przed emeryturą.

Rozmówczynie Onetu i „Gazety Wyborczej” zarzucają te szefowej to, że w fundacji pracowały uchodźczynie z Ukrainy, które nie dostawały obiecanych umów i wynagrodzeń.

Dowiadujemy się także, że ze względu na traktowanie pracowników w Centrum Praw Kobiet i brak zmian, mimo uwag zgłaszanych do zarządu, pracowniczki fundacji w ubiegłym roku powołały związki zawodowe. Jak czytamy, widoczne są pewne zmiany, ale – jak mówi Onetowi Monika Młynarczyk ze związków zawodowych – nie wiadomo, czy to wystarczy.

Czytamy też, że 19 stycznia Rada Nadzorcza Centrum Praw Kobiet po spotkaniu z przedstawicielkami związków zawodowych fundacji zdecydowała o powołaniu komisji antymobbingowej, która ma zbadać, czy w CPK nie dochodzi do działań będących przejawem dyskryminacji lub mobbingu.

„Gazeta Wyborcza” skontaktowała się z Urszulą Nowakowską, która stwierdziła,że „czuje się jak zwierzyna ścigana” i nie wie, co jej się zarzuca. Zarząd CPK, w którym zasiadają Urszula Nowakowska i Grażyna Bartosińska, przekazał gazecie oświadczenie, w którym podkreślił, że została powołana została komisja, która ma zbadać zasadność zarzutów, a opóźnienia w wypłacie pensji wynikały z braku potrzebnej dokumentacji. Czytamy, że ma mieć miejsce także audyt finansowy. W oświadczeniu zarząd CPK napisał także o „dramatycznych konsekwencjach” dla fundacji, które może mieć „publikowanie niepotwierdzonych informacji bez znajomości wyników audytu oraz prac komisji”. Onet z kolei nie uzyskał żadnej odpowiedzi od Nowakowskiej.

Na profilach społecznościowych Centrum Praw Kobiet użytkownicy domagają się ustosunkowania fundacji do publikacji, które pojawiły się w mediach, jednak pozostają one bez odpowiedzi. Fundacja nie reaguje na komentarze, nie zamieściła też swojego stanowiska na stronie internetowej oraz w mediach społecznościowych. (mb)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj