.

 

TOP 2021 w PRoto.pl. Najchętniej czytane wywiady

dodano: 
18.01.2022
komentarzy: 
0

Maciej Orłoś o swoich początkach na YouTubie, odejściu z telewizji i planach rozwoju w internecie, Sylwia Królikowska o kobietach w biznesie i budowaniu marki osobistej, czy dr Ewa Rudnicka i Marek Zboralski o poprawności językowej – między innymi te rozmowy z 2021 roku najbardziej przypadły Wam do gustu.

Sprawdźcie najchętniej czytane wywiady z minionego roku:

1. Maciej Orłoś: start na YouTubie był dla mnie lekcją pokory

PRoto.pl: Przez 25 lat pracował Pan w Teleexpressie, był Pan w zasadzie twarzą tego programu. Jakie były tego blaski i cienie, kiedy zaczął Pan działalność na YouTubie?

Maciej Orłoś, dziennikarz, obecnie twórca internetowy prowadzący autorski kanał YouTube: To jest ciekawy wątek, bo okazało się, że na YouTubie ta popularność wyniesiona z telewizji nie ma większego znaczenia. Ma może takie, że nie jestem no name’em.

Ale czy to działa na korzyść, czy nie na korzyść? To ma dwa oblicza – z jednej strony można powiedzieć, że to dobrze, bo wiadomo, kim jestem, skąd się wziąłem, ale z drugiej strony – nie działa na korzyść, bo czy odbiorcy na YouTubie oczekują pana z telewizji? Po co im pan z telewizji? Oni mają tam swoich youtuberów, którzy mają bardzo popularne kanały, są młodsi i wyrobili sobie już markę właśnie jako youtuberzy. Te dwa światy spotykają się z różnymi reakcjami. Niektóre były na tak – „Fajnie, panie Maćku, miło pana widzieć”, ale były też takie: „Ale wie pan, to jest YouTube, co tu robi Teleexpress?”.

PRoto.pl: Kiedy wchodził Pan na YouTube’a, jaki miał Pan pomysł na siebie? Co Pana w działalności w sieci zaskoczyło?

M.O.:  Najpierw w ogóle zacząłem działać na Facebooku. Robiłem wtedy live’y – rozmowy z ludźmi, którzy mają ciekawe idee, nowoczesne rozwiązania; rozmowy o świecie, współczesności, technologiach itp. Całkiem nieźle to szło na Facebooku, ale wiadomo było, że to musi się skończyć na YouTubie. Ja lubię i cenię Facebooka, ale kanał na YouTubie, choć jest bardziej wymagający, to jest też – tak mi się wydawało – bardziej przyszłościowy i wiedziałem, że muszę iść w tę stronę, jeśli chcę poszerzać swoją grupę odbiorców. W związku z tym po paru miesiącach działania na Faceboku został założony kanał na YouTubie.

Bardzo słuszne pytanie pani zapytała, czy był jakiś pomysł. On był, ale – teraz to wiem – nie sprawdził się. To był pomysł na rozmowy z różnymi ludźmi, bo ja lubię prowadzić rozmowy. Mieliśmy przestrzeń w wieżowcu w centrum Warszawy, a potem w innych nowoczesnych biurach, a jeszcze później w studiu. Zapraszałem gości i robiłem rozmowy – raz krótsze, raz dłuższe; może nie tak długie, jak robi Karol Paciorek. Na początku było trochę crossowań, bo wiedzieliśmy, że one są potrzebne, by poszerzać grono odbiorców. I one sporo dały.

Była to jednak lekcja pokory dla mnie. Nie żebym podchodził bez pokory do YouTube’a – tworząc ten kanał, nie myślałem, że to łatwizna, że wszyscy moi widzowie z telewizji się tam pojawią i będą zachwyceni. Nie miałem takiego podejścia, ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak to jest trudne.

A trudne jest jak cholera.

Rozmawiała Małgorzata Baran

 

2. Kobiety powinny uczyć się od mężczyzn głośnego mówienia o sobie dobrze

PRoto.pl: Czy i w jaki sposób kobiety w biznesie muszą walczyć ze stereotypami dotyczącymi swojej płci? Jeśli tak, to z jakimi? Jak ta sytuacja zmienia się na przestrzeni lat?

Sylwia Królikowska, trenerka biznesu, mówczyni, konsultantka biznesowa: Kobiety nadal muszą walczyć ze stereotypami związanymi z płcią, chociaż z roku na rok jest coraz lepiej. Kobiety przede wszystkim muszą udowadniać, że nie są tylko humanistkami, które kierują się intuicją i emocjami, ale potrafią myśleć logicznie, strategicznie, plus potrafią być wybitnymi specjalistkami, jeśli chodzi o zagadnienia matematyczne czy techniczne. Kobiety udowadniają, że potrafią być świetnymi liderkami, podejmować trudne decyzje i prowadzić nieprzyjemne rozmowy czy komunikować niepopularne zmiany.

PRoto.pl: Z jakimi trudnościami mierzą się dziś kobiety rozwijające się zawodowo, z czym do Pani przychodzą?

S.K.: Największe wyzwanie to brak pewności siebie i brak wiary we własne siły. Kobiety nie są pewne, czy są gotowe, by podjąć nowe wyzwania (np. objąć wyższe stanowisko) i czy są wystarczająco dobre, by spełnić oczekiwania, jakie ma wobec nich otoczenie. Kobiety borykają się też z nadmiernymi, często sprzecznymi oczekiwaniami – mają znajdować czas na dom, rodzinę, pracę i pasje, co jest źródłem ich wielu frustracji. Dodatkowo obecna sytuacja pandemii wybitnie obciąża kobiety – wiele z nich pracuje zawodowo, a jednocześnie wspiera dzieci w edukacji zdalnej, opiekuje się chorymi członkami rodziny i próbuje zapewnić wszystkim wsparcie emocjonalne. Kobiety przychodzą do mnie przede wszystkim, by szukać wsparcia w zakresie autoprezentacji, asertywności i tak modnego ostatnio work-life balance.

Rozmawiała Katarzyna Dziadko

 

3. „Witam” w mejlach jest ryzykowne wizerunkowo

PRoto.pl: Jak to jest z tym słynnym „Witam”? Czy Państwo odpisują na tak zaczynające się mejle?

Dr hab. Ewa Rudnicka (Uniwersytet Warszawski) i Marek Zboralski, autorzy koncepcji i redaktorzy pierwszego w XXI w. „Słownika błędów językowych”: Odpisujemy, ale sami tak mejli nie rozpoczynamy. Jest to jednak kwestia naruszenia norm nie tyle poprawnościowych, ile grzecznościowych, których ważną częścią jest oczywiście etykieta językowa. Tradycyjnie wita gospodarz  – wita kogoś, kto go odwiedza, czyli gościa. Tej relacji nie da się przenieść jeden do jednego na sytuacje korespondencji mejlowej,  a diabeł tkwi w szczegółach... I to budzi emocje zwolenników i przeciwników mejlowego „witania”. Mimo że emocje już powoli opadają, to w dalszym ciągu stosowanie tej formy bywa ryzykowne, zwłaszcza wizerunkowo.

PRoto.pl: Dla osób zajmujących się komunikacją język jest najważniejszym narzędziem. O co, poza poprawnością, powinni dbać specjaliści od PR-u i marketingu?

E.R., M.Z.: O stosowność stylistyczną i skuteczność wypowiedzi, jej dobre przystosowanie do typu odbiorcy! To mniej konkretne, ale nie mniej – pisane oddzielnie! – ważne. W praktyce jednak trudniejsze. Owszem, można też znaleźć fachowe porady dotyczące efektywności, tyle że zawarte w nich wskazówki i przestrogi nie są tak bezpośrednie i jednoznaczne, jak te, które przeważają w publikacjach stricte poprawnościowych. W kwestiach stylistyczno-retorycznych potrzebna jest większa ostrożność, domyślność i wrażliwość. Tego nie da się po prostu wyczytać i nauczyć. Trzeba doświadczenia, wyczucia, inteligencji i pokory.

Rozmawiała Małgorzata Baran

 

4. Marki luksusowe kontra pandemia: „niższe przychody to tylko wierzchołek góry lodowej”

PRoto.pl: Rok 2020 upłynął pod znakiem COVID-19. Jak pandemia wpłynęła na rynek dóbr luksusowych?

Dominika Trawka, autorka bloga o biznesie i marketingu marek luksusowych marketingpremium.pl, założycielka firmy doradczej Luxury Consulting Online: Zdecydowanie to nie był najlepszy rok dla wielu branż. Rynek dóbr luksusowych również stracił, choć zależy, na co dokładnie spojrzymy. Z globalnej perspektywy sytuacja nie wygląda optymistycznie, ponieważ spora część zakupów dóbr luksusowych uzależniona jest od podróży – czy to na lotniskach, w dużych miastach czy stolicach mody. Skoro więc przemieszczanie się zostało mocno ograniczone, ten spadek jest naturalny. Ważne też, żeby tutaj wspomnieć o sile konsumentów z Chin: po pierwsze, to oni odpowiadają za znaczną część zakupów dokonywanych poza granicami swojego kraju, a po drugie, to dzięki tym konsumentom i ich coraz większej sile nabywczej rynek dóbr luksusowych rósł. Początki pandemii związane były właśnie z sytuacją w Chinach, więc rynek produktów z wyższej półki dość szybko odczuł tę stratę (choć Chińczycy całkiem skutecznie ją nadrabiali zaraz po otwarciu sklepów, gdzie ustawiały się kolejki). Kolejną sprawą są ograniczenia, lockdowny i zamykanie sklepów, a jak wiemy dobra luksusowe to nie tylko produkt, ale całe doświadczenie i obsługa w punkcie sprzedaży. No i na koniec mamy jeszcze odwołane eventy, targi, ograniczone możliwości prezentacji produktów, budowania relacji biznesowych, ale też z punktu widzenia konsumenta zwyczajnie mniej okazji do tego, żeby się „pokazać” w jakiejś wyszukanej kreacji. Nie dziwi więc, że rynek się kurczy, chociaż jego część odbudowuje się dzięki wzrostom w e-commerce. Mamy też kategorie bardziej i mniej dotknięte – cierpią hotele, ale z kolei segment kosmetyczny radzi sobie całkiem nieźle.

Natomiast jeśli chodzi o Polskę – moim zdaniem tutaj sytuacja wygląda dużo bardziej optymistycznie. Po pierwsze – od lat rośnie liczba osób zamożnych, a taki trend tylko nieznacznie wyhamowuje w gorszych gospodarczo czasach. Po drugie – według raportów KPMG ponad 60 proc. rynku stanowią samochody luksusowe i premium, dlatego zmiany w tej kategorii będą miały kluczowe znaczenie dla zmiany wartości całego rynku (według wstępnych badań rynek samochodów luksusowych i premium spadł tylko nieznacznie i stosunkowo szybko nadrabiał straty). No i po trzecie – w Polsce podczas kryzysowych lat 2008/2009 rynek dóbr luksusowych cały czas rósł, chociaż nieco wolniej niż we wcześniejszych latach. Teraz to „uderzenie” jest na pewno dużo silniejsze, jednak moim zdaniem w ostatecznym rozrachunku w naszym kraju ta strata nie będzie bardzo duża. Biznesy oczywiście cierpią, bo koniec działalności ogłosiła chociażby polska marka BOHOBOCO, wiele też będzie zależało od tego, jak sytuacja będzie wyglądała w kolejnych miesiącach, jak długo potrwa oraz czy działania rządu będą pomagały przedsiębiorcom, czy też nie.

PRoto.pl: Czy jakieś działania marek uznałaby Pani za błędy komunikacyjne?

D.T.: Pojawiło się kilka kampanii, które budziły emocje, jak chociażby cukierkowa reklama marki Apart, akcja społeczna #DzieńSzpilek butiku Moliera2 czy kampania Medicine promująca kolekcję ubrań jako formę terapii… Nie uznałabym ich za oczywiste błędy – myślę, że te przykłady mogłyby pojawić się w ogniu krytyki niezależnie od aktualnej sytuacji, ponieważ po prostu budziły różne emocje, w czasach, kiedy żyjemy w niepewności. Dlatego tutaj trzeba być po prostu bardzo ostrożnym, stawiać raczej na realne wartości.

Rozmawiała Małgorzata Baran
 

5. Kampanie o zdrowiu muszą być odważne

PRoto.pl: Już od niemal roku żyjemy w cieniu pandemii COVID-19. Ten temat zdominował niemal zupełnie medialny przekaz. Jak koronawirus i kryzys zdrowotny, z jakim mierzy się świat, wpłynęły na komunikację związaną ze zdrowiem? Jak w takiej sytuacji prowadzić kampanie dotyczące innych tematów niż COVID-19? Czy mają one w ogóle szansę się przebić?

Izabela Sałamacha, niezależna ekspertka komunikacji zdrowotnej i CSR: Koronawirus wpłynął na wszystkie aspekty naszego życia, nie tylko na nasze zdrowie. Jego pojawienie się wywołało kryzys i od razu na baczność postawiło władze krajowe i lokalne, zarządy wszelkich instytucji publicznych i podmiotów komercyjnych. Służba zdrowia była jeszcze w trudniejszej sytuacji, bo nie mogła się po prostu zamknąć w domu i przeczekać, trzeba było zacząć funkcjonować w ograniczeniach, ratować ludzi i w tym wszystkim chronić siebie i najbliższych. Konieczne było szybkie wdrożenie procedur, w tym prostej w przekazie i zrozumiałej polityki informacyjnej na temat tego, jak się zachować, jakich środków ostrożności użyć. Pojawiły się komunikaty dotyczące zasad higieny, w tym stosowania płynów dezynfekcyjnych i instrukcje mycia rąk, konieczności zasłania nosa i ust oraz zachowania dystansu społecznego. W miarę rozwoju pandemii pojawiały się nowe obostrzenia, zamrażanie gospodarki, zakaz zgromadzeń, więc konieczna była ich komunikacja, wielu z nas niemal codziennie śledziło doniesienia z konferencji prasowych premiera i ministra zdrowia za pomocą social mediów. W tym czasie więc pojawiły się głównie kampanie informacyjne, jak zachować bezpieczeństwo, a następnie kampanie dotyczące udzielanego wsparcia, czy to przedsiębiorcom, czy danym grupom społecznym, np. seniorom. Do młodszych grup, kwestionujących sens zasłania nosa i ust, kierowano kampanię o konsekwencjach nienoszenia maseczek, uświadamiając łatwość przenoszenia wirusa.

Na początku więc uwaga społeczeństwa, ale i nadawców skoncentrowała się wyłącznie na zagrożeniach związanych z COVID-19. Choć inne problemy zdrowotne wciąż istniały, nie było możliwości przebicia się z innym przekazem. Nawet jeśli toczyły się planowane działania komunikacyjne, to nie wybrzmiały jak należy, częściowo na pewno też, jak wszystkie kampanie, musiały uwzględnić nową sytuację, tzw. działania COVID response. Część podmiotów zrezygnowała z dotychczas prowadzonych działań, przeznaczając budżety na bezpośrednią pomoc dla medyków, pracowników w dobie pandemii. Pamiętam jednak bunt środowiska pacjentów onkologicznych, którzy przypominali o swoim istnieniu, konieczności kontynuacji leczenia i badań kontrolnych. To oni uruchomili swoje kampanie informacyjne w opozycji do codziennych komunikatów koronawirusa, ile osób zmarło z powodu COVID-19 vs ile zmarło z powodu raka. Uświadamiali w ten sposób, że znacznie więcej osób umiera na raka, że nowotwory wciąż istnieją, ludzie chorują i mogą umrzeć niezaopiekowani przez system, który „zwariował” w związku z pojawieniem się koronawirusa. Nie ukrywajmy – nikt nie był przygotowany, z dnia na dzień zostaliśmy postawieni przed faktem obostrzeń, bez bezpośredniego dostępu do lekarza i badań specjalistycznych. Eksperci mówią, że za kilka miesięcy poznamy żniwo takiego postępowania. Statystyki umieralności pokażą ludzi, którzy nie zostali zdiagnozowani onkologicznie w odpowiednim czasie. Pozostawionych samych sobie, bez możliwości skonsultowania objawów z lekarzem, przestraszonych wizją umierania z powodu zarażenia koronawirusem.

PRoto.pl: Właśnie. W ostatnich latach przybywa lekarzy, którzy są aktywni w social mediach i za ich pośrednictwem edukują na tematy zdrowotne w swojej dziedzinie. Czy to faktycznie przynosi efekty i przekłada się na większą świadomość społeczeństwa?

I.S.: Z pewnością to dobry trend. Przeciwwaga dla pseudoekspertów. Jeśli tylko potrafią pisać czy mówić przystępnie dla przeciętnego odbiorcy, to jesteśmy wygrani. Na pewno nie wszyscy znają zasady funkcjonowania w sieci, więc specjaliści od influencer marektingu czy social mediów powinni ich wesprzeć w ich misji albo sami eksperci powinni zadbać o profesjonalne zaplecze, wykupując usługi na rynku. Nie zapominajmy o tym, że wielu liderów opinii w dziedzinach zdrowia wypromowały, wykształciły właśnie kampanie zdrowotne realizowane pod patronatem towarzystw naukowych, branżowych przy wsparciu prywatnych firm. I mają oni znaczący wpływ na merytorykę treści zawartych na stronach internetowych tych kampanii. Trudno jest mi jednak ocenić skuteczność ich indywidualnych platform komunikacyjnych w budowaniu świadomości społecznej, nie znam danych, które badają to zjawisko.

Rozmawiała Małgorzata Baran

Cykl:

X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin